[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nego. Obejrzała się i uważnie zlustrowała wzrokiem pokój, ale
niczego takiego nie dostrzegła. Znowu spojrzała w lustro na
punkcik, nadal tam był, ale nagle zdała sobie sprawę, że widzi
go przez szparę w zasłonach. Zwiatełko migało na zewnątrz.
Z plecami przyciśniętymi do ściany, nie ważąc się dotknąć
zasłon, Ariel wyjrzała przez malutką szparę i czekała. Za kilka
sekund czerwony punkt pojawił się znowu. To był czubek
palącego się papierosa. Dokładnie tak, jak powiedział R.J., ktoś
chował się w krzakach i obserwował ich.
Ariel znowu przecięła na palcach dywan, wyszła z pokoju
i wróciła na górę.
- Co ty tam robiÅ‚aÅ› tak dÅ‚ugo? - zapytaÅ‚a Sara. - Już za­
czynałam się martwić!
Jude Deveraux Kuzynki
- Spójrz, co mam. - Ariel wyciągnęła zza koszulki majtki,
dwie chusteczki z monogramem i kartkÄ™.
- Czysta bielizna - powiedziała Sara z nabożeństwem.
- Największy luksus w życiu.
- Gdzie oni sÄ…? I on?
- Wyszli zaraz za tobÄ…, żeby poszukać zamrażarki w piwni­
cy i zabrali go ze sobÄ…. Ja zostaÅ‚am tutaj i zrobiÅ‚am to. - OdstÄ…pi­
ła na bok, żeby pokazać Ariel dwie długie kukły z prześcieradeł
i poduszek, obie związane konopnym sznurkiem w kształt,
który miał z grubsza przypominać Fenny'ego Nezbita.
- Są świetne. Są... - Ariel przerwała, gdy mężczyzni weszli
do pokoju. Nie słyszały ani jednego dzwięku, gdy wchodzili po
schodach.
- Znalezliście zamrażarkę? - zapytała Sara.
- Tak - odpowiedział David z twarzą jeszcze bledszą niż
przedtem. - To przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia.
Przed chwilą ukryliśmy trupa...
- Tak, i musieliśmy wyjąć wszystkie mrożonki. Najpierw się
rozmrożą, a potem zaczną śmierdzieć - dodał R.J. i spojrzał na
Ariel. - Jak ci poszło?
- Fantastycznie - odpowiedziała za nią Sara. - Ukradła dla
nas czystÄ… bieliznÄ™.
Kiedy mężczyzni nie powiedzieli ani słowa, Sara wzruszyła
ramionami.
- To taka babska sprawa. Ale Ariel zdobyła też dowody,
których możemy użyć, żeby obciążyć tę kobietę.
- Podrzucimy je, jak będziemy wychodzić - powiedział R.J.
i spojrzał na Sarę. - A ty jak sobie poradziłaś?
Dziewczyna odsunęła się na bok, żeby pokazać dwie kukły,
które zrobiła.
- Zwietnie - oceniÅ‚ R.J. z bÅ‚yskiem w oku. - Zawsze po­
trafiłaś zrobić coś z niczego.
- Widziałam zapalonego papierosa - powiedziała Ariel.
- Ktoś stoi z tyłu domu i pali.
Jude Deveraux Kuzynki
- %7ładnych radiowozów? - spytał R.J.
- Między ścianą a zasłoną była tylko maleńka szparka, więc
nie mogÅ‚am nic zobaczyć - odpowiedziaÅ‚a Ariel. - Czy mog­
libyście wtajemniczyć mnie w nasz plan?
Sara przemówiła pierwsza:
- Jeżeli w to wszystko zamieszana jest policja i teraz nas
obserwuje, to bÄ™dÄ… próbowali nas zatrzymać, gdy tylko wyj­
dziemy z domu z grubym rulonem na ramionach. Ale jeśli
obserwuje nas jeden człowiek...
- Czy dwóch - wtrącił David.
- Tak, jeśli obserwuje nas kilku ludzi, zapewne pójdą za
nami i będą patrzeć, jak pozbywamy się tego, co, mam nadzieję,
będzie wyglądało na ciało - dokończył R.J. - Sara i ja idziemy
w jedną stronę, ty i żołnierzyk w drugą.
Nikt się nie poruszył. Wszyscy stali jak wmurowani i patrzyli
na R.J..
- No dobrze, David - poprawił się R.J. - Ariel, ty i David
pójdziecie w drugą stronę.
