[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Loki, synu Laufey, stań przede mną w swojej prawdziwej postaci. Wiem, gdzie się
ukrywasz i w co się przemieniłeś. Wyjdz, mówię, albowiem przynoszę ci rozkaz Odina, pana
Asów.
Foka - Loki ukryła się głębiej pod skałą, śmiejąc się do siebie.
Krótko trwał ten śmiech, bo Heimdall również przemienił się w fokę i popłynął
szybko przez zieloną wodę ku Lokemu. Pomiędzy dwiema fokami rozgorzała zacięta walka,
ale w końcu Heimdall zwyciężył i poprowadził do Asgardu pokonanego. Loki wracał pod
własną postacią, miał na sobie naszyjnik i był wściekły.
Freyja zawiesiła sobie naszyjnik Brisingów i poszła z płaczem w świat szukać Oda.
Wędrowała z kraju do kraju, a Izy padające z jej oczu zamieniały się w krople złota.
Przez długi czas nie wracała do Asgardu i jej brat, Frey, niepokoił się bardzo, czy nie
stało jej się co złego. Wyrzucał Odinowi, że posłał ją na wędrówkę, bo Odin mógł sam
odnalezć Oda i sprowadzić go z powrotem. Ale wolą ojca bogów było, żeby Freyja
wędrowała przez świat, ucząc ludzi, jak należy kochać.
W końcu Frey nie mógł już tego dłużej znosić. Pewnego dnia, kiedy Odin udał się do
zródła Mimira, żeby tam zasięgnąć mądrości, zasiadł ukradkiem na wysokim tronie
Hlidskjalf, aby popatrzeć na świat, co wolno było czynić tylko Odinowi.
Nie zobaczył Freyji - ale jego wzrok przykuła jasność na dalekiej północy. Patrzał
długo i bacznie i zobaczył Gerd, córkę olbrzyma Gymira, najpiękniejszą ze wszystkich cór
olbrzymów szronu. Powietrze wokół niej lśniło, gdy szła, światło zdawało się spływać z jej
ramion. Potem nagle zniknęła w lodowym pałacu swojego ojca. a Freyowi zdawało się, że
zgasł cały blask świata.
Smutny, zszedł wolno z Hlidskjalfu, ukarany za zuchwalstwo, jakie okazał zasiadając
na tronie Odina. Wróciwszy do pałacu nie rzekł ani słowa, nie jadł, nie pił, nie spał. Nikt nie
odważał się odzywać do niego, tak dzikie było jego spojrzenie.
Wtedy jego ojciec, Njord, wezwał Skirnira, mądrego, wiernego towarzysza Freya i
poprosił go, aby wykrył, co się stało.
Skirnir udał się do Freya, który siedział samotnie, zatopiony w smutku, i tak do niego
przemówił:
- Powiedz mi, wielki Freyu, wodzu Asów, dlaczego całymi dniami siedzisz samotnie
w swoim domostwie?
- Jak mogę się podzielić z tobą brzemieniem mego smutku? Słońce wschodzi
codziennie, ale nie przynosi mi radości.
- Czyż zmartwienie twoje jest tak wielkie, że nie możesz się z niego zwierzyć
przyjacielowi? - zapytał Skirnir. - Czyż zapomniałeś, jak bliscy sobie byliśmy kiedyś, chłopcy
dorastający razem? Czy nie ufasz mi więcej?
Wzruszyły Freya te słowa i opowiedział Skirnirowi, co go trapi.
- W Gymirsgardzie ujrzałem przechadzającą się dziewczynę i pokochałem ją -
zakończył. - Nawet niebiosa lśnią jaśniej, kiedy podniesie piękne ramiona. Jest mi droższa,
niż kiedykolwiek była droga dziewczyna mężczyznie. Ale Asom i Vanom na pewno nie
spodoba się moja miłość, bo ona należy do rasy olbrzymów.
Ale Skirnir powiedział:
- Daj mi swego rączego konia i magiczny miecz, który przecina wszystko, czego jego
ostrze dotknie, a zdobędę ją dla ciebie.
- Dam ci oczywiście mego konia - odpowiedział Frey - a także mój czarodziejski
miecz, który sam walczy, jeżeli ten, kto go trzyma, jest odważny.
Skirnir wziął miecz w dłoń, skoczył na grzbiet rumaka przyjaciela i wyruszył do
Jotunheimu.
- Pędz szybko, dobry koniu! - wołał. - Drogi są ciemne, a my musimy przejechać
przez spowite mgłą góry i znalezć się w kraju olbrzymów szronu, ale dojedziemy tam
bezpiecznie, jeżeli nie spotkamy trolli.
W końcu dotarli do zamku Gymira i tutaj Skirnir zobaczył pasterza siedzącego na
zboczu góry.
- Pasterzu, który siedzisz na skałach i widzisz wszystkie drogi! - zawołał. - Powiedz
mi, jakim sposobem mógłbym porozumieć się i Gerd, piękną córką wielkiego Gymira.
- Czyś oszalał? - wrzasnął pasterz. - A może już jesteś duchem? Nigdy śmiertelnik nie
zdobędzie prawa do rozmowy z dziewiczą córką Gymira.
- Nie możemy zawrócić - odpowiedział Skirnir. - Choćby największe czekały nas
niebezpieczeństwa, musimy ruszyć w drogę. Umrę wtedy, kiedy mi śmierć pisana, a tylko
Norny wiedzą, którego dnia to nastąpi.
Siedząca w zamku Gerd posłyszała tętent kopyt końskich, kiedy Skirnir przesadził
mur i wjechał na dziedziniec.
- Co to jest? - zapytała. - Zdaje się, że ziemia drży i cały zamek się chwieje.
- Mężczyzna na ogromnym rumaku skoczył przez mur na dziedziniec, a teraz puścił
konia wolno na trawę.
- Idz, zaproś go do sali - zawołała Gerd - i podaj mu pitny miód... Ale mam
przeczucie, że to ten przybysz, o którym mówi przepowiednia, że przez niego przyjdzie,
śmierć na mego kochanego brata, Belego.
W wielkiej sali Skirnir skłonił się nisko, gdy na spotkanie mu wyszła Gerd z rogiem
miodu w ręku.
- Który to z synów Asów czy też mądrych Vanów stoi przede mną? - zapytała. - I
jakim sposobem przeskoczyłeś mur, który otacza zamek mego ojca?
- Nie jestem Asem ani mądrym Vanem, ani nawet elfem - odpowiedział Skirnir.-
Chociaż rzeczywiście przeskoczyłem ten mur, aby zobaczyć się z tobą. Ale spójrz, mam tutaj
jedenaście szczerozłotych jabłek. Ofiaruję je tobie, piękna, aby zjednać sobie twoje względy,
abyś zechciała nazwać Freya, pana Vanów, najbardziej umiłowanym spośród wszystkich
żywych istot.
- Nie wezmę twoich jabłek jako zapłaty za moją miłość - odparła Gerd. - Nigdy też nie
nazwę Freya mężem ani on mnie żoną.
- Spójrz na ten miecz! - zawołał Skirnir wyciągając magiczny oręż Freya. - Mógłbym
ściąć ci głowę za jednym zamachem, gdybyś nie zechciała udać się ze mną do Freya i być
jego ukochaną.
- Nigdy nie zniosę, żeby mnie zmuszano do miłości - powiedziała Gerd. - Jednak
myślę, że stal błyśnie i spłynie krwią, jeżeli spotkasz któregoś z moich krewnych.
- Spojrzyj raz jeszcze na ten miecz - rzekł Skirnir cichym, przejmującym głosem. -
Spojrzyj i zauważ, jak jest naznaczony tajemniczymi znakami runicznego pisma, Są tam
czary, które sprowadzą na ciebie przekleństwo, jeżeli nie odwzajemnisz szczerej miłości
Freya. Jeżeli rzucę na ciebie czar, demony będą cię dręczyć co dnia, nawet tutaj w
Jotunheimie. Albo nie będziesz miała wcale męża, albo trzygłowy troll zostanie twoim
panem, o tak, Hrimgriamir, potwór, mieszkający w Dolinie Trupów, będzie cię miał za żonę.
Duszę twą porazi smutek, usychać będziesz w żalu, jak usycha teraz Frey. Gniew Thora
zwróci się przeciw tobie, a sam Frey cię znienawidzi. Patrz, odciskam na tobie znak runiczny
i miłość napełni twe serce, ale miłość cię zniszczy, jeżeli nie zlitujesz się nad Freyem.
A wtedy gniew wygasł w oczach Gerd i nagle zalśniła w nich czułość.
- Patrz - szepnęła. - Wychylam ten puchar za zdrowie Freya. Nigdy nie myślałam, że
pokocham któregoś z Vanów... a teraz nagle czuję, że go pokochałam.
- Odpowiedz mi jeszcze na jedno, nim wrócę do Asgardu - rzekł Skirnir. - Gdzie i
kiedy spotkasz się ze wspaniałym synem Njorda?
- W lesie, nazwanym Barri, niskopiennym lasku, który on dobrze zna - odpowiedziała
Gerd. - Tam będę czekać na niego trzeciej nocy od dziś i tam możemy zostać zaślubieni.
Wtedy Skirnir skoczył na konia i bódł go ostrogą, by pędził do Asgardu, gdzie Frey
czekał na niego niecierpliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl