[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmyślania na pózniej. Teraz czekały ją obowiązki towarzyskie.
Wielebny Fearson pełnił posługę w kościele pod wezwaniem Wszystkich Zwiętych
od wielu lat i Philippa była z nim w znakomitych stosunkach, a zwłaszcza z jego żoną.
R
L
T
Często razem podejmowały działania mające ulżyć ciężkiemu losowi wioskowych bie-
daków. Powitali ją zatem serdecznie, a Teresa została skierowana do pomieszczeń dla
służby, aby tam zjeść kolację z innymi służącymi.
- Zaprosiliśmy niewielu gości - zapowiedział pastor, prowadząc ich do salonu,
gdzie służący nalewał sherry.
Był doktor Witherspoon z żoną i kapitan Lovechild, dowódca dragonów, również z
żoną. Panowie wstali, wymieniono powitalne formułki i ukłony.
- Proszę, siadajcie państwo - powiedział pastor. - %7łałuję, że nie ma z nami sir
Ashleya. Moja żona cieszyła się na najświeższe londyńskie ploteczki i nowinki dotyczą-
ce mody. Sir Feliks twierdzi, że sir Ashley jest w tej dziedzinie autorytetem.
- Rzeczywiście, sir Ashley zna się na wielu różnych dziedzinach - powiedziała Phi-
lippa, przyjmując podawany sobie kieliszek sherry.
- Podobno odwiedziła pani jego dom - wtrąciła pani Fearson.
- Tak, byłam tam tylko przejazdem, w drodze do Norwich. Jest bardzo ładny.
- Nie posiadam się z ciekawości. Proszę go nam opisać.
Pippa postarała się opisać wygląd domu rzeczowo i bez emocji, a kiedy skończyła,
służący ogłosił, że podano do stołu, i wszyscy przeszli do jadalni.
Posiłek był smaczny, a że goście znali się doskonale, rozmowa toczyła się niewy-
muszenie i nie brakowało im tematów. Mimo to Philippa wyczuwała napięcie, jakby
konwersacja stanowiła tylko przykrywkę, jakby na coś czekano. Miała wrażenie, że gdy-
by niespodziewanie nastąpiła eksplozja, nikt by się nie zdziwił. Eksplozja oczywiście nie
nastąpiła ani nawet żaden większy hałas; słychać było tylko dyskretne pobrzękiwanie
sztućców i szmer prowadzonych kulturalnie rozmów.
Po posiłku panie wróciły do salonu na herbatę, a panowie zostali na brandy i cyga-
ro. Pippa z rozbawieniem zauważyła, że nie brakowało żadnej z tych rzeczy, i obie były
w najlepszym gatunku. Tak samo jak i u sir Feliksa, pomyślała. Ci, którzy mieli świecić
przykładem, nie widzieli niczego złego w kupowaniu przemyconych towarów, nawet je-
śli nie brali w tym wszystkim udziału. Uśmiechnęła się gorzko. Nat był przemytnikiem i
teraz, kiedy to już wiedziała, nie miała złudzeń, że ona też pije nieocloną herbatę. Przy-
ganiał kocioł garnkowi, skarciła się w myślach.
R
L
T
Mężczyzni dołączyli do dam w niedługim czasie i zaczęła się ostatnia część wie-
czoru. Zpiewano pieśni i rozmawiano o poezji. Była to przyjemna odmiana i na jakiś czas
skierowało to myśli Pippy na inne tory. Zapomniała o swoich problemach. Za to w dro-
dze powrotnej do domu musiała stawić czoło nowemu wyzwaniu. Sir Feliks polecił woz-
nicy jechać prosto do Narbeach Manor.
- Sir Feliksie, jest stanowczo zbyt pózno na wizyty - zaprotestowała, kiedy zorien-
towała się, dokąd zmierzają.
- Przecież nie za pózno na pożegnalny kieliszeczek przed snem - odparł. - Jest coś,
o co chciałbym panią zapytać.
- Czy to nie może poczekać do jutra?
- Mogłoby, ale skoro już tu jesteśmy... Poza tym, czekałem na to przez cały wie-
czór.
Powóz zatrzymał się na podjezdzie, sir Feliks wysiadł i odwrócił się, aby pomóc
Pippie.
- Zostań i poczekaj tutaj na swoją panią - rozkazał Teresie, która także chciała opu-
ścić powóz.
Serce zamarło Pippie w piersi. Spodziewała się, co zaraz nastąpi, i nie bez obaw
myślała o odrzuceniu jego oferty. Wiedziała jednak, że sir Feliks zle na to zareaguje.
Poprowadził ją do salonu, gdzie oboje przeżyli krótką chwilę zdziwienia - jedno z
nieudanie ukrywaną radością, drugie z nieskrywaną złością. Na sofie, czytając gazetę,
siedział sir Ashley.
R
L
T
Rozdział piąty
Ash odłożył gazetę i wstał, aby złożyć przed nią ukłon.
- Panno Kingslake, pani oddany sługa. Dobry wieczór, sir Feliksie.
- Bry - mruknął niegrzecznie sir Feliks. - Nie spodziewałem się pana tak szybko z
powrotem.
- Nie mogłem wytrzymać. Narbeach jest tak interesującym miejscem, coś mnie tu-
taj ciągnie...
- Czy moja ciotka i kuzyn dobrze się miewają? - spytała pospiesznie Pippa.
- Zostali wygodnie rozlokowani - zapewnił ją. - Ben dał mi słowo, że nie oddali się
z domu, dopóki jego sprawa nie zostanie rozpatrzona, więc uznałem, że mogę spokojnie
tu wrócić. Są jeszcze inne sprawy do załatwienia.
- W takim razie nie zatrzymujemy pana - oświadczył sir Feliks.
Ash spojrzał na Philippę, która stała za sir Feliksem i nieznacznie pokręciła głową.
Ashley uśmiechnął się.
- Nie jest to nic, co nie mogłoby poczekać do rana. Jak się udało przyjęcie? %7łałuję,
że nie mogłem być także obecny.
- Przebiegło tak jak wszystkie udane przyjęcia - powiedział sir Feliks opryskliwie.
- Niezłe jedzenie, wino jeszcze lepsze, przyjemna konwersacja.
- Nie rozmawialiście państwo o przemytnikach?
- A po co? Panie są wystarczająco nerwowe bez przywoływania bezeceństw tych
ludzi, i to przy posiłku.
- Nie sądzę, by panna Kingslake była nerwową osobą. - Ash uśmiechnął się, wi-
dząc, jak rumieniec zabarwia jej policzki. - Jest odważna jak lew. Lepiej nie wchodzić jej
w drogę i nie prowokować, by pokazała pazurki... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl