[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stymulują mnie.
Podjechał pod furtkę Szczodrzeńców.
 Wejdz  powiedział.  Ja odstawię wóz.
Pani Oliver wydobyła się z wozu ze zwykłymi trudnościami i ruszyła
ścieżką.
 Drzwi są otwarte!  zawołał Robin.
Pani Oliver pchnęła je i weszła. Lampy były pogaszone i uderzyło ją to jako
niezbyt uprzejme ze strony gospodyni. Ale może szło o oszczędności? Bogaci
ludzie często są oszczędni. W przedpokoju unosił się zapach perfum, raczej
egzotycznych i drogich. Przez moment pani Oliver zastanowiła się, czy jest we
właściwym domu, po czym znalazła kontakt i przekręciła.
Niski czworokątny przedpokój z dębowymi belkami do sufitu zalało
światło. Drzwi od bawialni otwarte były na oścież i widać było za nimi czyjąś
stopę i nogę. Pani Upward, ostatecznie, jeszcze się nie położyła. Musiała
zasnąć w fotelu, a ponieważ wszystkie światła były pogaszone, zapewne spała
już od dawna.
Pani Oliver podeszła do drzwi i zapaliła światło w bawialni.
 Jesteśmy z powro&  zaczęła i urwała.
Dłoń uniosła się jej do gardła. Poczuła tam ciasny supeł i wzbierający
krzyk, którego nie mogła wydać. Wydobyła z siebie szept:
 Robin& Robin&
Minęło trochę czasu, nim usłyszała, jak, pogwizdując, nadchodzi ścieżką,
a wtedy szybko zawróciła i wybiegła mu na spotkanie do przedpokoju.
 Nie wchodz tam& nie wchodz. Twoja matka& nie& nie żyje& Chyba&
została zabita&
ROZDZIAA OSIEMNASTY
I
Czysta robota  powiedział nadinspektor Spence.
Jego czerwona twarz wieśniaka była wściekła. Spojrzał tam, gdzie
poważnie słuchając, siedział Herkules Poirot.
 Czysta i paskudna  stwierdził.  Została uduszona  ciągnął. 
Jedwabny szalik& jeden z jej własnych, ten, w którym była tego dnia& po
prostu owinięty wokół szyi, końce skrzyżowane i zaciągnięte. Gładko, szybko,
skutecznie. Tak to robią dusiciele w Indiach. Ofiara nie walczy ani nie
krzyczy& ucisk na tętnicę szyjną.
 Specjalna wiedza?
 Może być& ale nie musi. Kto ma zamiar to zrobić, może przestudiować
temat. Praktycznie bez trudu. Szczególnie w wypadku ofiary, która nic nie
podejrzewa& a ona nic nie podejrzewała.
Poirot przytaknął skinieniem głowy.
 Ktoś, kogo znała.
 Tak, wypili razem kawę& filiżanka przed nią, a druga naprzeciwko&
przed gościem. Z filiżanki gościa wytarto bardzo starannie odciski palców, ale
ze szminką było trudniej& zostały jeszcze słabe ślady szminki.
 A więc kobieta?
 Spodziewał się pan kobiety, prawda?
 O, tak. Wszystko na to wskazywało. Spence ciągnął dalej.
 Pani Upward rozpoznała jedną z tych fotografii& fotografię Lily
Gamboll. Wiąże się to zatem z morderstwem pani McGinty.
 Tak  przyznał Poirot.  Wiąże się to z morderstwem pani McGinty.
Przypominał sobie lekko rozbawiony wyraz twarzy pani Upward, kiedy
wyrecytowała:
Pani McGinty nie żyje. Umarła, ale jak?
Nadstawiając karku jak ja, o tak.
Spence mówił dalej:
 Skorzystała, jak się jej wydawało, ze sprzyjającej okazji& jej syn i pani
Oliver jechali do teatru. Zadzwoniła do tej osoby i poprosiła, aby przyszła ją
odwiedzić. Tak pan to widzi? Bawiła się w detektywa.
 Coś w tym sensie. Ciekawość. Zachowała dla siebie, co wiedziała, ale
chciała się dowiedzieć więcej. W najmniejszym stopniu nie zdawała sobie
sprawy, że to, co robi, może być niebezpieczne.  Poirot westchnął.
 Iluż ludzi uważa, że morderstwo to zabawa. To nie zabawa.
Powiedziałem jej to. Ale nie chciała słuchać.
 Tak, wiemy o tym. Cóż, to całkiem dobrze pasuje. Kiedy młody Robin
odjeżdżał z panią Oliver i wpadł do domu, matka właśnie skończyła
rozmawiać z kimś przez telefon. Nie chciała powiedzieć z kim. Zabawiła się w
tajemnicę. Robin i pani Oliver myśleli, że to mógł być pan.
 %7łałuję, że nie byłem  powiedział Herkules Poirot.  Nie ma pan
pojęcia, do kogo telefonowała?
 Najmniejszego. Tu wszędzie telefon łączy automatycznie.
 Służąca nie mogła przyjść panu z pomocą?
 Nie. Wróciła około pół do jedenastej& ma klucz do kuchennych drzwi.
Poszła prosto do swojego pokoju, do którego wchodzi się z kuchni, i położyła
się spać. W domu było ciemno, więc uznała, że pani Upward poszła spać, a
tamci jeszcze nie wrócili.
Spence dadał:
 Jest głucha i trochę zdziwaczała. Prawie nie dostrzega, co się dzieje& i
wyobrażam sobie, że pracuje, jak może najmniej, gderając, ile się da.
 Wcale nie żadna stara wierna sługa?
 O, nie! Jest u Upwardów dopiero od paru lat. W drzwiach ukazała się
głowa konstabla.
 Jakaś młoda pani do pana, sir  powiedział.  Mówi, że ma coś, o
czym pan powinien wiedzieć. O zeszłym wieczorze.
 O zeszłym wieczorze? Poproś ją.
Weszła Deirdre Henderson. Była blada i napięta, i jak zwykle dosyć
niezręczna.
 Pomyślałam, że lepiej może przyjdę  powiedziała.  Jeżeli panom nie
przeszkadzam  dodała przepraszająco.
 Nic a nic, panno Henderson.
Spence wstał i przysunął jej krzesło. Usiadła na nim sztywno i bez
wdzięku, jak uczennica.
 Coś o zeszłym wieczorze?  powiedział Spence zachęcająco.  To
znaczy, o pani Upward?
 Tak. Czy ta prawda, że została zamordowana? To znaczy, tak mówią na
poczcie i u piekarza. Matka oczywiście twierdzi, że to nie może być prawda&
 Urwała.
 Obawiam się, że pani matka niezupełnie ma tu rację& To jednak
prawda. Ale chciała pani złożyć& coś nam powiedzieć?
Deirdre potakująco skinęła głową.
 Tak  powiedziała.  Widzi pan, ja tam byłam.
Jakaś zmiana zaszła w sposobie bycia Spence a. Stał się może nawet
łagodniejszy, ale w głębi oficjalnie surowy.
 Pani tam była  powiedział.  W Szczodrzeńcach. O której godzinie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl