[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kpię sobie z testamentów, gardzę grobowcami;
Miast pokornie świat błagać o jedną łzę małą,
%7ływy - wolałbym raczej zmówić się z krukami,
By zleciały się szarpać me plugawe ciało.
Czerwie! Bez ócz i uszu czarne przyjacioły,
Zbliża się do was zmarły wolny i wesoły!
Wam zaś, synowie śmietnisk, myśliciele marni,
Niechaj zniknięcie moje sumień nie poruszy.
Powiedzcie mi, czy jeszcze są jakie męczarnie
Dla martwego wśród martwych zewłoku bez duszy!
tłum. Artur Międzyrzecki
87
LXXIII
Beczka nienawiści
Nienawiść jest Danaid bladolicych beczką.
Na próżno krzepką dłonią Zemsta oszalała
Chcąc zapełnić pustkę ciemności odwieczną
Wiadra łez i krwi zmarłych w rozjuszeniu lała.
Szatan tajne otwory w jej czeluściach wierci
Przez które pot i trud stuleci wciąż uchodzi skrycie,
Nawet gdyby, wyrwawszy swe ofiary śmierci,
By krwi świeżej utoczyć, miał wrócić im życie.
Nienawiść jest jak pijak w oparach tawerny
Co wypiwszy - znów żąda, wciąż więcej i więcej:
Rozmnaża się i rośnie niczym hydra z Lerny.
Lecz pijacy - szczęściarze - znają wszak zwycięzcę,
Gdy Nienawiść napotkał ten los niewesoły,
%7łe nie dane jej nigdy - wyspać się pod stołem!
tłum. Marianna Zajączkowska-Abramowicz
88
LXXIV
Pęknięty dzwon
Tak gorzko i tak słodko, gdy zimową nocą
W pobliżu ognia, który wciąż trzaska i dymi,
Wspomnienia dni dalekich skrzydłami łopocą
Razem z głosami dzwonów, gdzieś we mgle brzmiącymi.
Jakże szczęśliwy dzwon, co ma tak potężne płuca,
Taki zdrów, taki rześki, choć liczy lat krocie!
Wciąż swój okrzyk pobożny pod niebo wyrzuca,
Jak wierny stary żołnierz, co czuwa w namiocie.
Moja dusza pęknięta. Gdy swój żal głęboki
Pragnie śpiewem zatopić w chłodnej nocy mroki,
Głos jej brzmi niby grube chrypienie rannego,
Kiedy go towarzysze po bitwie odbiegą.
Wśród krwi, pod stosem trupów wytęża ramiona
I w bezmiernym wysiłku tak, nie drgnąwszy, kona.
tłum. Jan Opęchowski
89
LXXV
Spleen
Pluvise dzisiaj miastu całemu wygraża,
Z urny swej leje chłodnych ciemności odmęty
Na wyblakłych mieszkańców bliskiego cmentarza,
A śmierć na przedmieść obszar, we mgłę spowinięty.
Mój kot parszywy ciągle kręci się i tarza
Dreszcz wstrząsa na posłaniu chude ciała skręty.
Duch starego poety w rynnie wciąż powtarza
Błędnej, zziębniętej zjawy żałosne lamenty.
Truteń rozpacz swą brzęczy, dymiące polano
Z zachrypniętym zegarem śpiewa pieśń niezgraną.
W talii kart na puchlinę zmarłej starowinki,
Skąd jakaś woń okropna bez końca się snowa,
Piękny walet kierowy i dama pikowa
Szepcą o swych miłostkach żałosne wspominki.
tłum. Jan Opęchowski
90
LXXVI
Spleen
Więcej mam wspomnień, niż gdybym żył od stuleci...
Wielki grat z szufladami pełnymi rupieci,
Gdzie wiersze, bileciki, procesy, romanse,
Włosy ciężkie, na kwity nawinięte pasmem,
Mniej ukrywa sekretów niż mój mózg zgnębiony,
Ta piramida, ten grobowiec niezgłębiony,
Co więcej trupów mieści niż wspólna mogiła.
Jam cmentarz, którym światłość księżyca wzgardziła,
Gdzie długie czerwie niby wyrzuty się wloką
Tocząc najdroższych zmarłych, co leżą głęboko.
Jam jest buduar stary z różami zwiędłemi,
Gdzie mody zeszłoroczne plączą się na ziemi,
Gdzie pastele Bouchera swą skargą wyblakłą
Niby odkorkowany flakon w pustce pachną.
Nic nie da się porównać z dni chromych szeregiem,
Gdy pod ciężką zamiecią lat sypiących śniegiem
Nuda, owoc smętnego braku ciekawości,
Obleka się przed nami w kształt nieśmiertelności.
- Odtąd jesteś jedynie, o materio żywa!
Jak granit, który straszna pustynia opływa,
Uśpiony wśród zamglonej od żaru Sahary,
Nie znany beztroskiemu światu Sfinks prastary,
Zapomniany na mapie, on, co śpiewa co dzień
Przez kaprys dziki tylko o słońca zachodzie.
tłum. Jan Opęchowski
91
LXXVII
Spleen
Jestem jak władca kraju, gdzie deszcz siąpi szary
Wśród swych bogactw bezsilny, wśród młodości stary,
Który za nic ma dworzan służalcze pokłony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl