[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mamą... Też chciałem jechać, ale wszyscy troje powiedzieli, żebyśmy
wrócili do domu i tam czekali na wiadomość od nich. Chyba słusznie. Nie
ma sensu robić tłoku w szpitalu.
Zawrócił pośpiesznie w stronę podjazdu, na którym zostawili
samochody. Jenna niemal biegła, usiłując dotrzymać mu kroku. Okazało
się, że ojciec Simona już odjechał. Zapewniwszy przejętych gospodarzy,
że jak tylko będzie miał wiadomości ze szpitala, natychmiast do nich
zadzwoni, Simon poczekał, aż Jenna zajmie miejsce pasażera, po czym
usiadł za kierownicą i niezwłocznie ruszył w drogę.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Chcąc dodać mu otuchy, Jenna instynktownie wyciągnęła do niego
rękę. Kiedy spostrzegła wyraz bólu na jego twarzy, zrozumiała, jak bardzo
się myliła, uważając go za człowieka zimnego, pozbawionego ludzkich
uczuć.
W drodze powrotnej nie rozmawiali, a po przybyciu do domu
Simon rzucił się do telefonu. Wiadomości były pomyślne. George
Townsend poinformował syna, że owszem, to był wyrostek, ale na
szczęście w porę dotarli do szpitala.
- Po południu będą ją operowali. Na wszelki wypadek zostaniemy tu
z Harriet do jutra - mówił ojciec. - Już zarezerwowaliśmy pokoje w
pobliskim hotelu. Harriet właśnie poszła kupić Ellen koszulę nocną i parę
drobiazgów, które mogą się jej przydać. Nie martw się. Zadzwonię do was
zaraz po operacji.
Simon trzymał słuchawkę w pewnej odległości od ucha, tak by
Jenna również wszystko słyszała. %7łegnając się z ojcem, powiedział, że
będzie cały czas siedział w domu i czekał na kolejną wiadomość.
Odłożywszy słuchawkę, objął Jennę. Przez chwilę trwała w bezruchu.
Czuła, że Simon potrzebuje bliskości, kontaktu z drugim człowiekiem.
- Słyszałaś? - spytał.
- Tak. Jestem pewna, że operacja się powiedzie.
- Muszę zawiadomić Susie... - rzekł zamyślony.
Jenna odsunęła się.
- Pójdę na górę i zacznę się pakować. Podejrzewam, że po powrocie
mamy ze szpitala twoi rodzice będą chcieli od razu wrócić do Anglii.
Skinął głową, miała jednak wrażenie, że myślami jest zupełnie gdzie
indziej. Przypuszczalnie zastanawiał się, jak przekazać siostrze
wiadomość, aby natychmiast nie wsiadła w pierwszy samolot odlatujący
do Francji.
Najpierw spakowała siebie, zostawiając dosłownie parę rzeczy na te
kilka dni, które jeszcze mieli spędzić w Dordogne, a potem babcię. Nagle
przyszło jej do głowy, że zarówno babcia jak i pan Townsend mogą
potrzebować piżam i ubrań na zmianę, bo mieli na sobie stroje
koktajlowe. Postanowiła wspomnieć o tym Simonowi.
Kiedy zeszła na dół, stał w salonie wpatrzony w okno.
- Masz rację - przyznał, marszcząc czoło. - Przygotujesz im dwa
zestawy? Podrzucę je...
Po paru minutach zniosła po schodach dwie małe torby podróżne.
Chociaż wiedziała, że jedno z nich powinno zostać przy telefonie, poczuła
się bardzo samotna, kiedy Simon odjechał.
Zanim wrócił, zdała sprawozdanie Le Brunom, którzy zadzwonili
dowiedzieć się o Ellen, następnie dokończyła pakowanie. Sprzątała w
kuchni, kiedy usłyszała chrzęst opon na podjezdzie.
Simon wydał się jej nieco pogodniejszy niż przed wyjazdem, choć
czoło wciąż przecinała mu zmarszczka. Nie uszło jej uwagi, że kiedy
otworzyła mu drzwi, starał się wejść tak, aby, broń Boże, jej nie dotknąć.
- I jak?
- Akurat trwała operacja, ale nie powinno być żadnych komplikacji.
Tak jak ojciec mówił przez telefon, dotarli do szpitala, zanim doszło do
perforacji. Całe szczęście, że twoja babcia zna francuski, przynajmniej
mogą się dogadać. - Na moment zamilkł. - Zostaną tam, dopóki lekarze
nie wypiszą mamy ze szpitala, a potem chcą od razu wracać do domu.
Tata prosił, żeby spakować ich rzeczy. Zabiorą je po drodze...
- A my? - spytała Jenna. Chyba nie zamierzał wyjeżdżać wcześniej
niż rodzice?
- Nie ma sensu, żebyśmy tu tkwili - oznajmił, unikając jej wzroku. -
Dowiem się, czy nie można zmienić naszej rezerwacji na prom. Jeśli się
uda, możemy wyjechać jutro z samego rana...
Coś się stało, wyraznie to czuła. Simon zachowywał się tak, jakby
chciał jak najszybciej od niej się uwolnić. Powinna się cieszyć, a jednak
zabolała ją ta dziwna zmiana.
- Spakowałam wszystkich, oprócz ciebie... A kolacja... Zjemy coś
lekkiego, prawda? Omlet, może sałatkę...
- W porządku - burknął.
Przypominał dawnego Simona. No dobrze, pomyślała Jenna, niech
tak będzie.
- Przejdę się - oznajmiła cicho.
Nie zareagował. Czego się spodziewała? %7łe ją powstrzyma? Zażąda,
aby z nim została?
Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ścieżki prowadzącej do
wioski.
Odbyła znacznie dłuższy spacer, niż zamierzała. Gdy w końcu
dopadł ją głód, zawróciła. Im bliżej była domu, tym wolniejsze stawiała
kroki.
Kiedy zobaczyła na podjezdzie samochód Simona, odetchnęła z
ulgą. Wcześniej tak wyraznie dał do zrozumienia, że nie chce dłużej
przebywać w jej towarzystwie, iż naprawdę sądziła, że go nie zastanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl