[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na mojej skórze, swoje własne słowa. Nie wierzy w nie, to oczywiste, tak jak oczywiste jest to, że
byłam idiotką, wierząc, że mają dla niego jakiekolwiek znaczenie. Opuszczam rękę, oddycham
z trudem i boję się, że zaraz zwymiotuję, więc pospiesznie zakrywam usta. Tyler natychmiast
wykorzystuje okazję, chwyta mnie za ramiona i odsuwa na bok. Szarpnięciem otwiera drzwi
i wychodzi na korytarz.
Nasze krzyki musiały obudzić Gucci, która siedzi pod drzwiami. Tyler wpada na nią, jakby
w ogóle jej nie widział. Gucci skomle przerazliwie i umyka spod drzwi.
Tylerze!
Kurwa mruczy i próbuje odzyskać równowagę. Zatrzymuje się w korytarzu, marszczy
czoło i idzie do salonu. Ruszam za nim, zastanawiając się, co mogłoby go zatrzymać albo sprawić,
że przemyśli swoją decyzję. Kiedy sięga po leżący na kanapie worek, powtarzam jedyne słowo,
które przychodzi mi do głowy. Proszę, proszę, proszę. W gardle mam tak sucho, że mówienie
sprawia mi ból. Po raz kolejny staję Tylerowi na drodze i kładę mu rękę na piersi. Proszę, nie rób
tego. Jesteś zdenerwowany i zachowujesz się irracjonalnie. To wszystko, Tylerze szepczę
łamiącym się głosem. Czuję, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Nie potrafisz nawet powiedzieć,
dlaczego chcesz to zrobić. Jeśli naprawdę chcesz wyjechać z Santa Monica, jedz ze mną do
Chicago. I nie powtarzaj, że już nie chcesz ze mną być, bo ci nie wierzę. Teraz już wszystko będzie
inaczej. W końcu powiedzieliśmy prawdę! Najtrudniejsze już za nami! A ty nagle zmieniłeś zdanie?
Tyler znowu zamyka oczy, bo to najprostszy sposób, żeby na mnie nie patrzeć. Odkąd mnie
zbudził, chyba ani razu nie spojrzał mi prosto w oczy. Rozchyla usta i oddycha, a zaraz potem
powoli kręci głową. To wszystko. %7ładnej odpowiedzi. %7ładnych wyjaśnień. Jedynie nieznaczny ruch
głową, który oznacza, że cokolwiek powiem, on i tak wyjedzie.
Nakrywa moje ręce dłońmi, ściska je i opuszcza. Tak bardzo staram się opanować łzy, że
nawet nie próbuję go powstrzymać. Dlatego nic nie robię, kiedy się odwraca i idzie w stronę drzwi.
Nie biegnę za nim. Ani drgnę. Po prostu gapię się w ścianę. Usta mi drżą, a po policzkach spływają
łzy. Zakrywam dłonią usta i przełykam z trudem, tłumiąc szloch. Nie chcę, żeby wiedział, że
płaczę, ale gdy słyszę, jak otwiera drzwi, ogarnia mnie nieopisana złość.
A więc wkurzyliśmy naszych rodziców bez powodu? pytam i się odwracam.
Skrzywdziliśmy Deana bez powodu? krzyczę, zaciskając zęby i ocierając policzki. Tyler
odwraca się i słucha. Wszystko po to, żebyś w ostatniej chwili stchórzył?
To nie tchórzostwo. Oburza się, jakby nagle odzyskał głos i postanowił porozmawiać.
Patrzy na mnie przez ramię, a w jego oczach widzę emocje, których nie potrafię nazwać. Po
prostu muszę pobyć sam. Wrócę, kiedy będę gotowy.
Ale ja cię kocham szepczę. Nie dlatego, że mam nadzieję, iż zmieni zdanie, ale dlatego,
że chcę, żeby pamiętał o tym, kiedy zamknie za sobą drzwi.
A ja ciebie potrzebuję mówi. To dziwne wyznanie, zważywszy na okoliczności. Przeczy
temu, co mówił wcześniej, że nie chce dłużej tego ciągnąć i że się poddaje. Na tym polega
problem, Eden. Jedynym powodem, dla którego wcześniej nie skopałem tyłka własnemu ojcu, byłaś
ty. Nie dlatego, że wiedziałem, że rozsądniej będzie odejść. Kiedy rzucałem kokainę, robiłem to dla
ciebie, a nie dlatego, że tego wymagało ode mnie uczestnictwo w programie. To tak, jakbym
potrzebował ciebie, żeby normalnie żyć, a nie mogę żyć, polegając wyłącznie na tobie. To ja muszę
chcieć podejmować właściwe decyzje i robić to dla siebie, nie dla ciebie. Dlatego na jakiś czas chcę
zostać sam. Chcę mieć pewność, że nie będę taki jak mój ojciec i kiedy tylko się o tym przekonam,
wrócę. Oczy ma opuchnięte, jakby powstrzymywał łzy. Obiecuję dodaje zbolałym szeptem.
Bez dalszych wyjaśnień opiera głowę o futrynę, bierze głęboki wdech i wychodzi. Tak po
prostu. Naciska klamkę, rzuca mi ostatnie udręczone spojrzenie i wychodzi. Drzwi zamykają się za
nim z cichym kliknięciem i gdy słyszę ten dzwięk, wyrazniej niż kiedykolwiek dociera do mnie, że
Tyler właśnie się poddał. A ja wciąż nie wiem dlaczego.
Dom jest ciemny, cichy i nagle jakby chłodniejszy, tymczasem ja stoję bez ruchu na środku
pokoju. Przez szpary w żaluzjach widzę błysk świateł w samochodzie, kiedy Tyler podchodzi do
audi. Siada na fotelu kierowcy i słyszę głuchy trzask zamykanych drzwi. A zaraz potem ryk silnika.
Na ten dzwięk coś chwyta mnie za gardło. On naprawdę odchodzi , myślę. A ja nie mogę nic
zrobić, żeby go powstrzymać . Chwilę pózniej audi wyjeżdża na pustą o tej porze drogę. Tyler
odjeżdża. Odchodzi.
Wydaję z siebie stłumiony szloch i patrzę, jak światła reflektorów prześlizgują się po
ścianach, a potem znikają. Jestem taka słaba, że nie mogę ustać na nogach, po omacku szukam więc
oparcia i idę w st ronę kanapy. Opadam na poduchy, podciągam kolana pod brodę i staram się
opanować drżenie. Nie wiem, co myśleć.
Ile czasu będzie potrzebował, żeby odnalezć w sobie chęć i siłę? Ile czasu będzie
potrzebował, żeby nad nimi zapanować? Kilka dni? Tygodni? Miesięcy? A co ja mam w tym czasie
robić? Zatrzymać swoje życie i czekać na niego? Niestety, tak się nie da. Teraz sama będę musiała
stawić czoło Elli i mojemu ojcu, Deanowi, Rachael i Tiffani. Tyler zostawił mnie samą z całym tym
bałaganem. To mieliśmy być my przeciwko całemu światu, Tyler i ja kontra cała reszta. Teraz
zostałam sama.
Ni stąd, ni zowąd słyszę na drewnianej podłodze łapy Gucci, która podbiega do mnie, wciąż
obolała po tym, jak Tyler wpadł na nią w ciemnym korytarzu. Wskakuje na kanapę i trąca nosem
moje kolano, jakby chciała mnie pocieszyć. Po moich policzkach płyną łzy. Obejmuję ją,
przyciągam do siebie i kryję twarz w jej miękkiej sierści. Nie przejmuj się , myślę. Mnie też
skrzywdził .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
na mojej skórze, swoje własne słowa. Nie wierzy w nie, to oczywiste, tak jak oczywiste jest to, że
byłam idiotką, wierząc, że mają dla niego jakiekolwiek znaczenie. Opuszczam rękę, oddycham
z trudem i boję się, że zaraz zwymiotuję, więc pospiesznie zakrywam usta. Tyler natychmiast
wykorzystuje okazję, chwyta mnie za ramiona i odsuwa na bok. Szarpnięciem otwiera drzwi
i wychodzi na korytarz.
Nasze krzyki musiały obudzić Gucci, która siedzi pod drzwiami. Tyler wpada na nią, jakby
w ogóle jej nie widział. Gucci skomle przerazliwie i umyka spod drzwi.
Tylerze!
Kurwa mruczy i próbuje odzyskać równowagę. Zatrzymuje się w korytarzu, marszczy
czoło i idzie do salonu. Ruszam za nim, zastanawiając się, co mogłoby go zatrzymać albo sprawić,
że przemyśli swoją decyzję. Kiedy sięga po leżący na kanapie worek, powtarzam jedyne słowo,
które przychodzi mi do głowy. Proszę, proszę, proszę. W gardle mam tak sucho, że mówienie
sprawia mi ból. Po raz kolejny staję Tylerowi na drodze i kładę mu rękę na piersi. Proszę, nie rób
tego. Jesteś zdenerwowany i zachowujesz się irracjonalnie. To wszystko, Tylerze szepczę
łamiącym się głosem. Czuję, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Nie potrafisz nawet powiedzieć,
dlaczego chcesz to zrobić. Jeśli naprawdę chcesz wyjechać z Santa Monica, jedz ze mną do
Chicago. I nie powtarzaj, że już nie chcesz ze mną być, bo ci nie wierzę. Teraz już wszystko będzie
inaczej. W końcu powiedzieliśmy prawdę! Najtrudniejsze już za nami! A ty nagle zmieniłeś zdanie?
Tyler znowu zamyka oczy, bo to najprostszy sposób, żeby na mnie nie patrzeć. Odkąd mnie
zbudził, chyba ani razu nie spojrzał mi prosto w oczy. Rozchyla usta i oddycha, a zaraz potem
powoli kręci głową. To wszystko. %7ładnej odpowiedzi. %7ładnych wyjaśnień. Jedynie nieznaczny ruch
głową, który oznacza, że cokolwiek powiem, on i tak wyjedzie.
