[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tensji nie zgłosi. W wojaże żadne się nie wybiorę, bo choć zdrowie
mi dopisuje, to jednak sił i chęci braknie. Hania, córka moja, głupia,
wnuczka Dorotka sztywna jakaś i niemrawa, może ty trochę fantazji
okażesz. W testamencie zadbam, byś swoje dostała. . .
Tu Justyna przypomniała sobie nagle, że przecież nie do niej ten list był pisany,
tylko do jej starszej siostry, Heleny. No, jeśli na rozum Heleny prababcia liczyła. . .
Znów pomyślała o sobie i wstręt ją ogarnął. Odsiedziała przy biurku jesz-
cze dobrą godzinę, bezskutecznie starając się uporządkować myśli. Podniosła się
wreszcie, z wszystkich pozostałości po pannie Dominice i prababci zrobiła wielką
pakę, okleiła ją plastrem opatrunkowym, dodatkowo obwiązała sznurkiem i naj-
zwyczajniej w świecie upchnęła na dolnej półce staroświeckiej etażerki, stojącej
w dawnej sypialni Idalki i Andrzeja.
Po czym, wbrew sobie i z wielką niechęcią, przystąpiła do szukania kluczy na
kółku. . .
* * *
Od swoich najmłodszych lat Agnieszka słyszała mnóstwo gadania o pienią-
dzach.
199
Z gadania wyraznie wynikało, że stanowią one podstawę i świat na nich stoi.
Likwidują wszelkie kłopoty, decydują o ludzkiej egzystencji, rozwiązują proble-
my i ułatwiają wszystko, bez nich zaś życie robi się okropnie skomplikowane
i nieznośnie trudne.
Jako dziecko grzeczne i dobrze wychowane, nie wtrącała się do rozmów osób
dorosłych, siedziała przy stole cicho i tylko pilnie słuchała. Dzięki czemu w wieku
dwunastu lat, na imieninach babci, zapamiętała sobie niezwykłą uwagę, jaka przy
owym stole padła.
Najpierw była mowa o Ewie, jej ciotecznej siostrze, która świeżutko uzyska-
ła pełnoletność, przed dwoma tygodniami zaledwie wyjechała na wycieczkę do
Wiednia i właśnie wyszło na jaw, że już nie wróci. Wybrała wolność. Wyjdzie
tam za mąż i dostanie zezwolenie na pracę, zapewne w jakimś hotelu. Nikt się na
nią zbytnio nie oburzał, bo wiadomo było, że cokolwiek by robiła, z pewnością
zarobi więcej pieniędzy niż tu.
Z Ewy rozmowa jakoś automatycznie przeszła na żonę stryja Karola, brata oj-
ca Agnieszki. Od stryja Karola jakiś czas temu owa żona uciekła, zabierając ze
sobą trzyletniego syna i łącząc się węzłem pozamałżeńskim z tureckim handlow-
cem. Takie słowa Agnieszka słyszała już wcześniej i również zapamiętała dosko-
nale. Skąd wytrzasnęła tureckiego handlowca, nikt nie miał pojęcia, ale pewne
było, że on się dziko zakochał w korpulentnej blondynce, ją zaś skusił pierścień
z brylantem i diamentowy naszyjnik. Stryj Karol na pierścienie i naszyjniki nie
mógł sobie pozwolić. Właśnie ostatnio dostał od niej list.
Z wielką satysfakcją wytyka mi różnicę majątkową, moją i pana Selima
czy jak mu tam rzekł z westchnieniem.
Nie umywam się do niego, ponadto płomienne uczucia Wschodu zdecydo-
wanie przerastają chłód uczuć europejskich. . .
Płomienne uczucia już w niej przecież szalały, te do ciebie zauważyła
zgryzliwie cioteczna babka Amelia.
A tak, ale to było wtedy, kiedy wasza pra-prababcia sypnęła złotem ze
ściany. Złoto nie wytrzymało konkurencji z diamentami i uczucia odbiegły w siną
dal. . .
Te ostatnie słowa zaciekawiły Agnieszkę nadzwyczajnie. Cóż to za sprawa
ze złotem, sypiącym się ze ściany? Niczego podobnego nie pamiętała, zapewne
taki cud nastąpił jeszcze przed jej urodzeniem? Dyskretnie rzuciła okiem na dwa
stare portrety rodzinne i postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o niezwykłym
wydarzeniu.
Zaraz nazajutrz nie wróciła do domu prosto ze szkoły, tylko udała się z wizytą
do babci i dziadka. Była pewna, że o tej porze zastanie ich w domu. Prawdopo-
dobnie nawet zaproszą ją na obiad, a matkę o jej obecności zawiadomią przez
telefon. Z wczorajszych imienin został tort i szarlotka. . .
