[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najwidoczniej postradał zmysły. Specjalnie wlazł do chlewika, żeby potem dreptać w kółko
po sali tronowej. Przerażona służba usiłowała rzucać mu pod nogi jakieś szmaty, zamiatać to,
co naniósł, pucować, ale wygonił ich z krzykiem. Służące pobiegły do Sampsy, a ochmistrz,
trzęsąc się z gniewu, pognał do Jali. Następował jej prawie na pięty, kiedy szła do sali
tronowej.
- Królewna bÄ™dzie bardzo niezadowolona - oznajmiÅ‚a twardym gÅ‚osem Ósma, stajÄ…c w
drzwiach i spoglądając na upaćkane posadzki - kiedy wróci i dowie się, że jeden z jej
Doradców postradał zmysły i tak potraktował jej Twierdzę.
- Pożyjemy, zobaczymy - oznajmił radośnie i tolerancyjnie Czwarty, wychodząc z sali i
ostentacyjnie wdeptując z impetem w naniesione błoto.
Jala nie odpowiedziała. Kiedy tylko za doradcą zamknęły się drzwi, odwróciła się w
stronę okna. Wydawało jej się, że doszedł ją stamtąd znajomy łopot skrzydeł.
Sala tronowa to nie było jednak dobre miejsce na poważne rozmowy, zwłaszcza w tej
chwili. Do środka wpadła z impetem i wiadrami cała służba, wniebowzięta, że może wreszcie
wszystko tu wypucować. W przeciwieństwie do Rady reszta mieszkańców Twierdzy była
przekonana, że królewna wróci. A jak wróci, to na pewno sprawdzi, czy wszystko jest czyste i
lśniące. A jeśli nie będzie, to jeszcze ktoś skończy w ogromnym piecu kuchennym.
Ósma szybkim krokiem podążyÅ‚a do swojej komnaty. Starannie zamknęła za sobÄ… drzwi,
zatkała kawałkiem szmatki dziurkę od klucza. Dopiero wtedy odwróciła się w stronę okna.
- Jesteś? - zapytała.
- Jestem, jestem. - Szutzel wgramolił się do środka. - Przeleciałem siedem rzek, siedem
gór...
- Dwie rzeki, a góry kazałam ci omijać - skorygowała bezlitośnie Jala. - Jakie wieści?
- Niezłe - wyszczerzył się mózgojadek. - Nasza pani połamała egzorcystom karki. No, i
trochę złe, bo jak połamała, to polazła nie wiadomo gdzie. W drugą stronę, niż jest Twierdza,
znaczy. Tak se myślę, może chciała poobieżyświatować?
Kuglarka wzruszyła ramionami.
- Jest królewną, może robić, co chce. A my jesteśmy jej wiernymi poddanymi i naszym
obowiązkiem jest czekać na nią z utęsknieniem! - Złapała za kałamarz i cisnęła nim w ścianę.
Saliance zawsze takie wyczyny pomagały, ale Jala nie była Salianką. Kałamarz zostawił po
sobie okropnÄ… plamÄ™ i to by byÅ‚o na tyle. ZÅ‚ość w Ósmej wcale nie zmalaÅ‚a.
Była jednakowo wściekła i na królewnę, i na Radę. Na Doradców dlatego, że byli
nielojalnymi, spiskującymi, podstępnymi, knującymi po kątach draniami, których nie
obchodził los ich Pani i zapewne życzyli jej jak najgorzej. A na Saliankę, bo zamiast
poskręcać karki egzorcystom, po czym grzecznie wrócić i zrobić to samo z Radą, postanowiła
szukać przygód, nie dbając o to, że niektórzy będą się o nią martwić, wyruszać na wyprawy
ratunkowe z jakimiś zapyziałymi bohaterami od siedmiu boleści albo siedzieć grzecznie w
Twierdzy, dbać o to, żeby posadzki były wypucowane, i trzymać na oku tych nielojalnych,
spiskujÄ…cych...
Drugi kałamarz poleciał w ślad za pierwszym.
- Ten... - Szutzel stropił się lekko. - Znaczy dobre wieści przyniosłem, co?
- Bardzo dobre - warknęła Jala. - Nasza Pani jest cała, zdrowa, zdolna do zabójstwa i
niebawem powróci w chwale do Twierdzy, a wtedy biada wszystkim, którzy nie pozostali jej
wierni.
Odwróciła się na pięcie i energicznym krokiem opuściła komnatę. Szutzel po chwili
wahania ruszył ostrożnie za nią, kolebiąc się na boki.
Ósma przemierzaÅ‚a TwierdzÄ™ z takim impetem, że kto żyw uskakiwaÅ‚ jej z drogi.
Szorujący brzuchem po ziemi Szutzel nie musiał się dzięki temu martwić, że ktoś nieuważny
go nadepnie - bo choć demonów się w Twierdzy bano, a niektóre starannie na polecenie
królewny szanowano, to jednak mogło się zdarzyć, że ktoś niewielkiego mózgojadka nie
zauważy. W korytarzach nie miał szans polecieć, za mało miejsca było na rozwinięcie
ogromnych skrzydeł.
Nie udałoby mu się jej dogonić, gdyby w pewnej chwili nie zwolniła i nie zaczęła
zaglądać do mijanych komnat. Wreszcie w jednej znalazła to, czego szukała. Weszła, a
depczący jej tuż po piętach Szutzel za nią.
- Odnaleziono naszą Panią! - oznajmiła gromko z takim samym impetem, z jakim wpadła
do sali, skutecznie przyprawiając wszystkich spożywających właśnie obiad członków Rady o
niestrawność.
- Skąd... - zapytał władczo Dawasz, ale przeszkodził mu w tym nagły atak kaszlu i
charczenia ze strony Czwartego, który zadławił się smażoną wątróbką. Wśród pozostałych
zapanowała przez ułamek sekundy konsternacja: generalnie wszyscy byli nastawieni na
dbanie przede wszystkim o siebie i ewentualne kopanie dołków pod rywalami. Poczucie
solidarności wobec głównego rywala do władzy, jakim była dla nich Salianka, pokonało
jednak wzajemne animozje i z niemal niezauważalnym poślizgiem Siódmy rzucił się
wspomóc druha mocnym poklepywaniem po łopatkach.
- %7łyje i ma się dobrze - kontynuowała bezlitośnie Jala. - Poskręcała porywaczom karki.
- Wraca? - wyrwało się skrzekliwie Czwartemu w rytm serdecznych uderzeń, jakie
serwował mu Gurlek.
Jala szczerze pożałowała, że nie może powiedzieć tak, a potem patrzeć na zmieniający
się wyraz ich twarzy. Nie liczyła na Ernalika i Sirparaka - w końcu pierwszy był zdrajcą, a
drugi głupkiem, ale pozostała trójka... Och, jak ona by to chciała zobaczyć! Jak bledną, jak
Czwarty rzuca się sprawdzić, czy aby wszystko, co nabrudził, zostało posprzątane...
- Jeszcze nie, nie teraz - oznajmiła złowieszczo. - Nasza Pani zdecydowała się zwiedzić
dalekie krainy i możliwości podbojów. Plaskat i rycerze będą jej eskortą - kłamstwo przyszło
jej bardzo łatwo. W końcu co miała im powiedzieć?  Królewna polazła nie wiadomo gdzie,
Plaskat jej szuka i robi, co może ? To nie była wiadomość, jaką należało im przekazać. O nie,
oni musieli wiedzieć, że Pani Twierdzy niebawem wróci. I lepiej, żeby była zadowolona z
tego, co zastanie po powrocie.
Pierwszy opanował się jak zwykle Dawasz. Nie było mu trudno, bo twarz miał zawsze
jak wykutą z kamienia, a emocje objawiały się co najwyżej lekkim ściągnięciem ust czy brwi.
- To pewne informacje? - zapytał.
- Szutzel właśnie wrócił. - Jala machnęła niedbale dłonią w stronę przyczajonego przy
drzwiach mózgojadka.
- Najsampradziwsza prawda wszystko - skłamał pośpiesznie, szczerząc zęby w uśmiechu
z założenia szczerym, otwartym. Założenie nie wypaliło, bo u większości ludzi, w tym u
większości Rady, widok jego zębów wywoływał nerwowe wzdrygnięcia. - Ledwo com
wrócił, nawet nic nie zjadłem po drodze, tak się śpieszyłem, żeby szczęśliwe we wieści
przekazać.
Czwarty najwidoczniej przypomniał sobie, czym się żywi mózgojadeadek, bo
stanowczym ruchem odsunął od siebie talerz z wątróbką.
- Bardzo szczęśliwe wieści - zgodził się z goryczą.
- Prawda?  podchwyciła Jala, a jej głos wręcz ociekał entuzjazmem. Aż dziwne, że na
podłodze nie zrobiła się kałuża. - Nam wszystkim na pewno niesamowicie ulżyło, że
królewna ma się dobrze i porywacze nie wyrządzili jej żadnej krzywdy. Oczywiście mnie na
przykład w głowie w ogóle nie postało, że mogłoby być inaczej.
- Nam też... - Siódmy z goryczą dzgnął nożem pieczeń. Podniósł głowę i napotkał
spojrzenie Ósmej: szczere, jasne... i twarde jak hartowana stal.
- Myślę, że powinniśmy uczcić tę nowinę - oznajmiła bezlitośnie. - Aupieżców z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl