[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zupełnie nie potrafiła zrozumieć, co mną kieruje. Podobnie jak ty. Tyle że ją mogę w jakimś
sensie usprawiedliwić, a ciebie nie  dodał, nie spuszczając wzroku z Elisabeth.  Zamierzam
tu wykonać naprawdę dobrą robotę. Wiem, ile znaczy dla ciebie ta społeczność i jak bardzo
zaangażowałaś się w swoją pracę. Proszę cię tylko, żebyś pozwoliła mi udowodnić, ile jestem
wart.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Po tak szczerym wyznaniu nie mogła obstawać przy swych
wątpliwościach, choć James przysporzył jej jeszcze więcej powodów do zmartwień. Gdyby
bowiem doszedł do wniosku, że nie potrafi żyć bez Harriet, wyjechałby z Yewdale. A całe to
zagadnienie sprowadza się do pytania, jak bardzo ją kocha.
Ta myśl obudziła w nie niepokój, choć wiedziała, że powód, dla którego James może
porzucić pracę, powinien jej być w zasadzie obojętny. Szukając odpowiednich słów,
westchnęła ciężko.
 Nadał nie jesteś przekonana? Mogę tylko mieć nadzieję, że zachowasz obiektywizm.
Teraz lepiej wracajmy do miasta.
Nie pozostało zbyt wiele do powiedzenia. Jechali do Yewdale w milczeniu, przerwanym
jedynie zdawkowym pożegnaniem Jamesa, który wysiadł przy pubie. Elisabeth też dotarła
wreszcie do domu, nie weszła jednak od razu do środka. Zaparkowała auto na podjezdzie i
udała się do ogrodu. Przychodziła tu zawsze po nocnych wizytach. Lubiła patrzeć na piękne
góry, które wznosiły się dumnie nad uśpionym miastem. Widok ten zazwyczaj przynosił jej
ukojenie, lecz tej nocy była zbyt zdenerwowana, by szybko odnalezć spokój.
James Sinclair jest w mieście zaledwie jeden dzień, a już zaznaczył mocno swoją
obecność. W dodatku Elisabeth miała podstawy, by sądzić, że to dopiero początek.
ROZDZIAA PITY
 To chyba doskonały pomysł. Co Liz o tym sądzi? Usłyszała głos Davida przez otwarte
drzwi i zatrzymała się w pół kroku. Była sobota rano, nie musiała przyjmować pacjentów.
Uzgodnili, że w soboty zajmują się wyłącznie nagłymi przypadkami i wyznaczyli dyżury.
W połowie drogi do fryzjera uświadomiła sobie nagle, że zapomniała wziąć portfel. A
teraz zaczęła się wahać; nie wiedziała, o czym rozmawiają jej wspólnicy.
 Już jej o tym wspominałem, ale muszę przyznać, że miała pewne zastrzeżenia.  W
głosie Jamesa pobrzmiewało rozbawienie, które przyprawiło ją o gęsią skórkę.  Odnoszę
wrażenie, że Elisabeth czasem, jak by to ująć... mocno obstaje przy swoim.
 Lepiej, żeby tego nie słyszała!  David roześmiał się głośno, zagłuszając jej przerażony
jęk.
Jak on śmie wydawać takie osądy?! Pomyślała ze złością. Pracuje dopiero od tygodnia, a
to chyba za wcześnie na wydawanie opinii o wspólnikach! Uświadomiła sobie, że David
kontynuuje wypowiedz, i podeszła do drzwi. Nie powinna była podsłuchiwać, lecz po tej
obrazliwej uwadze Jamesa nie mogła się oprzeć pokusie. O co mu właściwie chodzi?
 To by jednak rozwiązywało problem. Na początek na pewno udałoby się nam
ograniczyć absencję na wizytach u specjalistów. Wielu ludzi nie chce jechać pięćdziesiąt
kilometrów po to, żeby przez pięć czy dziesięć minut wysłuchiwać porad konsultanta. Dzięki
wideotelefonom przychodziliby wyłącznie do przychodni.
 Są również inne dobre strony tego pomysłu  wtrącił James.  Na prowincji
najpoważniejszy problem stanowi nawiązanie kontaktu z innymi lekarzami. Moglibyśmy
upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
 To świetny pomysł. Musimy oczywiście wziąć pod uwagę finanse, ale chyba udałoby
się obejść i to. Jestem pewien, że Liz doceni wszystkie zalety takiej innowacji i wyrazi zgodę.
Elisabeth wyszła z domu, nie chcąc słyszeć już ani słowa więcej. Czuła irracjonalny żal
do Jamesa, który realizował swoje zamierzenia za jej plecami.
 Witaj! Co ty tu robisz o tej porze? Myślałem, że masz wolne. A może coś zle
zrozumiałem?
Na dzwięk głosu Jamesa stanęła jak wryta. Odwróciła do niego głowę, nie mogąc jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl