[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obłąkanym sercu i spaczonym umyśle, których to przyczyn usunąć nie jest w stanie żaden z królów
tego świata.
Biada temu, kto drwi z chorego, poszukującego istotnego zródła zła, kto uświadamia go i przez to
zwiększa jego chorobę i życie czyni mu boleśniejszym jeszcze; kto urąga biednemu sercu jego,
dążącemu pielgrzymką do Zwiętego Grobu, by uciszyć wyrzuty sumienia swego i uleczyć cierpienia
swoje. Każda rana jego stóp, depczących ścieżki najeżone cierniami, jest balsamem dla znękanej
duszy, po każdym dniu mozolnej wędrówki kładzie się na spoczynek serce jego bardziej swobodnie,
czując ulgę w męce. Czyż śmiecie to nazywać urojeniem, wy, przekupnie pustych stów, wylęgający się
pod pierzynami? Urojenie? O Boże! Azy mi się cisną do oczu! Stworzyłeś człowieka tak biednym i
opuszczonym, po cóż mu tedy przydałeś jeszcze bliznich, którzy okradają go z tego ubóstwa, z tej
odrobiny zaufania, jakie żywi ku tobie, o Boże miłości! Czymże jest bowiem wiara w moc leczniczą
jakiegoś korzonka, jakichś tam łez winorośli, jeśli nie zaufaniem, że tchnąłeś we wszystko, coś stworzył
wokół, siłę leczniczą i ukojną, których nam tak bardzo i tak ciągle potrzeba? Ojcze nieznany! Ojcze,
któryś mieszkał zawsze w duszy mojej, a teraz jeno odwróciłeś ode mnie oblicze[61]... zawołaj mnie,
każ mi przyjść do siebie! nie milcz dłużej, milczenia bowiem twojego nie usłyszy dusza moja i nie
wstrzyma się. Czyżby człowiek-ojciec mógł trwać dalej w gniewie, gdyby mu rzucił się na szyję
niespodziewanie przybyły syn i zawołał; - Wróciłem, ojcze mój![62] Nie gniewaj się, że przerwałem
wędrówkę, w której dłużej wytrwać miałem wedle woli twojej[63]. Zwiat jest cały jednaki, wszędzie
jest praca, trud i nagroda, zapłata i radość, ale cóż mi z tego? Dobrze mi tam, gdzie ty jesteś i w
obliczu twoim chcę cierpieć i radować się... Czyż ty, drogi ojcze niebieski, mógłbyś odprawić z niczym
syna swego?
1 grudnia
Wilhelmie! Człowiek, o którym ci pisałem, ów szczęśliwy biedak, był pisarzem u ojca Loty, zapałał ku
niej namiętnością, ukrywał to, potem wyznał, został wydalony ze służby i oszalał. Zrozumiesz pewnie,
jakich uczuć doznawałem, kiedy mi Albert historię tę opowiadał z takim spokojem, z jakim ty zapewne
odczytasz te moje słowa.
4 grudnia
Posłuchaj... Ze mną już, widzisz, koniec, nie zniosę tego dłużej! Dzisiaj siedziałem przy niej... , a ona
grała na fortepianie różne melodie z nieopisanym wyrazem... Siostra jej ubierała na mych kolanach
lalkę. Oczy me napełnione były łzami. Pochyliłem się, zobaczyłem jej obrączkę ślubną... , łzy puściły mi
się strumieniem. A ona zaczęła nagle ową niebiańską, znaną melodię, tak to uczyniła niespodziewanie,
że dreszcz mi przeniknął duszę i zjawiły się wspomnienia minionych czasów, kiedy pieśń ową
słyszałem. Przeżywałem okresy walk i cierpień, pomarłych. nadziei, a potem... Zacząłem chodzić po
pokoju, a serce biło mi młotem. Nagle rzuciłem się ku niej, wołając: - Na miłość boską, przestań pani! -
Przerwała i patrzyła w osłupieniu. - Werterze - powiedziała z uśmiechem, który mi przeniknął duszę -
Werterze, pan jesteś ciężko chory! Masz wstręt do ulubionych swych potraw! Idz pan! Proszę, uspokój
się... - Wybiegłem i... Boże, ty widzisz niedolę moją i zakończysz ją!
6 grudnia
O, jakże mnie prześladuje jej postać! Czuję ją w duszy mej we śnie i na jawie! Gdy zamknę powieki,
czuję pod czołem tu, gdzie ogniskuje się wzrok wewnętrzny, widzę jej czarne oczy. Tutaj jest coś,
czego ci powiedzieć nie umiem. Gdy tylko zamknę oczy, widzę je, wydają mi się jak morze czy
przepaść i nie znikają... czuję je pod czaszką.
Podobno półbogiem jest człowiek? I cóż stąd, gdy sił mu nie staje w chwili, kiedy potrzebuje ich
najbardziej. Cóż mu stąd, jeśli zarówno wśród wzlotu najwyższej radości, jak i wśród pognębienia
najsroższego bólu, musi powracać do onej człowieczej normy, do poziomu onej jałowej, tępej i zimnej
świadomości i nie może, chociaż pragnie i tęskni, zatonąć w toniach nieskończoności!
WYDAWCA DO CZYTELNIKA
Szkoda prawdziwa, że nie pozostało nam z ostatnich, przedziwnych przeżyć przyjaciela naszego tyle
materiału rękopiśmiennego, byśmy nie byli zmuszeni przerywać opowiadaniem toku jego własnych
listów.
Stało się jednak inaczej, przeto postarałem się zebrać dokładne wiadomości z ust ludzi dobrze
poinformowanych. Są one bardzo proste i z wyjątkiem drobnych szczegółów zgadzają się ze sobą w
zupełności. Różnice dotyczą jedynie zapatrywań osób głównych i sądy o nich są rozbieżne.
Jest tedy zadaniem naszym opowiedzieć wiernie to, czegośmy się dowiedzieć zdołali, oraz dołączyć
pozostałe listy zmarłego, nie pomijając lekceważeniem najmniejszego nawet świstka, z uwagi na to, jak
trudną jest rzeczą odkryć powód czynu najdrobniejszego nawet, gdy idzie o osobistość nieprzeciętną.
Zniechęcenie i smutek ogarniały coraz bardziej duszę Wertera, splątały się z sobą i owładnęły wkrótce
całą jego istotą. Równowaga jego ducha została zniweczona, wewnętrzna gorączka i gwałtowność
zmieniły najzupełniej jego charakter, wywołały nieznane dotąd objawy i doprowadziły go w końcu do
stanu wyczerpania, z którego porywał się jeszcze czasem do walki ze złem z energią większą niż dotąd,
ale zaraz opadał. Udręka serca podkopała siły jego ducha, znikło ożywienie, znikła bystrość umysłu,
stał się ponurym w towarzystwie, coraz bardziej zapadając w rozpacz i w miarę tego stając się coraz to
niesprawiedliwszym. Tego przynajmniej byli zdania przyjaciele Alberta. Twierdzą, że Werter nie był w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
obłąkanym sercu i spaczonym umyśle, których to przyczyn usunąć nie jest w stanie żaden z królów
tego świata.
Biada temu, kto drwi z chorego, poszukującego istotnego zródła zła, kto uświadamia go i przez to
zwiększa jego chorobę i życie czyni mu boleśniejszym jeszcze; kto urąga biednemu sercu jego,
dążącemu pielgrzymką do Zwiętego Grobu, by uciszyć wyrzuty sumienia swego i uleczyć cierpienia
swoje. Każda rana jego stóp, depczących ścieżki najeżone cierniami, jest balsamem dla znękanej
duszy, po każdym dniu mozolnej wędrówki kładzie się na spoczynek serce jego bardziej swobodnie,
czując ulgę w męce. Czyż śmiecie to nazywać urojeniem, wy, przekupnie pustych stów, wylęgający się
pod pierzynami? Urojenie? O Boże! Azy mi się cisną do oczu! Stworzyłeś człowieka tak biednym i
opuszczonym, po cóż mu tedy przydałeś jeszcze bliznich, którzy okradają go z tego ubóstwa, z tej
odrobiny zaufania, jakie żywi ku tobie, o Boże miłości! Czymże jest bowiem wiara w moc leczniczą
jakiegoś korzonka, jakichś tam łez winorośli, jeśli nie zaufaniem, że tchnąłeś we wszystko, coś stworzył
wokół, siłę leczniczą i ukojną, których nam tak bardzo i tak ciągle potrzeba? Ojcze nieznany! Ojcze,
któryś mieszkał zawsze w duszy mojej, a teraz jeno odwróciłeś ode mnie oblicze[61]... zawołaj mnie,
każ mi przyjść do siebie! nie milcz dłużej, milczenia bowiem twojego nie usłyszy dusza moja i nie
wstrzyma się. Czyżby człowiek-ojciec mógł trwać dalej w gniewie, gdyby mu rzucił się na szyję
niespodziewanie przybyły syn i zawołał; - Wróciłem, ojcze mój![62] Nie gniewaj się, że przerwałem
wędrówkę, w której dłużej wytrwać miałem wedle woli twojej[63]. Zwiat jest cały jednaki, wszędzie
jest praca, trud i nagroda, zapłata i radość, ale cóż mi z tego? Dobrze mi tam, gdzie ty jesteś i w
obliczu twoim chcę cierpieć i radować się... Czyż ty, drogi ojcze niebieski, mógłbyś odprawić z niczym
syna swego?
1 grudnia
Wilhelmie! Człowiek, o którym ci pisałem, ów szczęśliwy biedak, był pisarzem u ojca Loty, zapałał ku
niej namiętnością, ukrywał to, potem wyznał, został wydalony ze służby i oszalał. Zrozumiesz pewnie,
jakich uczuć doznawałem, kiedy mi Albert historię tę opowiadał z takim spokojem, z jakim ty zapewne
odczytasz te moje słowa.
4 grudnia
Posłuchaj... Ze mną już, widzisz, koniec, nie zniosę tego dłużej! Dzisiaj siedziałem przy niej... , a ona
grała na fortepianie różne melodie z nieopisanym wyrazem... Siostra jej ubierała na mych kolanach
lalkę. Oczy me napełnione były łzami. Pochyliłem się, zobaczyłem jej obrączkę ślubną... , łzy puściły mi
się strumieniem. A ona zaczęła nagle ową niebiańską, znaną melodię, tak to uczyniła niespodziewanie,
że dreszcz mi przeniknął duszę i zjawiły się wspomnienia minionych czasów, kiedy pieśń ową
słyszałem. Przeżywałem okresy walk i cierpień, pomarłych. nadziei, a potem... Zacząłem chodzić po
pokoju, a serce biło mi młotem. Nagle rzuciłem się ku niej, wołając: - Na miłość boską, przestań pani! -
Przerwała i patrzyła w osłupieniu. - Werterze - powiedziała z uśmiechem, który mi przeniknął duszę -
Werterze, pan jesteś ciężko chory! Masz wstręt do ulubionych swych potraw! Idz pan! Proszę, uspokój
się... - Wybiegłem i... Boże, ty widzisz niedolę moją i zakończysz ją!
6 grudnia
O, jakże mnie prześladuje jej postać! Czuję ją w duszy mej we śnie i na jawie! Gdy zamknę powieki,
czuję pod czołem tu, gdzie ogniskuje się wzrok wewnętrzny, widzę jej czarne oczy. Tutaj jest coś,
czego ci powiedzieć nie umiem. Gdy tylko zamknę oczy, widzę je, wydają mi się jak morze czy
przepaść i nie znikają... czuję je pod czaszką.
Podobno półbogiem jest człowiek? I cóż stąd, gdy sił mu nie staje w chwili, kiedy potrzebuje ich
najbardziej. Cóż mu stąd, jeśli zarówno wśród wzlotu najwyższej radości, jak i wśród pognębienia
najsroższego bólu, musi powracać do onej człowieczej normy, do poziomu onej jałowej, tępej i zimnej
świadomości i nie może, chociaż pragnie i tęskni, zatonąć w toniach nieskończoności!
WYDAWCA DO CZYTELNIKA
Szkoda prawdziwa, że nie pozostało nam z ostatnich, przedziwnych przeżyć przyjaciela naszego tyle
materiału rękopiśmiennego, byśmy nie byli zmuszeni przerywać opowiadaniem toku jego własnych
listów.
Stało się jednak inaczej, przeto postarałem się zebrać dokładne wiadomości z ust ludzi dobrze
poinformowanych. Są one bardzo proste i z wyjątkiem drobnych szczegółów zgadzają się ze sobą w
zupełności. Różnice dotyczą jedynie zapatrywań osób głównych i sądy o nich są rozbieżne.
Jest tedy zadaniem naszym opowiedzieć wiernie to, czegośmy się dowiedzieć zdołali, oraz dołączyć
pozostałe listy zmarłego, nie pomijając lekceważeniem najmniejszego nawet świstka, z uwagi na to, jak
trudną jest rzeczą odkryć powód czynu najdrobniejszego nawet, gdy idzie o osobistość nieprzeciętną.
Zniechęcenie i smutek ogarniały coraz bardziej duszę Wertera, splątały się z sobą i owładnęły wkrótce
całą jego istotą. Równowaga jego ducha została zniweczona, wewnętrzna gorączka i gwałtowność
zmieniły najzupełniej jego charakter, wywołały nieznane dotąd objawy i doprowadziły go w końcu do
stanu wyczerpania, z którego porywał się jeszcze czasem do walki ze złem z energią większą niż dotąd,
ale zaraz opadał. Udręka serca podkopała siły jego ducha, znikło ożywienie, znikła bystrość umysłu,
stał się ponurym w towarzystwie, coraz bardziej zapadając w rozpacz i w miarę tego stając się coraz to
niesprawiedliwszym. Tego przynajmniej byli zdania przyjaciele Alberta. Twierdzą, że Werter nie był w [ Pobierz całość w formacie PDF ]