[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że jesteśmy kochankami, bez wątpienia znasz mnie całkiem niezle. W każdym
razie lepiej niż większość ludzi.
Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli.
Czego ty chcesz, Aimee? Pragniesz, żebym zwracał się do ciebie ze
wszystkimi swoimi problemami jak ci tak zwani twoi przyjaciele? Chcesz tego?
A więc posłuchaj. Jest w Chicago jeden fantastyczny malarz, o którym wiem, że
kiedyś będzie naprawdę kimś, ale zupełnie nie mogę się z nim skontaktować, bo
facet nie ma telefonu, a na moje listy nie odpowiada. Będę więc musiał jutro
polecieć do Chicago i namówić go, żeby pozwolił mi zarobić dla siebie majątek.
Opowiem ci też o obrazie, na który wydałem fortunę. Miał być dostarczony w
zeszłym tygodniu. Już byłem pewien, że go skradziono, kiedy okazało się, że
jakiś urzędnik pomylił adresy i obraz wylądował u innego Gallaghera.
Przestań!
Opowiadam ci o moich problemach, podobnie jak twój przyjaciel
Jacques, Liza i cała reszta znajomych. Wydawało mi się, że tego właśnie chcesz.
Dobrze wiesz, że nie zaprotestowała Aimee.
Powiedz mi więc, czego ty chcesz, Aimee?
Jednej jedynej rzeczy, Peter. Twojej miłości i zaufania. Peter poczuł się,
jakby dostał cios w żołądek.
Aimee, nie rób tego sobie. I nie rób tego nam.
Czego?
Nie proś o więcej, niż mogę ci dać. Nigdy nie udawałem, że wierzę w
miłość. Myślę, że w ogóle nie jestem zdolny do tego uczucia. Znaczysz jednak dla
mnie więcej niż ktokolwiek.
I gdyby nie był taki samolubny, pozwoliłby jej odejść. Aimee odsunęła się
od niego. I co dalej? Będziemy kontynuować nasz romans z nadzieją, że
pewnego dnia się we mnie zakochasz? A może od razu się rozejdzmy? Dopóki
jeszcze mogę żyć bez ciebie i zanim zaczniesz mnie nienawidzić za to, że chcę
więcej, niż możesz mi dać?
Mimo że był lipiec i nawet nocą temperatura nie spadała poniżej
dwudziestu pięciu stopni, Peter oblał się zimnym potem. Zmusił Aimee, by na
niego spojrzała.
Nie chcę, by to się skończyło.
Dlaczego? Bo tak nam dobrze w łóżku? Peter potrząsnął ją za ramiona.
Przestań. Dobrze wiesz, że między nami jest coś więcej. Nie prosiłbym,
żebyś za mnie wyszła, gdyby to był tylko seks. Wciąż chcę, żebyś została moją
żoną.
Ale najpierw muszę podpisać intercyzę, tak?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo położyła mu palec na ustach i uśmiechnęła się
smutno.
Nic nie mów. Oczywiście, że chcesz, abym ją podpisała. Bo mogłabym
cię oskubać do cna jak Leslie.
To tylko formalność, Aimee. Zwyczajny dokument. Niepotrzebnie się
denerwujesz z powodu takiej błahostki.
Ale małżeństwo to nie jest tylko formalność. Moje uczucia do ciebie są
całkiem bezinteresowne.
Aimee...
W jej oczach zabłysły łzy, ale kiedy chciał ją objąć, powstrzymała go
ruchem dłoni.
Pozwól mi skończyć poprosiła. Nawet gdybym podpisała tę intercyzę,
nie rozwiązałoby to naszego podstawowego problemu. Kocham cię. A ty, choć
chyba rzeczywiście mnie pragniesz, wcale mnie nie kochasz. Dlatego nie mogę za
ciebie wyjść.
Po raz pierwszy od bardzo dawna Peter poczuł strach.
Może miałeś rację. Może patrzę na ciebie przez różowe okulary.
Najwyrazniej łudziłam się, myśląc, że pewnego dnia mnie pokochasz. Bo byłam
pewna, że problem nie tkwi w tym, że nie jesteś w stanie kochać, lecz że się tego
boisz. Teraz zaczynam myśleć, że po prostu nie jesteś w stanie pokochać kogoś
takiego jak ja.
Peter poczuł jakiś dziwny ucisk w gardle. Oddychał z trudem. Swym
egoizmem i brakiem wrażliwości sprawił jej ból. A ze wszystkich ludzi na
świecie akurat ona najmniej na to zasługiwała.
To nie ma nic wspólnego z tobą rzekł ze smutkiem. Taką mam naturę.
Gdybym w ogóle potrafił kogoś pokochać, to z pewnością przede wszystkim
ciebie.
Chyba powinnam się z tego cieszyć, co? powiedziała z gorzkim
uśmiechem i wzięła do ręki torebkę.
Dokąd ty idziesz? spytał przerażony Peter. Nie chciał, żeby Aimee
odchodziła. Nie mógł pozwolić, by zniknęła z jego życia. Jeszcze nie. Nie teraz.
Do domu. Mam jutro ciężki dzień i muszę znalezć trochę czasu, żeby
pewne sprawy przemyśleć. A najlepiej mi się myśli, kiedy pracuję.
Mogłabyś popracować tutaj. W którymś z wolnych pokoi znalazłoby się
miejsce na twoje sztalugi. Już od dawna mam zamiar ci to zaproponować.
Aimee pokręciła głową. Uśmiechnęła się do Petera, ale nie był to już ten jej
dawny, promienny uśmiech.
Dzięki. Chyba raczej pójdę do domu. Potrzebuję samotności, a ty byś
mnie tylko rozpraszał.
Nie będzie przecież sama, myślał Peter, odprowadzając ją do drzwi. Nie w
tym domu wariatów pełnym namolnych i bezczelnych lokatorów, mając w
pobliżu Jacquesa.
Z trudem powstrzymywał się, by nie okazać zazdrości. Tak bardzo pragnął,
żeby z nim została. Nie chciał, by zniknęła za drzwiami. Bał się, że już do niego
nie wróci.
Jednak nigdy w życiu nikogo o nic nie błagał. Jej też nie będzie.
Kiedy, stojąc w progu, odwróciła się ku niemu, chwycił ją mocno za rękę.
Gdybym był porządnym człowiekiem, zniknąłbym z twego życia.
Pozwoliłbym, byś znalazła kogoś, kto da ci to wszystko, czego pragniesz. Jestem
jednak cholernym egoistą, Aimee. Zawsze nim byłem i zawsze będę.
Nie jesteÅ› egoistÄ….
Ależ tak. I ponieważ nim jestem, nie pozwolę ci odejść. Ty i galeria to
wszystko, co liczy się dla mnie w życiu. Chcę... potrzebuję cię, Aimee. Nie
pozwolę ci odejść.
To się dobrze składa, bo ja też wciąż jeszcze mam nadzieję, że w końcu
mnie pokochasz.
A on miał nadzieję, że zostanie jego żoną. Chciał też odzyskać budynek.
Musi znalezć na to jakiś sposób. Nawet gdyby groziło mu to utratą galerii.
ROZDZIAA ÓSMY
Oto twoje pieniążki rzekł z uśmiechem Abner Sterling.
Aż nie mogę uwierzyć, że tak szybko sprzedał pan moje obrazy
powiedziała Aimee, biorąc od niego banknoty. Ten pierwszy czekał na nabywcę
trzy tygodnie. Czy wie pan, kto je kupił?
Wszystkie zakupił ten sam facet.
Tak, wiem. Już mi pan o tym mówił. Ale nie podał nazwiska? spytała
Aimee, wciąż nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
Nie podał, a ja nie pytałem.
A na czeku nie było jego nazwiska? A może płacił kartą kredytową?
Danie Abnerowi Sterlingowi w komis kilku obrazów nie było dla Aimee
łatwą decyzją. Niewiele się to różniło od sprzedawania ich po prostu turystom na
ulicy. I jedynym powodem, dla którego Aimee zdecydowała się wystawić swoje
prace u Sterlinga, a nie na ulicy, był brak pieniędzy na opłacenie pozwolenia.
Ale sprzedać trzy obrazy w ciągu tygodnia! Aimee aż chciało się krzyczeć
z radości. Nie mogła uwierzyć we własne szczęście. To musi być jakiś dobry
znak. Na pewno!
Nie płacił czekiem ani kartą kredytową. Dał gotówkę.
Szkoda.
Aimee była wyraznie rozczarowana, że nie dowie się, kim jest ten
człowiek, który kupił jej obrazy. Chciałaby się tego dowiedzieć, choćby tylko po
to, żeby mu w myślach podziękować.
Podejrzewam, że to jakiś kolekcjoner. Wyglądał na kogoś, kto zna się na
sztuce. Twoje obrazy wyraznie mu się podobały. Nawet nie próbował się ze mną
targować. Zapłacił bez dyskusji. A muszę przyznać, moja droga, iż wydawało mi
się, że za dużo za nie zażądałaś.
Wiem.
Zażądała za swoje obrazy niewiele ponad to, ile wydała na farby i płótno.
Biorąc pod uwagę czas, jaki spędziła na malowaniu, minimalnie na nich zarobiła.
A niech tam! Sprzedała kolejne dwa obrazy i ma dość pieniędzy, by naprawić
ogrzewanie.
Jeszcze raz bardzo panu dziękuję.
Obdarzywszy drobnego staruszka szerokim uśmiechem, Aimee wsunęła
banknoty do kieszeni szortów i ruszyła ku drzwiom.
Masz jeszcze jakieś obrazy, które chciałabyś, żebym ci sprzedał?
zawołał zza zagraconego kontuaru Sterling. Znalazłbym miejsce dla dwóch czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
że jesteśmy kochankami, bez wątpienia znasz mnie całkiem niezle. W każdym
razie lepiej niż większość ludzi.
Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli.
Czego ty chcesz, Aimee? Pragniesz, żebym zwracał się do ciebie ze
wszystkimi swoimi problemami jak ci tak zwani twoi przyjaciele? Chcesz tego?
A więc posłuchaj. Jest w Chicago jeden fantastyczny malarz, o którym wiem, że
kiedyś będzie naprawdę kimś, ale zupełnie nie mogę się z nim skontaktować, bo
facet nie ma telefonu, a na moje listy nie odpowiada. Będę więc musiał jutro
polecieć do Chicago i namówić go, żeby pozwolił mi zarobić dla siebie majątek.
Opowiem ci też o obrazie, na który wydałem fortunę. Miał być dostarczony w
zeszłym tygodniu. Już byłem pewien, że go skradziono, kiedy okazało się, że
jakiś urzędnik pomylił adresy i obraz wylądował u innego Gallaghera.
Przestań!
Opowiadam ci o moich problemach, podobnie jak twój przyjaciel
Jacques, Liza i cała reszta znajomych. Wydawało mi się, że tego właśnie chcesz.
Dobrze wiesz, że nie zaprotestowała Aimee.
Powiedz mi więc, czego ty chcesz, Aimee?
Jednej jedynej rzeczy, Peter. Twojej miłości i zaufania. Peter poczuł się,
jakby dostał cios w żołądek.
Aimee, nie rób tego sobie. I nie rób tego nam.
Czego?
Nie proś o więcej, niż mogę ci dać. Nigdy nie udawałem, że wierzę w
miłość. Myślę, że w ogóle nie jestem zdolny do tego uczucia. Znaczysz jednak dla
mnie więcej niż ktokolwiek.
I gdyby nie był taki samolubny, pozwoliłby jej odejść. Aimee odsunęła się
od niego. I co dalej? Będziemy kontynuować nasz romans z nadzieją, że
pewnego dnia się we mnie zakochasz? A może od razu się rozejdzmy? Dopóki
jeszcze mogę żyć bez ciebie i zanim zaczniesz mnie nienawidzić za to, że chcę
więcej, niż możesz mi dać?
Mimo że był lipiec i nawet nocą temperatura nie spadała poniżej
dwudziestu pięciu stopni, Peter oblał się zimnym potem. Zmusił Aimee, by na
niego spojrzała.
Nie chcę, by to się skończyło.
Dlaczego? Bo tak nam dobrze w łóżku? Peter potrząsnął ją za ramiona.
Przestań. Dobrze wiesz, że między nami jest coś więcej. Nie prosiłbym,
żebyś za mnie wyszła, gdyby to był tylko seks. Wciąż chcę, żebyś została moją
żoną.
Ale najpierw muszę podpisać intercyzę, tak?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo położyła mu palec na ustach i uśmiechnęła się
smutno.
Nic nie mów. Oczywiście, że chcesz, abym ją podpisała. Bo mogłabym
cię oskubać do cna jak Leslie.
To tylko formalność, Aimee. Zwyczajny dokument. Niepotrzebnie się
denerwujesz z powodu takiej błahostki.
Ale małżeństwo to nie jest tylko formalność. Moje uczucia do ciebie są
całkiem bezinteresowne.
Aimee...
W jej oczach zabłysły łzy, ale kiedy chciał ją objąć, powstrzymała go
ruchem dłoni.
Pozwól mi skończyć poprosiła. Nawet gdybym podpisała tę intercyzę,
nie rozwiązałoby to naszego podstawowego problemu. Kocham cię. A ty, choć
chyba rzeczywiście mnie pragniesz, wcale mnie nie kochasz. Dlatego nie mogę za
ciebie wyjść.
Po raz pierwszy od bardzo dawna Peter poczuł strach.
Może miałeś rację. Może patrzę na ciebie przez różowe okulary.
Najwyrazniej łudziłam się, myśląc, że pewnego dnia mnie pokochasz. Bo byłam
pewna, że problem nie tkwi w tym, że nie jesteś w stanie kochać, lecz że się tego
boisz. Teraz zaczynam myśleć, że po prostu nie jesteś w stanie pokochać kogoś
takiego jak ja.
Peter poczuł jakiś dziwny ucisk w gardle. Oddychał z trudem. Swym
egoizmem i brakiem wrażliwości sprawił jej ból. A ze wszystkich ludzi na
świecie akurat ona najmniej na to zasługiwała.
To nie ma nic wspólnego z tobą rzekł ze smutkiem. Taką mam naturę.
Gdybym w ogóle potrafił kogoś pokochać, to z pewnością przede wszystkim
ciebie.
Chyba powinnam się z tego cieszyć, co? powiedziała z gorzkim
uśmiechem i wzięła do ręki torebkę.
Dokąd ty idziesz? spytał przerażony Peter. Nie chciał, żeby Aimee
odchodziła. Nie mógł pozwolić, by zniknęła z jego życia. Jeszcze nie. Nie teraz.
Do domu. Mam jutro ciężki dzień i muszę znalezć trochę czasu, żeby
pewne sprawy przemyśleć. A najlepiej mi się myśli, kiedy pracuję.
Mogłabyś popracować tutaj. W którymś z wolnych pokoi znalazłoby się
miejsce na twoje sztalugi. Już od dawna mam zamiar ci to zaproponować.
Aimee pokręciła głową. Uśmiechnęła się do Petera, ale nie był to już ten jej
dawny, promienny uśmiech.
Dzięki. Chyba raczej pójdę do domu. Potrzebuję samotności, a ty byś
mnie tylko rozpraszał.
Nie będzie przecież sama, myślał Peter, odprowadzając ją do drzwi. Nie w
tym domu wariatów pełnym namolnych i bezczelnych lokatorów, mając w
pobliżu Jacquesa.
Z trudem powstrzymywał się, by nie okazać zazdrości. Tak bardzo pragnął,
żeby z nim została. Nie chciał, by zniknęła za drzwiami. Bał się, że już do niego
nie wróci.
Jednak nigdy w życiu nikogo o nic nie błagał. Jej też nie będzie.
Kiedy, stojąc w progu, odwróciła się ku niemu, chwycił ją mocno za rękę.
Gdybym był porządnym człowiekiem, zniknąłbym z twego życia.
Pozwoliłbym, byś znalazła kogoś, kto da ci to wszystko, czego pragniesz. Jestem
jednak cholernym egoistą, Aimee. Zawsze nim byłem i zawsze będę.
Nie jesteÅ› egoistÄ….
Ależ tak. I ponieważ nim jestem, nie pozwolę ci odejść. Ty i galeria to
wszystko, co liczy się dla mnie w życiu. Chcę... potrzebuję cię, Aimee. Nie
pozwolę ci odejść.
To się dobrze składa, bo ja też wciąż jeszcze mam nadzieję, że w końcu
mnie pokochasz.
A on miał nadzieję, że zostanie jego żoną. Chciał też odzyskać budynek.
Musi znalezć na to jakiś sposób. Nawet gdyby groziło mu to utratą galerii.
ROZDZIAA ÓSMY
Oto twoje pieniążki rzekł z uśmiechem Abner Sterling.
Aż nie mogę uwierzyć, że tak szybko sprzedał pan moje obrazy
powiedziała Aimee, biorąc od niego banknoty. Ten pierwszy czekał na nabywcę
trzy tygodnie. Czy wie pan, kto je kupił?
Wszystkie zakupił ten sam facet.
Tak, wiem. Już mi pan o tym mówił. Ale nie podał nazwiska? spytała
Aimee, wciąż nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
Nie podał, a ja nie pytałem.
A na czeku nie było jego nazwiska? A może płacił kartą kredytową?
Danie Abnerowi Sterlingowi w komis kilku obrazów nie było dla Aimee
łatwą decyzją. Niewiele się to różniło od sprzedawania ich po prostu turystom na
ulicy. I jedynym powodem, dla którego Aimee zdecydowała się wystawić swoje
prace u Sterlinga, a nie na ulicy, był brak pieniędzy na opłacenie pozwolenia.
Ale sprzedać trzy obrazy w ciągu tygodnia! Aimee aż chciało się krzyczeć
z radości. Nie mogła uwierzyć we własne szczęście. To musi być jakiś dobry
znak. Na pewno!
Nie płacił czekiem ani kartą kredytową. Dał gotówkę.
Szkoda.
Aimee była wyraznie rozczarowana, że nie dowie się, kim jest ten
człowiek, który kupił jej obrazy. Chciałaby się tego dowiedzieć, choćby tylko po
to, żeby mu w myślach podziękować.
Podejrzewam, że to jakiś kolekcjoner. Wyglądał na kogoś, kto zna się na
sztuce. Twoje obrazy wyraznie mu się podobały. Nawet nie próbował się ze mną
targować. Zapłacił bez dyskusji. A muszę przyznać, moja droga, iż wydawało mi
się, że za dużo za nie zażądałaś.
Wiem.
Zażądała za swoje obrazy niewiele ponad to, ile wydała na farby i płótno.
Biorąc pod uwagę czas, jaki spędziła na malowaniu, minimalnie na nich zarobiła.
A niech tam! Sprzedała kolejne dwa obrazy i ma dość pieniędzy, by naprawić
ogrzewanie.
Jeszcze raz bardzo panu dziękuję.
Obdarzywszy drobnego staruszka szerokim uśmiechem, Aimee wsunęła
banknoty do kieszeni szortów i ruszyła ku drzwiom.
Masz jeszcze jakieś obrazy, które chciałabyś, żebym ci sprzedał?
zawołał zza zagraconego kontuaru Sterling. Znalazłbym miejsce dla dwóch czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]