Babciu spytała grzecznie, jawnie spoglądając na portret staroświecko
200
ubranej damy. Jak to było z tym złotem, które prababcia sypała ze ściany? Bo
to jest prababcia, nie?
Justyna wzdrygnęła się lekko, ale tylko wewnętrznie. Przypomniała sobie na-
gle, jak u Marynki w szkole przeszło ćwierć wieku temu wybuchła awantura przez
kochankę Napoleona.
Skąd ci coś podobnego przyszło do głowy?
Stryj Karol wczoraj mówił, że prababcia sypała.
Dla ciebie jest więcej tych pra. Czekaj, policzę, ile to wychodzi. . . Dla
mnie. . . dla prababci. . . i w drugą stronę. . . Pięć. Dla ciebie to jest pra-pra-pra-
-pra-prababcia.
Agnieszce spodobała się ta ilość przodkiń w prostej linii. Lubiła przeszłość,
zamiast bajek domagała się opowieści o zamierzchłych czasach i wydarzeniach,
wszystko jedno jakich, drobnych czy ważnych. Celowała w tych opowiadaniach
babcia, niekiedy uzupełniała je cioteczna babcia Amelia, a czasem dorzucał swoje
dziadek. Nikt inny nie wiedział tyle co oni.
No więc, babciu, bardzo dobrze, to jak ona sypała? I kiedy to było? I jak to
wyglądało? Opowiedz!
Teraz zaraz? Za chwilę będzie obiad.
Zacznij teraz, a resztę po obiedzie. Bo potem muszę wrócić do domu i od-
rabiać lekcje.
W czasie obiadu mógł się wtrącić dziadek i uzupełnić tajemniczą historię,
która w ten sposób byłaby jeszcze ciekawsza. Agnieszka bardzo na to liczyła.
Justyna dała się przekonać bez trudu. Już od pewnego czasu dostrzegała we
wnuczce historyczne upodobania, bliskie jej własnym. Obawiała się ich trochę,
całą jej klęskę życiową, dotychczas utrzymaną w sekrecie, Agnieszka mogła kie-
dyś wykryć i ujawnić powszechnie, że szacowna rzekomo babcia de facto była
idiotką, niegodną nawet potępienia. Gdybyż przynajmniej zachowała to przy so- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
tensji nie zgłosi. W wojaże żadne się nie wybiorę, bo choć zdrowie
mi dopisuje, to jednak sił i chęci braknie. Hania, córka moja, głupia,
wnuczka Dorotka sztywna jakaś i niemrawa, może ty trochę fantazji
okażesz. W testamencie zadbam, byś swoje dostała. . .
Tu Justyna przypomniała sobie nagle, że przecież nie do niej ten list był pisany,
tylko do jej starszej siostry, Heleny. No, jeśli na rozum Heleny prababcia liczyła. . .
Znów pomyślała o sobie i wstręt ją ogarnął. Odsiedziała przy biurku jesz-
cze dobrą godzinę, bezskutecznie starając się uporządkować myśli. Podniosła się
wreszcie, z wszystkich pozostałości po pannie Dominice i prababci zrobiła wielką
pakę, okleiła ją plastrem opatrunkowym, dodatkowo obwiązała sznurkiem i naj-
zwyczajniej w świecie upchnęła na dolnej półce staroświeckiej etażerki, stojącej
w dawnej sypialni Idalki i Andrzeja.
Po czym, wbrew sobie i z wielką niechęcią, przystąpiła do szukania kluczy na
kółku. . .
* * *
Od swoich najmłodszych lat Agnieszka słyszała mnóstwo gadania o pienią-
dzach.
199
Z gadania wyraznie wynikało, że stanowią one podstawę i świat na nich stoi.
Likwidują wszelkie kłopoty, decydują o ludzkiej egzystencji, rozwiązują proble-
my i ułatwiają wszystko, bez nich zaś życie robi się okropnie skomplikowane
i nieznośnie trudne.
Jako dziecko grzeczne i dobrze wychowane, nie wtrącała się do rozmów osób
dorosłych, siedziała przy stole cicho i tylko pilnie słuchała. Dzięki czemu w wieku
dwunastu lat, na imieninach babci, zapamiętała sobie niezwykłą uwagę, jaka przy
owym stole padła.
Najpierw była mowa o Ewie, jej ciotecznej siostrze, która świeżutko uzyska-
ła pełnoletność, przed dwoma tygodniami zaledwie wyjechała na wycieczkę do
Wiednia i właśnie wyszło na jaw, że już nie wróci. Wybrała wolność. Wyjdzie
tam za mąż i dostanie zezwolenie na pracę, zapewne w jakimś hotelu. Nikt się na
nią zbytnio nie oburzał, bo wiadomo było, że cokolwiek by robiła, z pewnością
zarobi więcej pieniędzy niż tu.
Z Ewy rozmowa jakoś automatycznie przeszła na żonę stryja Karola, brata oj-
ca Agnieszki. Od stryja Karola jakiś czas temu owa żona uciekła, zabierając ze
sobą trzyletniego syna i łącząc się węzłem pozamałżeńskim z tureckim handlow-
cem. Takie słowa Agnieszka słyszała już wcześniej i również zapamiętała dosko-
nale. Skąd wytrzasnęła tureckiego handlowca, nikt nie miał pojęcia, ale pewne
było, że on się dziko zakochał w korpulentnej blondynce, ją zaś skusił pierścień
z brylantem i diamentowy naszyjnik. Stryj Karol na pierścienie i naszyjniki nie
mógł sobie pozwolić. Właśnie ostatnio dostał od niej list.
Z wielką satysfakcją wytyka mi różnicę majątkową, moją i pana Selima
czy jak mu tam rzekł z westchnieniem.
Nie umywam się do niego, ponadto płomienne uczucia Wschodu zdecydo-
wanie przerastają chłód uczuć europejskich. . .
Płomienne uczucia już w niej przecież szalały, te do ciebie zauważyła
zgryzliwie cioteczna babka Amelia.
A tak, ale to było wtedy, kiedy wasza pra-prababcia sypnęła złotem ze
ściany. Złoto nie wytrzymało konkurencji z diamentami i uczucia odbiegły w siną
dal. . .
Te ostatnie słowa zaciekawiły Agnieszkę nadzwyczajnie. Cóż to za sprawa
ze złotem, sypiącym się ze ściany? Niczego podobnego nie pamiętała, zapewne
taki cud nastąpił jeszcze przed jej urodzeniem? Dyskretnie rzuciła okiem na dwa
stare portrety rodzinne i postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o niezwykłym
wydarzeniu.
Zaraz nazajutrz nie wróciła do domu prosto ze szkoły, tylko udała się z wizytą
do babci i dziadka. Była pewna, że o tej porze zastanie ich w domu. Prawdopo-
dobnie nawet zaproszą ją na obiad, a matkę o jej obecności zawiadomią przez
telefon. Z wczorajszych imienin został tort i szarlotka. . .
Babciu spytała grzecznie, jawnie spoglądając na portret staroświecko
200
ubranej damy. Jak to było z tym złotem, które prababcia sypała ze ściany? Bo
to jest prababcia, nie?
Justyna wzdrygnęła się lekko, ale tylko wewnętrznie. Przypomniała sobie na-
gle, jak u Marynki w szkole przeszło ćwierć wieku temu wybuchła awantura przez
kochankę Napoleona.
Skąd ci coś podobnego przyszło do głowy?
Stryj Karol wczoraj mówił, że prababcia sypała.
Dla ciebie jest więcej tych pra. Czekaj, policzę, ile to wychodzi. . . Dla
mnie. . . dla prababci. . . i w drugą stronę. . . Pięć. Dla ciebie to jest pra-pra-pra-
-pra-prababcia.
Agnieszce spodobała się ta ilość przodkiń w prostej linii. Lubiła przeszłość,
zamiast bajek domagała się opowieści o zamierzchłych czasach i wydarzeniach,
wszystko jedno jakich, drobnych czy ważnych. Celowała w tych opowiadaniach
babcia, niekiedy uzupełniała je cioteczna babcia Amelia, a czasem dorzucał swoje
dziadek. Nikt inny nie wiedział tyle co oni.
No więc, babciu, bardzo dobrze, to jak ona sypała? I kiedy to było? I jak to
wyglądało? Opowiedz!
Teraz zaraz? Za chwilę będzie obiad.
Zacznij teraz, a resztę po obiedzie. Bo potem muszę wrócić do domu i od-
rabiać lekcje.
W czasie obiadu mógł się wtrącić dziadek i uzupełnić tajemniczą historię,
która w ten sposób byłaby jeszcze ciekawsza. Agnieszka bardzo na to liczyła.
Justyna dała się przekonać bez trudu. Już od pewnego czasu dostrzegała we
wnuczce historyczne upodobania, bliskie jej własnym. Obawiała się ich trochę,
całą jej klęskę życiową, dotychczas utrzymaną w sekrecie, Agnieszka mogła kie-
dyś wykryć i ujawnić powszechnie, że szacowna rzekomo babcia de facto była
idiotką, niegodną nawet potępienia. Gdybyż przynajmniej zachowała to przy so- [ Pobierz całość w formacie PDF ]