- Znalezliśmy parę przydatnych rzeczy - powiedziała Sara
do Ariel. - Pod okapem jest mała kopalnia skarbów. - Skinęła
głową w stronę małych drzwi u dołu pochyłych ścian strychu.
- Gotowi? - spytał R.J.
- Myślę, że byłoby lepiej, gdybym poszła z tobą, a nie
z Davidem - powiedziała Ariel do R.J.
Kiedy Sara spojrzała na chłopaka, ten zaczerwienił się jak
piwonia. A więc ciągle o to w tym wszystkim chodzi, pomyślała
z niesmakiem. Kolejna kobieta, która pragnęła R.J.
- Myślę, że to świetny pomysł - powiedziała, stając bliżej
Davida.
Mężczyzni popatrzyli na siebie.
- Sara i ja dobrze się znamy - powiedział R.J. tonem, który
wykluczał jakąkolwiek dalszą dyskusję.
- Tak jak Ariel i ja - odparł David tonem, jakby to R.J.
poprosił Ariel, żeby z nim poszła.
Jude Deveraux Kuzynki
R.J. zwrócił się do dziewczyny:
- Kiedy wyjdziecie na zewnÄ…trz, zachowujcie siÄ™ podejrza­
nie, jakbyście robili coś złego.
- Bo robimy! - powiedział David. - Powinniśmy byli...
- zamilkł i popatrzył na pozostałych - zadzwonić po policję.
Takie wyjście nigdy nie wchodziło w grę.
Dziesięć minut pózniej byli gotowi do wyjścia. David miał
przerzuconą przez ramię, owiniętą w dywan, jedną z kukieł
Sary. Chłopak uginał kolana tak, jakby to, co niósł, było bardzo
ciężkie.
Drugą Sara ubrała w rzeczy, które znalazła w schowku. Do
środka włożyła kij od szczotki, żeby kukła trzymała pion, a na
głowę włożyła jej krzywo perukę Ariel. Razem z R.J. mieli
spróbować wyjść z kukłą na zewnątrz tak, jakby prowadzili
pijanego.
Gdy zaczęli ostrożnie schodzić ze schodów, Ariel wskazała
na pomalowane na niebiesko róże, żeby ostrzec ich przed
skrzypiącymi stopniami. Wyglądało na to, że inni ludzie także
zatrzymywali siÄ™ w pokojach o zakratowanych oknach i sÅ‚ysze­
li, jak nieproszeni goście wkradają się na górę.
Zatrzymali się przy drzwiach wejściowych i poczekali, aż
R.J. zejdzie do piwnicy, żeby podÅ‚ożyć do zamrażalnika ob­
ciążające Phyllis dowody. Wrócił w ułamku sekundy. Zgasił
światło na ganku, po czym ostrożnie otworzył drzwi.
- Czas na show! - powiedział.
ie mogę tego zrobić - powiedział R.J. cicho do Sary.
N- Chcę, żebyś ty i dzieciaki zostali w domu i zrobili
wszystko, co w waszej mocy, żeby przetrwać, ale ja muszę...
- Machnął ręką, chcąc pokazać, że ma pewne pomysły, które
wolałby zachować dla siebie.
Sara mocowała się z bezwładną kukłą, usiłując trzymać ją
pionowo. Gdyby noc nie była tak ciemna, a R.J. nie prowadził
ich do jeszcze ciemniejszego lasu, nigdy by się nie łudziła, że
ktoś, kto ich obserwował, mógłby uwierzyć, że niosą trupa.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - odrzekła. - Musimy...
- Zrzucić to ciało z klifu po wschodniej stronie wyspy. Tak,
wiem, ale...
- No to mi pomóż. Jeśli będziesz mieć przede mną jakieś
tajemnice, upuszczę to coś i zacznę wrzeszczeć. -Czuła, że R.J.
się śmieje.
- Już chyba wolaÅ‚em, jak siÄ™ do mnie nie odzywaÅ‚aÅ›. Na­
prawdę byłem takim okropnym szefem?
- Najgorszym. Ty rzÄ…dzisz i nikt nie ma nic do powiedzenia.
- Ale to moja firma.
- No to sam niÄ… zarzÄ…dzaj.
- Ty naprawdÄ™ mnie nienawidzisz?
- Możemy pomówić o tym pózniej? W tej chwili chciałabym
zrobić wszystko, żebyśmy nie trafili do więzienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl