[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drażnieniem. Powinnam spać, kiedy jestem znużona i mam bóle głowy, i nie sprze-
czać się, i nie pytać nikogo o pozwolenie, choćby to nie odpowiadało moim obowiąz-
kom przyjaciółki ludu i obywatelki przesławnej tysiąc lat liczącej Rzeszy Niemieckiej.
On ci to powiedział?
Nie, tego mi nie powiedział zaprzeczyła żywo i głośno Helena. To już doda-
łam od siebie! Powiedział mi tylko, żebym się niepotrzebnie nie denerwowała! Nie po-
pełnił więc żadnego przestępstwa i nie ma powodu wysyłać go do obozu koncentra-
cyjnego. Jest szczerym zwolennikiem reżimu. Czy to nie dosyć? Georg zamruczał coś.
Wydawało mi się, że zabiera się do odejścia. Nauczony jednak doświadczeniem, że w ta-
kim momencie właśnie może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, dociągnąłem drzwi od
szafy tak, że została zaledwie wąziutka szparka. Za chwilę usłyszałem, że wchodzi do sy-
pialni. Przez szparę widziałem poruszający się jego cień.
Georg wszedł do łazienki. Zdawało mi się, że weszła tu również Helena, nie mo-
głem jej jednak widzieć. Zamknąłem bowiem drzwi zupełnie i znalazłem się w ciem-
nościach. Stałem wśród sukien Heleny, trzymając przyciśnięty do boku nóż do rozcina-
nia papieru.
Wiedziałem, że Georg nic nie wie o mnie i że prawdopodobnie z łazienki wróci do
pokoju i pożegna się z Heleną. Mimo to wciąż jeszcze czułem, że ściska mnie coś za
gardło, a jednocześnie pot ciurkiem spływa spod pach po całym ciele. Inny jest strach
przed nieznanym, inny przed czymś, co się zna. Jeżeli powód strachu jest nieznany,
może się wydawać grozny, lęk ten da się opanować przy pomocy wewnętrznej dyscy-
pliny bądz też innych trików. Natomiast jeżeli przyczyna jest znana i wiadomo, co nam
grozi, wówczas niewiele zdziała się dyscypliną czy innym psychologicznym salto mor-
tale. Pierwszy strach przeżywałem przed wtrąceniem mnie do obozu, drugi teraz,
61
kiedy już z góry wiedziałem, co mnie czeka, jeżeli zostanę ponownie zamknięty w obo-
zie. Czekały mnie tortury lub jeżeli dopisałoby mi szczęście, gwałtowna śmierć.
Dziwne, że w ciągu całego czasu od przekroczenia granicy nigdy nie próbowałem
zdać sobie z tego sprawy i w ogóle nie chciałem się nad tym zastanawiać. Wpływałoby
to na mnie hamująco, a właśnie tkwiło we mnie coś takiego, co się temu sprzeciwiało.
Ponadto pamięć odtwarza przeszłość w sposób fałszywy, by umożliwić nam przetrwa-
nie. Próbuje przesłonić okropność życia patyną zapomnienia.
Czy pan to zna? zwrócił się do mnie Schwarz.
Tak, znam to odpowiedziałem. Ale to nie jest zapomnienie. Jest to raczej
stan półsnu. Wystarczy jakiś bodziec, by wszystko ożyło na nowo.
Schwarz skinął twierdząco głową.
Stałem więc w ciemnym, przesyconym perfumami kącie wnęki, wśród sukien
oplatających mnie niby skrzydła olbrzymich nietoperzy, bez ruchu, i starałem się oddy-
chać tak, by nie spowodować szelestu jedwabi lub co gorsze nie zakasłać lub nie kichnąć.
Wówczas to po raz pierwszy uświadomiłem sobie w całej pełni, co uczyniłem. Strach
unosił się z podłogi niby trujący gaz ogarnął mnie lęk, że się uduszę. W obozie nie
przeżywałem rzeczy najokrutniejszych. Byłem traktowany zwyczajnie, jak wszyscy, bru-
talnie, ale mnie wypuszczono, i może to właśnie przyczyniło się, że moje wspomnie-
nia zostały zmącone. Teraz stanęło to znów przede mną, co widziałem i słyszałem, co
inni przeżyli i na co miałem dowody. Nie mogłem zrozumieć szaleństwa i bezmyślno-
ści mego kroku, tego, że opuściłem kraje, gdzie za fakt istnienia karano mnie tylko wię-
zieniem i wygnaniem. Obecnie wydawało mi się, że są to istne przystanie humanitary-
zmu.
Słyszałem krzątaninę Georga w łazience. Zciana była cienka, a Georg jak przystało
na członka rasy panów nie zachowywał się spokojnie. Odrzucił z trzaskiem pokrywę
muszli i załatwił swoją potrzebę. To, że musiałem słyszeć jego siusianie, wydało mi się
potem szczytem poniżenia, jakkolwiek to właśnie wskazywało, że czuł się swobodnie
i niczego nie podejrzewał. Przypomniały mi się wypadki kradzieży i rabunku, kiedy
złodzieje, zanim uciekli, zanieczyszczali mieszkanie. Robili to częściowo na urągowisko,
częściowo ze wstydu, gdyż fakt ten był objawem strachu, jaki przeżyli.
Usłyszałem szum spuszczanej wody i w chwilę potem Georg wyprężony i pewny sie-
bie opuścił łazienkę i przemaszerował przez sypialnię. Wkrótce do uszu moich doszedł
odgłos zamykanych drzwi wejściowych. Ktoś szarpnął drzwiami od szafy i na tle wpa-
dającego światła zobaczyłem ciemną sylwetkę Heleny.
Już poszedł szepnęła. Po wydostaniu się z szafy czułem się tak zażenowany, jak
niegdyś jeżeli można posłużyć się zbyt odległym porównaniem Achilles przyła-
pany w szatach niewieścich. Przejście od strachu do śmieszności, i zakłopotania było
tak nagłe, że wszystkie te uczucia zlały się ze sobą i wystąpiły jednocześnie. Byłem przy-
62
zwyczajony do szybkich zmian nastrojów; nie jest jednak wszystko jedno, czy nagłe
schwytanie za gardło ma oznaczać banicję czy śmierć.
Musisz uciekać powiedziała Helena.
Spojrzałem na nią. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałem się, że dojrzę w jej twarzy
coś w rodzaju pogardy. Musiało się to łączyć z tym, że ja sam w chwilę po przeżytym
strachu poczułem się poniżony w mej męskiej godności. Było to coś, czego nie odczu-
wałbym wobec żadnej innej istoty poza Heleną.
Nic prócz szczerego lęku nie wyczytałem z jej twarzy.
Musisz uciekać powtórzyła. To było szaleństwo, żeś się odważył tu przyje-
chać.
To samo myślałem przed chwilą. Teraz jednak zaprzeczyłem ruchem głowy.
Jeszcze nie teraz powiedziałem. Za godzinę. Może się kręcić jeszcze gdzieś
w pobliżu na ulicy. Nie przypuszczasz, że mógłby wrócić?
Nie sądzę. Niczego nie podejrzewał.
Helena weszła do pokoju bawialnego i przekręciła kontakt, po czym rozsunąwszy za-
słony zaczęła obserwować ulicę. Przez uchylone drzwi sypialni światło w kształcie zło-
tego rombu padało na podłogę. Helena stała poza nim, pochylona i czujna, jak gdyby
podpatrywała dzikie zwierzę.
Nie możesz iść na dworzec wyszeptała. Mogą cię poznać. Musisz uciekać!
WezmÄ™ wóz od Eli i odwiozÄ™ ciÄ™ do Münster. Jacy niemÄ…drzy byliÅ›my obydwoje! Nie
możesz tu dłużej zostać!
Widziałem, jak stała przy oknie, oddalona ode mnie zaledwie o szerokość pokoju, ale
przecież już daleka, i szarpnął mną ostry ból. Zdawało się, że Helena dopiero teraz po
raz pierwszy uprzytomniła sobie, że musimy się znowu rozstać.
W obliczu grożącego mi niebezpieczeństwa, oglądanego z bliska, znikły wszystkie
nękające nas w ciągu dnia zastrzeżenia i urazy. Helena wydała mi się nagle uosobie-
niem lęku i miłości, a jednocześnie rozstania i niepowetowanej straty. Uświadomiłem
to sobie, podobnie jak ona, ostro, bezlitośnie, i tym razem bez jakichkolwiek zawoalo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
drażnieniem. Powinnam spać, kiedy jestem znużona i mam bóle głowy, i nie sprze-
czać się, i nie pytać nikogo o pozwolenie, choćby to nie odpowiadało moim obowiąz-
kom przyjaciółki ludu i obywatelki przesławnej tysiąc lat liczącej Rzeszy Niemieckiej.
On ci to powiedział?
Nie, tego mi nie powiedział zaprzeczyła żywo i głośno Helena. To już doda-
łam od siebie! Powiedział mi tylko, żebym się niepotrzebnie nie denerwowała! Nie po-
pełnił więc żadnego przestępstwa i nie ma powodu wysyłać go do obozu koncentra-
cyjnego. Jest szczerym zwolennikiem reżimu. Czy to nie dosyć? Georg zamruczał coś.
Wydawało mi się, że zabiera się do odejścia. Nauczony jednak doświadczeniem, że w ta-
kim momencie właśnie może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, dociągnąłem drzwi od
szafy tak, że została zaledwie wąziutka szparka. Za chwilę usłyszałem, że wchodzi do sy-
pialni. Przez szparę widziałem poruszający się jego cień.
Georg wszedł do łazienki. Zdawało mi się, że weszła tu również Helena, nie mo-
głem jej jednak widzieć. Zamknąłem bowiem drzwi zupełnie i znalazłem się w ciem-
nościach. Stałem wśród sukien Heleny, trzymając przyciśnięty do boku nóż do rozcina-
nia papieru.
Wiedziałem, że Georg nic nie wie o mnie i że prawdopodobnie z łazienki wróci do
pokoju i pożegna się z Heleną. Mimo to wciąż jeszcze czułem, że ściska mnie coś za
gardło, a jednocześnie pot ciurkiem spływa spod pach po całym ciele. Inny jest strach
przed nieznanym, inny przed czymś, co się zna. Jeżeli powód strachu jest nieznany,
może się wydawać grozny, lęk ten da się opanować przy pomocy wewnętrznej dyscy-
pliny bądz też innych trików. Natomiast jeżeli przyczyna jest znana i wiadomo, co nam
grozi, wówczas niewiele zdziała się dyscypliną czy innym psychologicznym salto mor-
tale. Pierwszy strach przeżywałem przed wtrąceniem mnie do obozu, drugi teraz,
61
kiedy już z góry wiedziałem, co mnie czeka, jeżeli zostanę ponownie zamknięty w obo-
zie. Czekały mnie tortury lub jeżeli dopisałoby mi szczęście, gwałtowna śmierć.
Dziwne, że w ciągu całego czasu od przekroczenia granicy nigdy nie próbowałem
zdać sobie z tego sprawy i w ogóle nie chciałem się nad tym zastanawiać. Wpływałoby
to na mnie hamująco, a właśnie tkwiło we mnie coś takiego, co się temu sprzeciwiało.
Ponadto pamięć odtwarza przeszłość w sposób fałszywy, by umożliwić nam przetrwa-
nie. Próbuje przesłonić okropność życia patyną zapomnienia.
Czy pan to zna? zwrócił się do mnie Schwarz.
Tak, znam to odpowiedziałem. Ale to nie jest zapomnienie. Jest to raczej
stan półsnu. Wystarczy jakiś bodziec, by wszystko ożyło na nowo.
Schwarz skinął twierdząco głową.
Stałem więc w ciemnym, przesyconym perfumami kącie wnęki, wśród sukien
oplatających mnie niby skrzydła olbrzymich nietoperzy, bez ruchu, i starałem się oddy-
chać tak, by nie spowodować szelestu jedwabi lub co gorsze nie zakasłać lub nie kichnąć.
Wówczas to po raz pierwszy uświadomiłem sobie w całej pełni, co uczyniłem. Strach
unosił się z podłogi niby trujący gaz ogarnął mnie lęk, że się uduszę. W obozie nie
przeżywałem rzeczy najokrutniejszych. Byłem traktowany zwyczajnie, jak wszyscy, bru-
talnie, ale mnie wypuszczono, i może to właśnie przyczyniło się, że moje wspomnie-
nia zostały zmącone. Teraz stanęło to znów przede mną, co widziałem i słyszałem, co
inni przeżyli i na co miałem dowody. Nie mogłem zrozumieć szaleństwa i bezmyślno-
ści mego kroku, tego, że opuściłem kraje, gdzie za fakt istnienia karano mnie tylko wię-
zieniem i wygnaniem. Obecnie wydawało mi się, że są to istne przystanie humanitary-
zmu.
Słyszałem krzątaninę Georga w łazience. Zciana była cienka, a Georg jak przystało
na członka rasy panów nie zachowywał się spokojnie. Odrzucił z trzaskiem pokrywę
muszli i załatwił swoją potrzebę. To, że musiałem słyszeć jego siusianie, wydało mi się
potem szczytem poniżenia, jakkolwiek to właśnie wskazywało, że czuł się swobodnie
i niczego nie podejrzewał. Przypomniały mi się wypadki kradzieży i rabunku, kiedy
złodzieje, zanim uciekli, zanieczyszczali mieszkanie. Robili to częściowo na urągowisko,
częściowo ze wstydu, gdyż fakt ten był objawem strachu, jaki przeżyli.
Usłyszałem szum spuszczanej wody i w chwilę potem Georg wyprężony i pewny sie-
bie opuścił łazienkę i przemaszerował przez sypialnię. Wkrótce do uszu moich doszedł
odgłos zamykanych drzwi wejściowych. Ktoś szarpnął drzwiami od szafy i na tle wpa-
dającego światła zobaczyłem ciemną sylwetkę Heleny.
Już poszedł szepnęła. Po wydostaniu się z szafy czułem się tak zażenowany, jak
niegdyś jeżeli można posłużyć się zbyt odległym porównaniem Achilles przyła-
pany w szatach niewieścich. Przejście od strachu do śmieszności, i zakłopotania było
tak nagłe, że wszystkie te uczucia zlały się ze sobą i wystąpiły jednocześnie. Byłem przy-
62
zwyczajony do szybkich zmian nastrojów; nie jest jednak wszystko jedno, czy nagłe
schwytanie za gardło ma oznaczać banicję czy śmierć.
Musisz uciekać powiedziała Helena.
Spojrzałem na nią. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałem się, że dojrzę w jej twarzy
coś w rodzaju pogardy. Musiało się to łączyć z tym, że ja sam w chwilę po przeżytym
strachu poczułem się poniżony w mej męskiej godności. Było to coś, czego nie odczu-
wałbym wobec żadnej innej istoty poza Heleną.
Nic prócz szczerego lęku nie wyczytałem z jej twarzy.
Musisz uciekać powtórzyła. To było szaleństwo, żeś się odważył tu przyje-
chać.
To samo myślałem przed chwilą. Teraz jednak zaprzeczyłem ruchem głowy.
Jeszcze nie teraz powiedziałem. Za godzinę. Może się kręcić jeszcze gdzieś
w pobliżu na ulicy. Nie przypuszczasz, że mógłby wrócić?
Nie sądzę. Niczego nie podejrzewał.
Helena weszła do pokoju bawialnego i przekręciła kontakt, po czym rozsunąwszy za-
słony zaczęła obserwować ulicę. Przez uchylone drzwi sypialni światło w kształcie zło-
tego rombu padało na podłogę. Helena stała poza nim, pochylona i czujna, jak gdyby
podpatrywała dzikie zwierzę.
Nie możesz iść na dworzec wyszeptała. Mogą cię poznać. Musisz uciekać!
WezmÄ™ wóz od Eli i odwiozÄ™ ciÄ™ do Münster. Jacy niemÄ…drzy byliÅ›my obydwoje! Nie
możesz tu dłużej zostać!
Widziałem, jak stała przy oknie, oddalona ode mnie zaledwie o szerokość pokoju, ale
przecież już daleka, i szarpnął mną ostry ból. Zdawało się, że Helena dopiero teraz po
raz pierwszy uprzytomniła sobie, że musimy się znowu rozstać.
W obliczu grożącego mi niebezpieczeństwa, oglądanego z bliska, znikły wszystkie
nękające nas w ciągu dnia zastrzeżenia i urazy. Helena wydała mi się nagle uosobie-
niem lęku i miłości, a jednocześnie rozstania i niepowetowanej straty. Uświadomiłem
to sobie, podobnie jak ona, ostro, bezlitośnie, i tym razem bez jakichkolwiek zawoalo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]