[ Pobierz całość w formacie PDF ]

części ciała słynnym braciom Remi. Fotografię wybrało nowojorskie przedsiębiorstwo trans-
portowe i zostało rozlepione po całym mieście.
- Jesteś zainteresowana? - zapytał facet, z nadzieją unosząc farbowane na blond brwi. -
Wyglądasz dokładnie tak jak dziewczyna, której szukamy.
Serena bawiła się troczkami od białej, kaszmirowej czapki z nausznikami. W ten pią-
tek planowali z Aaronem spędzić cały wieczór razem, pójść coś wypić do Soap w Lower East
Side, oglądać telewizję póznym wieczorem w jej sypialni i... pobyć razem.
Cokolwiek to znaczy.
Tak, jestem zainteresowana, pomyślała Serena. Mogli spotkać się z Aaronem w do-
wolnej chwili. Mieli dla siebie resztę życia! A propozycja, żeby wziąć udział w pokazie Lesa
Besta w czasie nowojorskiego Tygodnia Mody, zdarza się raz w życiu. Nie chciała robić ka-
riery jako modelka, ale miała szansę pokazać Lesowi Bestowi, jak bardzo docenia jego ubra-
nia. No i będzie niezła zabawa. Aaron na pewno to zrozumie. Więcej, to taki wspaniały chło-
pak, że pewnie by ją jeszcze do tego zachęcał.
- Z przyjemnością - odpowiedziała. Zacisnęła swoje niezbyt pełne i niezbyt wąskie
usta, a potem uśmiechnęła się szeroko na myśl o swojej bezczelności. - Ale pod warunkiem,
że dostanę pana kurtkę. Szukałam właśnie takiej dla mojego chłopaka, a wróble ćwierkają, że
pan wziął ostatnią.
Blondyn błyskawicznie ściągnął z siebie jaskrawozieloną kurtkę i fachowo ją złożył.
Podszedł do kasy, zawinął kurtkę w czarny papier i wsunął paczkę do białej reklamówki Lesa
Besta.
- Proszę, skarbie. - Podał torbę Serenie. - Nosiłem ją raptem przez jakąś godzinę. Gra-
tis, to prezent od nas. Więc widzimy się w namiocie Lesa w Bryant Park w piątek, punkt
czwarta, dobrze? Będziesz na liście i możesz zaprosić przyjaciół. Szukaj dziewczyn z notatni-
kami i słuchawkami. Wyjaśnią ci dokładnie, gdzie masz iść.
Serena wzięła reklamówkę. Udało się!
- Nie muszę niczego przymierzać ani ćwiczyć chodzenia na wybiegu, nic takiego? -
zapytała, naciągając na uszy białą czapkę.
Facet przewrócił oczami w teatralny sposób, jakby mówił  nie wygłupiaj się .
- Słonko, jesteś naturalna. Zaufaj mi, będziesz świetnie wyglądać, niezależnie od tego,
co zrobisz. - Podał jej wizytówkę. Wydrukowane na niej było: GUY REED, CHIEF D'AFHAIRS, LES
BEST COUTURE. - Jeśli będziesz miała jakieś pytania, zadzwoń. - Cmoknął Serenę w policzek. -
Ej, czym tak pachniesz?
Uśmiechnęła się. Przyzwyczaiła się też, że ludzie pytają ją o ten zapach.
- Sama mieszam olejki - powiedziała w pełni świadoma tego, że jej odpowiedz jest
równie tajemnicza, jak sam zapach.
Guy zamknął oczy i zaciągnął się głęboko.
- Mm... piękne! - Otworzył oczy. - Powiem Lesowi i o tym zapachu. Szukał czegoś
charakterystycznego. - Pociągnął żartobliwie troki od czapki Sereny. - Do zobaczenie w pią-
tek, laleczko. Trzymaj się ciepło. I nie zapomnij, że przyjęcie po pokazie jest jeszcze lepsze
od samego pokazu!
Serena posłała mu pocałunek i wyszła na zimne powietrze. Nie mogła się doczekać
chwili, kiedy da Aaronowi prezent i podzieli się nowinami. Mógłby założyć kurtkę na pokaz,
a potem wpadliby razem na imprezę, żeby mogła się nim popisać.
Na dworze, nim zdążyła podnieść dłoń w jednopalczastej, kaszmirowej rękawiczce,
cztery taksówki na Czternastej Zachodniej zatrzymały się z piskiem i zatrąbiły, żeby przycią-
gnąć jej uwagę.
Widzicie, jak trudno jest być piękną?
V wstrząsa światem
Ruby znowu miała fazę na Marinę Stewart. Kuszący zapach świeżo upieczonych cia-
steczek zaleciał do pokoju Vanessy, która właśnie sortowała materiały przysłane do  Rancor ,
pisma artystycznego prowadzonego przez uczennice szkoły Constance Billard. Vanessa była
jej redaktor naczelną. Gorąco biło od grzejników, a wycie karetek i klaksonów samochodo-
wych wlatywało przez dwa otwarte okna. Podłoga z gołych desek była usiana zgłoszonymi
materiałami - leżało tam dwadzieścia jeden biało - czarnych fotografii przedstawiających
chmury, stopy, oczy albo psa, trzy nowele opowiadające o nauce jazdy, kiedy autorka mimo
szacunku dla rodziców i wdzięczności za to wszystko, co dla niej zrobili, poczuła zew wolno-
ści, oraz siedem wierszy o znaczeniu przyjazni.
Nuda.
Po trzeciej nowelce Vanessa wzięła z łazienki pastę cukrową Ruby do depilacji. Pasta
cukrowa była mazista, z naturalnych składników i  praktycznie bezbolesna w użyciu. Nakła-
dało się na nogi brązową maz , przyklejało pasek materiału, u potem odrywało się go razem z
włoskami.
Bezbolesne? Aha, jasne!
Vanessa zrzuciła czarne legginsy na podłogę, rozłożyła czarny ręcznik kąpielowy na
czarno - szarym patchworku pełniącym funkcję kapy i usiadła na nim. Polała blade, krępe
łydki masą cukrową. Czuła się jak gigantyczny lukrowany pączek. Zwykle absolutnie nie
przejmowała się takimi głupotami, ale teraz Dan będzie się zadawał z supermodelkami, agen-
tami i projektantami mody, więc pomyślała, że trzeba się trochę wysilić i zrobić coś z włosa-
mi na nogach. Poza tym wiosna tuż - tuż. Może nawet coś Vanessie odbije i włoży minispód-
niczkę?
- Cholera! - pisnęła, gdy oderwała pierwszy pasek gazy. Kto wpadł na pomysł, że ko-
biety mają mieć skórę gładką i bez włosów jak małe dzieci? Co. do cholery, jest złego w ma-
łych włoskach? Większość mężczyzn jest nimi pokryta.
Oderwała kolejny pasek.
- Chryste! - No dobra, to było czyste szaleństwo. Miała tak zaczerwienioną i podraż-
nioną skórę, że nie zdziwiłaby się, gdyby zobaczyła krew płynącą z mieszków włosowych.
Zadzwonił telefon. Złapała słuchawkę i warknęła:
- Jeżeli to ty, Dan, to wiedz, że własnoręcznie wyrywam sobie pieprzone włoski z cia-
ła i robię to dla ciebie. I muszę przyznać, że to jest cholernie romantyczne, jeżeli chcesz znać
moje zdanie!
- Słucham? Vanessa Abrams? Mówi Ken Mogul, reżyser. Wysiałaś mi swój film o
Nowym Jorku parę tygodni temu. Spotkaliśmy się w parku na sylwestra, pamiętasz?
Vanessa usiadła prosto i poprawiła słuchawkę przy uchu. Ken Mogul był jednym z
najsłynniejszych niezależnych twórców filmowych. W Boże Narodzenie natknął się na kawa-
łek filmu Vanessy w Internecie. Filmik zrobił na nim takie wrażenie, że przyleciał z Kalifor-
nii, żeby się z nią spotkać. Znalazł ją dokładnie o północy w sylwestra i w tym samym mo-
mencie zjawił się Dan, by zafundować jej wielkiego, tłustego, noworocznego całusa. Nie trze-
ba więc tłumaczyć, że Vanessa w pewnym sensie olała Kena Mogula. Ale wysiliła się i wy-
słała mu swój film o Nowym Jorku, gdy go wreszcie skończyła.
- Tak, pamiętam - odpowiedziała szybko, kompletnie zaskoczona tym, że reżyser na-
dal chciał z nią rozmawiać. - Co słychać?
- Mam nadzieję, że nie będziesz mieć pretensji, ale pokazałem twój film Jedediahowi
Angelowi, który jest moim bliskim przyjacielem. Chce, żeby twój film robił za tło do jego po-
kazu w Tygodniu Mody.
Vanessa zawinęła czarny ręcznik wokół nóg. Była trochę zakłopotana - rozmawiała z
Kenem Mogulem niemal naga i wysmarowana brązową cukrową mazią.
- Jeremiah jaki? - zapytała.
Ken zawsze mówił jak w obcym języku - po hollywoodzku i tym razem Vanessa abso-
lutnie nie miała pojęcia, o kim jest mowa.
- Jedediah Angel. To projektant mody. Robi ubrania dla marki Cult of Humanity. Bar- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl