[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W drodze p. Boisjoli oświadczył, że pragnie wstąpić do którego ze sklepów, wcelu
kupienia sobie rozmaitych przyrządów tualetowych, z których Anglia jest sławna w świecie
całym. Młody przewodnik wskazał mu natychmiast skład, wybornie w takie wyroby zao-
patrzony. Wchodzą tedy, a p. Pinson i jego przyjaciel pozdrawiają kupca zdjęciem kapeluszy.
 Nakryjcie panowie głowy mówi %7ływe Srebro inaczej wezmą was tu za,
służących.
 A to dlaczego?
- Nie jest zwyczajem w Anglii zdejmować kapelusz przy powitaniu; chciałem to już
panom oznajmić
dzisiaj rano, widząc jakeście odkryli głowy przy spotkaniu się z gospodarzem.
 Wyborne! mruczy p. Pinson.
 Do licha rzecze pan Boisjoli otóż teraz rozumiem, dlaczego wczoraj w nocy ów
spotkany jegomość wziął nas za żebraków!,..
Nasi przyjaciele poczęli się rozglądać po składzie, do którego weszli. Była tu nieprzebrana
ilość najrozmaitszych przedmiotów, niezbędnych dla człowieka ucywilizowanego, a wszystkie
odznaczały się praktycznością i doskonałością wyrobu. P. Boisjoli. wybrawszy sobie wyborny
nóż z fabryki w Scheffield, najznakomitszej w całej Wielkiej Brytanii, zapytał o cenę. Kupiec
wymienił dwadzieścia trzy franki. Panu Boisjoli cena ta zdała się zawysoką, ofiarował przeto
dwadzieścia franków, ale zdziwiło go to niezmiernie, że kupiec, nie odpowiedziawszy ani
słowa, wyjął mu nóż z ręki, włożył go do szafy i usiadł najspokojniej.
 Jakto?... cóż to znaczy?  zapytuje po chwili inżenier.
 Ten zacny człowiek obraził się pańską propo- zycyą objaśnia %7ływe Srebro.  Nie
chce z panem gadać, bo dałeś mu pan do zrozumienia, iż chce cię oszukać.
 Czyż istotnie pyta p. Pinson dobra wiara jest przymiotem tak bardzo
rozpowszechnionym między kupcami londyńskimi, że im można wierzyć na słowo?
 Ależ tak, panowie, a przynajmniej z niezmiernie małemi wyjątkami o
 Jakżebym pragnął, aby zwyczaj taki przyjął się w naszej Francyi powiada paii
Pinson  choćby jedynie dla oszczędności czasu!
Podczas gdy nasi przyjaciele rozpatrywali szafy i półki składa, %7ływe Srebro ze
szczególnem zajęciem przyglądał się nagromadzonym wjednem miejscu ogrze- waczkoin. Po
chwili zapytał on kupca o cenę jednego z tych pożytecznych sprzętów i skrzywił się
nieprzyjemnie, gdy mu wymieniono dwanaście franków.
 A na cóż ci ogrzewaczka?...  pyta p. Pinson.
 Eh... to nic... Przyszło mi na myśl....
 Co za myśl, mów śmiało?
 Widzicie panowie, matka Pitch ma fatalny reumatyzm i wspomina ciÄ…gle
ogrzewaczkę, którą miała za lepszych czasów. Otóż myślałem, że na kupienie nowej wystarczy
mi owe pięć franków, które dostałem od panów, gdy do nich dodam dwa szylingi, obiecane
przez gospodarza hotelu... ale nie przypuszczałem....
Panowie Pinson i Boisjoli spojrzeli na siebie znaczÄ…co.
 Każ zanieść taką ogrzewaczkę dla Pani Pitch przerywa mu p. Boisjoli.  Przyjmij
to jako podarunek.
Trzeba było słowa te powtórzyć chłopcu, tak bardzo zdawał się im niedowierzać. Gdy
ogrzewaczka była już zapakowana, adres podany, a p. Pinson należność zapłacił, %7ł) we Srebro,
z niemaÅ‚em zdziwieniem kupca, jego chÅ‚opców i osób obecnych w sklepie, wykonaÅ‚ »salto
mortale ... Uścisnął następnie po angielsku, to jest z całej siły, ręce swoich dobroczyńców.
Każ pan zanieść te ogrzewaczkę do pani Pitch
 Dobrze rzecze p. Boisjoli bardzo dobrze, tylko nie wywracaj swoich koziołków
w miejscu publicznem, bo z twej przyczyny wezmą, i nas za skoczków. Chodzmy dalej,
zaprowadz nas na wybrzeże, z którego moglibyśmy zobaczyć Tamizę.
 Na wybrzeże?... Tamiza nie ma wybrzeży.
 Jakto, jest więc z obu stron obstawiona budynkami, jakeśmy to widzieli z mostu,
przez który przejeżdżaliśmy onegdaj?
 Tak, domy stoją tuż nad wodą.
 I cóż ty na to, Boisjoli?
 Gdyby Tamiza miała wybrzeża, Sekwana nie przewyższałaby jej w niczem.
 Uwaga patryotyczna! A więc do Zwiętego Pawła!
W półgodziny pózniej nasza trójka stanęła przed
fasadą wielkiej i wspaniałej tej świątyni, która, jak Panteon w Paryżu, jest wystawiona nawzór
sławnego kościoła Zwiętego Piotra w lizymie.
Zbudowana z kamienia portlandzkiego (Portland mała wysepka, stanowiąca przystań w
Weymouth), świątynia ta jest dziełem architekta Wrena. Budowę rozpoczęto w r. 1675,
ukończono zaś w czterdzieści lat pózniej, to jest w r. 1715. Wzniesiono ją na miejscu, na któ-
rym stała niegdyś świątynia bogini Izydy. Jej kopuła ma trzysta czterdzieści stóp wysokości, a
średnica tej kopuły ma stóp przeszło sto. Panowie Pinson i Boisjoli, podziwiając jako znawcy
przepyszne proporcye budynku, zauważyli jednak, iż dwie wrieże, które stoją po obu stronach
fasady, przez własną nieproporcyonalność psują tylko arcydzieło Krysztofora Wrena.
Po obejrzeniu głównej nawy kościoła, zkrytykowa- niu naw bocznych i niektórych wad,
widocznych w rozmiarach pojedyńczych częci, nasi przyjaciele zapragnęli widzieć i wnętrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl