[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poprzednich, nie wycofało się, kiedy księżniczka do niego podchodziła; unosiło się tylko
nieruchomo w powietrzu, jakby ją obserwowało.
Kiedy Leia znalazła się o jakiś metr od niego, straszak się nie poruszył; zaczął tylko
brzęczeć głośniej, a światełka w jego wnętrzu zawirowały jeszcze szybciej.
- Leio, uważaj... - Rozdarty między chęcią zrozumienia, co dzieje się z jego żoną, a równie
silną ochotą odkrycia, czy ktoś ich nie śledzi, Han dzielił uwagę między scenę ze straszakiem a
otaczające ich urządzenia i porośnięte grzybami dno pieczary.
- Nie wyczuwam wrogich intencji - odezwała się księżniczka. - A jeżeli już o to chodzi, nie
wyczuwam także żadnego życia. - Uniosła rękę, chcąc dotknąć straszaka.
Jej dłoń przeniknęła przez zewnętrzną powierzchnię. Różnobarwne światełka zawirowały
wokół jej palców jak szalone, tworząc miniaturową trąbę powietrzną. Włosy Leii stanęły dęba, a do
brzęczenia, które słyszał Han, dołączyło skwierczenie.
- Leio, co się dzieje? - zaniepokoił się.
- Wszystko w porządku - odparła księżniczka. - Nie dzieje mi się żadna krzywda. - W jej
głosie brzmiało jednak lekkie napięcie, jakby wypowiedzenie tych słów wymagało od niej dużego
wysiłku. - To tylko... tylko...
- Co takiego? - Han usłyszał w jej głosie ton skargi.
- Karta danych - dokończyła księżniczka. Cofnęła się tak szybko, że o mało nie upadła, ale
dzięki temu przerwała kontakt ze straszakiem. Stworzenie uniosło się nagle pionowo w górę.
Han położył dłoń na ramieniu żony, żeby pomóc jej zachować równowagę. Oboje patrzyli,
jak straszak się unosi. Po kilku chwilach zderzył się ze sklepieniem pieczary i zniknął w skale. Han
westchnął z ulgą.
Leia i pokręciła głową, jakby chciała uporządkować myśli.
- To było... - ciekawe doświadczenie - podsumowała.
- Co miałaś na myśli, mówiąc o karcie danych? - zainteresował się Solo.
- Tak mi się skojarzyło - odparła Leia. - Myślę, że właśnie na tym polegała jego funkcja.
Wyczułam skoncentrowaną energię i zdolność do komunikowania się z inteligentnymi istotami.
Wyczułam także ogromną bazę danych... świeżych danych. Przypuszczam, że pochodzą z tamtego
urządzenia. - Wskazała na moduł wielkości domu. - Widziałam trójwymiarowy schemat... nie
wiem, jak to nazwać... intensywności. Tysięcy, milionów danych. To coś ma za zadanie... zamierza
dokądś się udać i przekazać te dane. Wyczułam także coś innego... wrażenie daremności.
- Dużo wyczułaś w czasie tak krótkiego kontaktu - stwierdził Han.
- Głównym zadaniem straszaka jest komunikacja - podjęła Leia. - Nie ze mną ani z nikim
podobnym do nas. Bardzo pomogło mi to, że usiłowałam zrobić to samo co on. Muszę odnalezć
jeszcze inne, wiele innych. Będę uczyć się od każdego. - Ze zdwojoną energią ruszyła wzdłuż rzędu
wysokich szaf. Wyciągnęła w bok prawą rękę, jakby chciała wywabić z mijanych urządzeń
następne straszaki.
Han pokręcił głową i poszedł za nią.
W czasie tego spaceru Solo ujrzał rzeczy fascynujące, ale również takie, których wolałby
nie oglądać.
Zauważył, że w pieczarze między grzybami przemykają różne formy życia. Zaobserwował
dwa gatunki stworzeń podobnych do stonóg. Okazy pierwszego gatunku - zielone - miały mniej
więcej metr długości; inne, dwumetrowe, odznaczały się czerwoną i żółtą barwą. Oba gatunki miały
na ogonach groznie wyglądające kolce czy może żądła. W pewnej chwili większa stonoga
zaatakowała, ukłuła kolcem i pożarła mniejszą.
Zwrócił także uwagę na małe ptaki podobne do jastrzębio-nietoperzy. Pikowały spod
sklepienia na stonogi i chwytały w dzioby coś z ich grzbietów. Dopiero kiedy Han wyciągnął
makrolornetkę i skierował obiektyw na zaatakowaną stonogę, uświadomił sobie, że ptaki
wydziobują młode stonogi podróżujące na grzbietach dorosłych osobników.
Grzyby także padały łupem zwierzęcych form życia. Stonogi wgryzały się w brzegi
kapeluszy, ale grzyby też miały swoje systemy obronne. Kiedy jedna z zielonych stonóg pełzła po
kapeluszu grzyba, ten nagle zwinął się i uwięził stworzenie. Nie otworzył się ponownie, dopóki
Han na niego patrzył. Z obrzydzeniem pomyślał o procesie trawiennym, jaki musi tam zachodzić.
Poprzysiągł sobie, że nawet nie dotknie kapelusza żadnego grzyba.
Dwa kilometry dalej zauważył energożernego pająka. Zatrzymał się nagle i wypuścił
powietrze z płuc. Leia musiała wyczuć jego niepokój, bo odwróciła się i popatrzyła najpierw na
niego, a potem w miejsce, gdzie kierował spojrzenie.
W odległości kilkudziesięciu metrów zauważyła cielsko rozmiarów powietrznego śmigacza,
które wyłoniło się spośród grzybów. Było szkliste i przezroczyste, miało przynajmniej po piętnaście
kończyn z każdego boku i potężne szczypce z przodu.
Potwór pokręcił głową, badając otoczenie. Powoli, żeby nie zwrócić na siebie jego uwagi,
Han zdjął z ramienia miotający pociski karabin. Postawił go na skalistym dnie pieczary i położył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
poprzednich, nie wycofało się, kiedy księżniczka do niego podchodziła; unosiło się tylko
nieruchomo w powietrzu, jakby ją obserwowało.
Kiedy Leia znalazła się o jakiś metr od niego, straszak się nie poruszył; zaczął tylko
brzęczeć głośniej, a światełka w jego wnętrzu zawirowały jeszcze szybciej.
- Leio, uważaj... - Rozdarty między chęcią zrozumienia, co dzieje się z jego żoną, a równie
silną ochotą odkrycia, czy ktoś ich nie śledzi, Han dzielił uwagę między scenę ze straszakiem a
otaczające ich urządzenia i porośnięte grzybami dno pieczary.
- Nie wyczuwam wrogich intencji - odezwała się księżniczka. - A jeżeli już o to chodzi, nie
wyczuwam także żadnego życia. - Uniosła rękę, chcąc dotknąć straszaka.
Jej dłoń przeniknęła przez zewnętrzną powierzchnię. Różnobarwne światełka zawirowały
wokół jej palców jak szalone, tworząc miniaturową trąbę powietrzną. Włosy Leii stanęły dęba, a do
brzęczenia, które słyszał Han, dołączyło skwierczenie.
- Leio, co się dzieje? - zaniepokoił się.
- Wszystko w porządku - odparła księżniczka. - Nie dzieje mi się żadna krzywda. - W jej
głosie brzmiało jednak lekkie napięcie, jakby wypowiedzenie tych słów wymagało od niej dużego
wysiłku. - To tylko... tylko...
- Co takiego? - Han usłyszał w jej głosie ton skargi.
- Karta danych - dokończyła księżniczka. Cofnęła się tak szybko, że o mało nie upadła, ale
dzięki temu przerwała kontakt ze straszakiem. Stworzenie uniosło się nagle pionowo w górę.
Han położył dłoń na ramieniu żony, żeby pomóc jej zachować równowagę. Oboje patrzyli,
jak straszak się unosi. Po kilku chwilach zderzył się ze sklepieniem pieczary i zniknął w skale. Han
westchnął z ulgą.
Leia i pokręciła głową, jakby chciała uporządkować myśli.
- To było... - ciekawe doświadczenie - podsumowała.
- Co miałaś na myśli, mówiąc o karcie danych? - zainteresował się Solo.
- Tak mi się skojarzyło - odparła Leia. - Myślę, że właśnie na tym polegała jego funkcja.
Wyczułam skoncentrowaną energię i zdolność do komunikowania się z inteligentnymi istotami.
Wyczułam także ogromną bazę danych... świeżych danych. Przypuszczam, że pochodzą z tamtego
urządzenia. - Wskazała na moduł wielkości domu. - Widziałam trójwymiarowy schemat... nie
wiem, jak to nazwać... intensywności. Tysięcy, milionów danych. To coś ma za zadanie... zamierza
dokądś się udać i przekazać te dane. Wyczułam także coś innego... wrażenie daremności.
- Dużo wyczułaś w czasie tak krótkiego kontaktu - stwierdził Han.
- Głównym zadaniem straszaka jest komunikacja - podjęła Leia. - Nie ze mną ani z nikim
podobnym do nas. Bardzo pomogło mi to, że usiłowałam zrobić to samo co on. Muszę odnalezć
jeszcze inne, wiele innych. Będę uczyć się od każdego. - Ze zdwojoną energią ruszyła wzdłuż rzędu
wysokich szaf. Wyciągnęła w bok prawą rękę, jakby chciała wywabić z mijanych urządzeń
następne straszaki.
Han pokręcił głową i poszedł za nią.
W czasie tego spaceru Solo ujrzał rzeczy fascynujące, ale również takie, których wolałby
nie oglądać.
Zauważył, że w pieczarze między grzybami przemykają różne formy życia. Zaobserwował
dwa gatunki stworzeń podobnych do stonóg. Okazy pierwszego gatunku - zielone - miały mniej
więcej metr długości; inne, dwumetrowe, odznaczały się czerwoną i żółtą barwą. Oba gatunki miały
na ogonach groznie wyglądające kolce czy może żądła. W pewnej chwili większa stonoga
zaatakowała, ukłuła kolcem i pożarła mniejszą.
Zwrócił także uwagę na małe ptaki podobne do jastrzębio-nietoperzy. Pikowały spod
sklepienia na stonogi i chwytały w dzioby coś z ich grzbietów. Dopiero kiedy Han wyciągnął
makrolornetkę i skierował obiektyw na zaatakowaną stonogę, uświadomił sobie, że ptaki
wydziobują młode stonogi podróżujące na grzbietach dorosłych osobników.
Grzyby także padały łupem zwierzęcych form życia. Stonogi wgryzały się w brzegi
kapeluszy, ale grzyby też miały swoje systemy obronne. Kiedy jedna z zielonych stonóg pełzła po
kapeluszu grzyba, ten nagle zwinął się i uwięził stworzenie. Nie otworzył się ponownie, dopóki
Han na niego patrzył. Z obrzydzeniem pomyślał o procesie trawiennym, jaki musi tam zachodzić.
Poprzysiągł sobie, że nawet nie dotknie kapelusza żadnego grzyba.
Dwa kilometry dalej zauważył energożernego pająka. Zatrzymał się nagle i wypuścił
powietrze z płuc. Leia musiała wyczuć jego niepokój, bo odwróciła się i popatrzyła najpierw na
niego, a potem w miejsce, gdzie kierował spojrzenie.
W odległości kilkudziesięciu metrów zauważyła cielsko rozmiarów powietrznego śmigacza,
które wyłoniło się spośród grzybów. Było szkliste i przezroczyste, miało przynajmniej po piętnaście
kończyn z każdego boku i potężne szczypce z przodu.
Potwór pokręcił głową, badając otoczenie. Powoli, żeby nie zwrócić na siebie jego uwagi,
Han zdjął z ramienia miotający pociski karabin. Postawił go na skalistym dnie pieczary i położył [ Pobierz całość w formacie PDF ]