Nakrywa moje ręce dłońmi, ściska je i opuszcza. Tak bardzo staram się opanować łzy, że
nawet nie próbuję go powstrzymać. Dlatego nic nie robię, kiedy się odwraca i idzie w stronę drzwi.
Nie biegnę za nim. Ani drgnę. Po prostu gapię się w ścianę. Usta mi drżą, a po policzkach spływają
łzy. Zakrywam dłonią usta i przełykam z trudem, tłumiąc szloch. Nie chcę, żeby wiedział, że
płaczę, ale gdy słyszę, jak otwiera drzwi, ogarnia mnie nieopisana złość.
A więc wkurzyliśmy naszych rodziców bez powodu? pytam i się odwracam.
Skrzywdziliśmy Deana bez powodu? krzyczę, zaciskając zęby i ocierając policzki. Tyler
odwraca się i słucha. Wszystko po to, żebyś w ostatniej chwili stchórzył?
To nie tchórzostwo. Oburza się, jakby nagle odzyskał głos i postanowił porozmawiać.
Patrzy na mnie przez ramię, a w jego oczach widzę emocje, których nie potrafię nazwać. Po
prostu muszę pobyć sam. Wrócę, kiedy będę gotowy.
Ale ja cię kocham szepczę. Nie dlatego, że mam nadzieję, iż zmieni zdanie, ale dlatego,
że chcę, żeby pamiętał o tym, kiedy zamknie za sobą drzwi.
A ja ciebie potrzebuję mówi. To dziwne wyznanie, zważywszy na okoliczności. Przeczy
temu, co mówił wcześniej, że nie chce dłużej tego ciągnąć i że się poddaje. Na tym polega
problem, Eden. Jedynym powodem, dla którego wcześniej nie skopałem tyłka własnemu ojcu, byłaś
ty. Nie dlatego, że wiedziałem, że rozsądniej będzie odejść. Kiedy rzucałem kokainę, robiłem to dla
ciebie, a nie dlatego, że tego wymagało ode mnie uczestnictwo w programie. To tak, jakbym
potrzebował ciebie, żeby normalnie żyć, a nie mogę żyć, polegając wyłącznie na tobie. To ja muszę
chcieć podejmować właściwe decyzje i robić to dla siebie, nie dla ciebie. Dlatego na jakiś czas chcę
zostać sam. Chcę mieć pewność, że nie będę taki jak mój ojciec i kiedy tylko się o tym przekonam,
wrócę. Oczy ma opuchnięte, jakby powstrzymywał łzy. Obiecuję dodaje zbolałym szeptem.
Bez dalszych wyjaśnień opiera głowę o futrynę, bierze głęboki wdech i wychodzi. Tak po
prostu. Naciska klamkę, rzuca mi ostatnie udręczone spojrzenie i wychodzi. Drzwi zamykają się za
nim z cichym kliknięciem i gdy słyszę ten dzwięk, wyrazniej niż kiedykolwiek dociera do mnie, że
Tyler właśnie się poddał. A ja wciąż nie wiem dlaczego.
Dom jest ciemny, cichy i nagle jakby chłodniejszy, tymczasem ja stoję bez ruchu na środku
pokoju. Przez szpary w żaluzjach widzę błysk świateł w samochodzie, kiedy Tyler podchodzi do
audi. Siada na fotelu kierowcy i słyszę głuchy trzask zamykanych drzwi. A zaraz potem ryk silnika.
Na ten dzwięk coś chwyta mnie za gardło. On naprawdę odchodzi , myślę. A ja nie mogę nic
zrobić, żeby go powstrzymać . Chwilę pózniej audi wyjeżdża na pustą o tej porze drogę. Tyler
odjeżdża. Odchodzi.
Wydaję z siebie stłumiony szloch i patrzę, jak światła reflektorów prześlizgują się po
ścianach, a potem znikają. Jestem taka słaba, że nie mogę ustać na nogach, po omacku szukam więc
oparcia i idę w st ronę kanapy. Opadam na poduchy, podciągam kolana pod brodę i staram się
opanować drżenie. Nie wiem, co myśleć.
Ile czasu będzie potrzebował, żeby odnalezć w sobie chęć i siłę? Ile czasu będzie
potrzebował, żeby nad nimi zapanować? Kilka dni? Tygodni? Miesięcy? A co ja mam w tym czasie
robić? Zatrzymać swoje życie i czekać na niego? Niestety, tak się nie da. Teraz sama będę musiała
stawić czoło Elli i mojemu ojcu, Deanowi, Rachael i Tiffani. Tyler zostawił mnie samą z całym tym
bałaganem. To mieliśmy być my przeciwko całemu światu, Tyler i ja kontra cała reszta. Teraz
zostałam sama.
Ni stąd, ni zowąd słyszę na drewnianej podłodze łapy Gucci, która podbiega do mnie, wciąż
obolała po tym, jak Tyler wpadł na nią w ciemnym korytarzu. Wskakuje na kanapę i trąca nosem
moje kolano, jakby chciała mnie pocieszyć. Po moich policzkach płyną łzy. Obejmuję ją,
przyciągam do siebie i kryję twarz w jej miękkiej sierści. Nie przejmuj się , myślę. Mnie też
skrzywdził .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]