[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się jednak, że ma pan poważne problemy, i postanowiłam pomóc. Jestem
prawnikiem.
- 43 -
S
R
Tyler wybałuszył na nią oczy tak, jakby przyznała się, że przybyła z
kosmosu. Emily zapomniała się na moment i puściła poły szlafroka, odsłaniając
wydatny biust i jędrne nagie ciało.
- Hm, może w tej chwili na to nie wyglądam, ale zapewniam pana, że tak
właśnie jest.
Tyler zaśmiał się cicho.
- Naprawdę jestem prawnikiem!
Jego śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Emily zaczęła się obawiać, że
nadmiar emocji wytrącił go z równowagi. Pewnie nikt do tej pory nie
zaproponował mu bezinteresownej pomocy. Nigdy też nie zetknął się z
przejawami ludzkiej dobroci. Stąd ta reakcja.
Podeszła do niego, zapominając zupełnie o szlafroku i braku paska.
Stanęła przed nim i podniosła głowę.
- Chcę panu pomóc - powtórzyła.
Jej zamglone brązowe oczy były tak blisko, a ciało kusiło ponętnymi
kształtami. Patrzyli na siebie z rosnącą fascynacją. Tyler nigdy dotąd nie czuł
czegoś takiego.
Prawniczka, przypomniał sobie. Słowo wydało mu się bardzo zbliżone do:
 prawiczka". To go jednak nie powstrzymało. Pochylił się, a jego wargi
dotknęły drżących ust dziewczyny.
- 44 -
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
- Hej, co się dzieje?! - Zza drzwi dobiegł do nich przerażony głos Kate. -
Nic się nie zawaliło?! Sufit nie zleciał wam na głowę?!
Tyler odskoczył od Emily i otworzył drzwi, za którymi znajdowały się aż
trzy osoby. Kate ściskała młotek, jakby za chwilę chciała rozwalić komuś łeb.
Za nią stała otyła kucharka z wielką patelnią w dłoni, a zza nich zaglądał do
środka wystraszony dzieciak z pakunkami różnej wielkości.
Prawdziwa armia!
Tyler westchnął, próbując osłonić półnagą i zdezorientowaną Emily, ale,
niestety, już było za pózno.
- Co tutaj robisz, Emily? - spytała Kate tonem matki, która przyłapała
córkę na pierwszej randce.
Tyler zerknął na intruza. Więc tak miała na imię. Nawet do niej pasowało
z tą jej delikatną urodą i manierami wielkiej damy.
- Nie, Kate. - Zmieszana Emily starała się doprowadzić szlafrok do
porządku. - To nie to, co myślisz.
- Jesteś szybsza, niż przypuszczałam. Moje gratulacje! Tylko dlaczego
zachowujecie się tak głośno?
Emily już chciała opowiedzieć o napadzie i bandycie, który chciał złamać
jej palec, ale Tyler spojrzał na nią groznie. Najwyrazniej nie chciał, żeby jego
przyjaciółka o wszystkim się dowiedziała.
- Daj spokój, Kate. Może trochę przesadziliśmy - powiedział z
dwuznacznym uśmiechem. - To twoja wina, że te pokoje są takie romantyczne.
Kucharka spojrzała na niego niechętnie i parę razy uderzyła patelnią w
swoją wielką dłoń. Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, że Verna jest
taka silna. Praca w kuchni nie należała jednak do lekkich.
- A co z oknem, co? - spytała, wymownie patrząc na rozbitą szybę.
- 45 -
S
R
- Jakim oknem? - zdziwił się Tyler.
- Tym oknem! - Verna wyciągnęła przed siebie patelnię.
- A, chodzi o okno.
- Właśnie, o okno - potwierdziła Kate.
Emily chciała wszystko wyjaśnić, ale Tyler ponownie zgromił ją
wzrokiem.
- No, trochę nas poniosło - rzekł, zbliżając się do niej. Nawet nie miała
czasu zaprotestować, kiedy przytulił ją nagle do siebie. - Wiecie, musieliśmy je
szybko otworzyć, bo brakowało nam powietrza.
Kucharka popatrzyła na nich z naganą i powtórzyła parę razy:  co, co".
Kate nie posiadała się ze zdumienia.
- Ależ Tyler, przecież ty nigdy...
- Tak, tak. Wiem, przepraszam! - przerwał i spojrzał z oddaniem w jej
oczy.
- Niech wstawi szybę, co? - Gdyby nawet Kate puściła wszystko w
niepamięć, Verna i tak by mu nie darowała.
- Tak, oczywiście. Bardzo mi przykro - zapewnił właścicielkę i
rozsierdzoną kucharkę.
- Nie ma sprawy - mruknęła Kate, przypomniawszy sobie, że Tyler nie ma
nawet forsy na zapłacenie rachunku. - Sama zamówię szklarza.
W tym momencie stojący za drzwiami chłopak nabrał chyba trochę
odwagi.
- Przepraszam, miałem to doręczyć Emily Ch... - zaczął.
- To ja! To ja! - wykrzyknęła Emily, zapominając o połach szlafroka. -
Masz moje ubrania, prawda?
Doręczyciel spojrzał niepewnie na jej skąpą bieliznę.
- Zaczekaj, muszę tylko dostać się do mojej torebki - ciągnęła niczym nie
zrażona. - Przejdz do pokoju obok, tego z lalką na drzwiach.
- 46 -
S
R
Chłopiec popatrzył zdezorientowany na zebranych, a następnie spojrzał na
Emily jak na wariatkę i przesunął się wraz z pakunkami pod sąsiednie drzwi.
Natomiast Emily rozejrzała się dokoła, a następnie dała nura do swojej
serwantki. Potrzebowała pieniędzy, żeby dać chłopcu napiwek.
Kate i Verna rzuciły Tylerowi wymowne spojrzenia, a następnie z
godnością się oddaliły. Zamknąwszy drzwi, oparł się o nie plecami. Co tu się, na
miłość boską, dzieje?! Najpierw do jego pokoju wdarła się jakaś szalona
prawniczka, a następnie, jeśli wierzyć jej słowom, bandyta. Z bandytami umiał
sobie jakoś radzić. Zwłaszcza że ten powinien mieć na jakiś czas dosyć wizyt w
jego pokoju. Ale prawniczka? I to w dodatku z tak pięknymi, pełnymi ustami i
jeszcze pełniejszym biustem. Nie, nie może ulec jej czarowi. Musi się pilnować.
Z błyskiem w oku klęknął przy ścianie i zajrzał do pokoju Pollyanny.
Przez otwarte drzwi serwantki zauważył, że Emily właśnie wręcza chłopakowi
jakiś banknot. Wycofał się i zatrzasnął za sobą klapę, następnie zamknął ją na
zasuwkę i dla pewności przystawił krzesłem.
Po chwili usłyszał głośne bębnienie małych piąstek.
- Tyler! Ja jeszcze nie skończyłam! Naprawdę mogę ci pomóc!
- Nic z tego, Emily - odparł stanowczo.
- Wpuść mnie, proszę!
- Nie.
Zaczął głośno gwizdać, żeby nie słyszeć jej błagań, i szybko szykował się
do wyjścia. Nie miał zamiaru jej ulec tylko dlatego, że miała śliczny tyłeczek i
robiła do niego maślane oczy.
- Prawniczka! - mruknął, zamykając drzwi na klucz. - Tylko tego mi
trzeba!
Postanowił, że nie będzie przyjmował żadnych wizyt w swoim pokoju. A
już z pewnością nie spotka się z tą Emily. Po trudach związanych z
poszukiwaniem Slaba ma chyba prawo do odrobiny spokoju.
- 47 -
S
R
Emily nie miała zamiaru znosić takiego traktowania. Co prawda,
wiedziała, że ludzie z marginesu nie grzeszą dobrymi manierami, ale co innego
wiedzieć, a co innego paść ofiarą takiej obcesowości.
Najpierw ją wyszydził, potem niemal pocałował, a następnie zamknął jej
drzwi przed nosem. No, może niezupełnie drzwi, ale to chyba wszystko jedno.
Emily wstała z klęczek i uniosła dłoń do ust. Wciąż żałowała, że nie
doszło do prawdziwego pocałunku. Być może właśnie wówczas okazałoby się,
że Tyler wcale jej nie odpowiada.
- Chociaż mogłoby się też okazać, że mnie pociąga - zauważyła na głos.
Obie perspektywy wydały jej się równie odrażające. Co prawda Tyler
podobał jej się coraz bardziej, ale z drugiej strony Emily obawiała się, że
mógłby ją za bardzo wciągnąć w przestępcze życie. I może staliby się kimś
takim jak Bonnie i Clyde.
- Nie, moi rodzice by tego nie przeżyli - westchnęła.
Pomyślała, że najlepiej by zrobiła, jak najszybciej wracając do domu.
Było to najbardziej racjonalne rozwiązanie. Tyle że ona nie chciała być
racjonalna. Wolała całować przystojnych bandytów i czuć ich ręce na swoim
ciele. No, może nie wszystkich, ale tego jednego. Z każdą chwilą czuła się coraz
bardziej rozdarta.
Spojrzała raz jeszcze w stronę serwantki i zagryzła wargi. Za tajnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl