[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukrywają ochoty na seks to dziwki. Tylko że Felicja jest taka... urwał, szukając odpowiedniego
określenia. Jednak widocznie nie umiał go znalezć, bo zaczął z innej strony. Z nią wszystko jest
takie zbyt intensywne. Tak, jakbym przyzwyczajony do basenu zaczął nagle pływać w oceanie.
To było efektowne porównanie. Popatrzyłam na Tollivera z podziwem i odrobiną zdumienia. On
sam miał nieco oszołomioną minę. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc uciekłam w żart.
No to narobiłeś sobie bigosu. I to z własnej winy. Spojrzał na mnie sceptycznie. Jesteś tak
diabelsko pociągający, że babki nie mogą bez ciebie żyć. Wywrócił oczami.
Daruj sobie.
Nie wróciliśmy do tematu w pokoju, ale nie przestałam o tym myśleć. Tolliver na pewno wiedział,
że go nie zbyłam, tylko po prostu muszę się nad tym zastanowić. Kiedy włączył telewizor i zaczął
oglądać mecz koszykówki, zasiadłam na kanapie z książką. Po chwili tak wciągnęła mnie akcja
kryminału Margery Allingham Tygrys we mgle , że zapomniałam o bożym świecie, przenosząc się o
całe dziesięciolecia wstecz do Anglii. Kiedy zadzwonił telefon, zirytowana odłożyłam książkę i
podniosłam słuchawkę.
Cześć, możemy do was wpaść? usłyszałam męski głos.
Kto mówi?
Przepraszam. Tu Wiktor. Wiktor Morgenstern. Zmarszczyłam brwi.
My, to znaczy, kto? Jestem z przyjacielem.
Zakryłam dłonią słuchawkę i powtórzyłam wszystko Tolliverowi.
To dziwne. Kombinuję, jak tu z nim porozmawiać, a on sam zjawia się na progu powiedziałam.
Tolliver nie byt tym tak zachwycony. Właściwie zdawał się nieco rozdrażniony nieoczekiwaną
wizytą.
No, dobra. Machnął ręką. Myślałem, że wyskoczymy gdzieś na lunch. Ale okej, zobaczmy, o
co mu chodzi. Myślisz, że chce się popisać przed kumplem, czy coś w tym stylu?
Wzruszyłam ramionami i podałam chłopcu numer pokoju. Chwilę pózniej rozległo się niepewne
pukanie do drzwi.
Tolliver przywitał gości ponurą miną i niebezpiecznym błyskiem w oku. Nie był wściekły na nich,
tylko niezadowolony, że przerwano mu oglądanie meczu. Ale ponieważ ogólnie ma
powierzchowność twardziela, gdy jest rozdrażniony rzeczywiście wygląda trochę groznie. Gdyby
stojący w progu chłopcy byli psami, pewnie sierść zjeżyłaby im się na karkach. Jak wielu
nastolatków, Wiktor oraz jego przyjaciel robili wrażenie jednocześnie nieśmiałych i zadziornych.
Dopiero teraz, gdy Wiktor miał na sobie opiętą koszulkę, widać było, że rzeczywiście ostatnio
sporo ćwiczył. Nie odziedziczył po Joelu tego specyficznego magnetyzmu, ale uroku dodawały mu
bardzo duże, niebieskie oczy. Jego towarzysz, wysoki, szczupły blondyn, też niewątpliwie zasługiwał
na miano wyjątkowo atrakcyjnego młodzieńca. Obaj mieli na sobie szkolne kurtki, dżinsy i adidasy
oraz polo: Wiktor zielone, zaś drugi chłopiec miodowe.
Co u was? zaczął Wiktor. To mój przyjaciel, Barney.
Dziękuję, dobrze odparłam. Harper Connelly przedstawiłam się Barneyowi. A to mój
brat. Tolliver Lang.
Cześć. Barney obrzucił nas szybkim spojrzeniem, po czym wbił wzrok we własne buty.
Zaproszeni, usiedli na sofce. My zajęliśmy fotele.
Może się czegoś napijecie? zaproponowałam.
Nie, dzięki. Właśnie skończyliśmy colę rzekł Wiktor, po czym zapadła chwila niezręcznego
milczenia. Słuchaj, stary, chciałbym pogadać z twoją siostrą zwrócił się do Tollivera, usiłując
przybrać stanowczy wyraz twarzy, jak przystało na prawdziwego mężczyznę.
Mimo że ze wszystkich sił starałam się zachować powagę, czułam, jak drgnęły mi usta.
No to mów zachęcił go Tolliver, nie mrugnąwszy nawet okiem. Chyba że chcesz, żebym
wyszedł?
Nie, stary, nie trzeba zapewnił go Wiktor niecierpliwie i zerknął na Barneya, który poparł go
lekkim skinieniem głowy. Byłaś wtedy w Nashville, więc wiesz, jak to wyglądało zwrócił się do
mnie. Znaczy wiesz, że było naprawdę zle.
Przytaknęłam.
Matka... znaczy macocha, trochę świrowała.
Zwirowała? W jakim sensie? Wyprostowałam się, skupiając uwagę na chłopcu. Nie byłam
bardzo zaskoczona, gdy Barney ujął go za rękę. Przez oblicze Wiktora przemknął wyraz zdumienia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
ukrywają ochoty na seks to dziwki. Tylko że Felicja jest taka... urwał, szukając odpowiedniego
określenia. Jednak widocznie nie umiał go znalezć, bo zaczął z innej strony. Z nią wszystko jest
takie zbyt intensywne. Tak, jakbym przyzwyczajony do basenu zaczął nagle pływać w oceanie.
To było efektowne porównanie. Popatrzyłam na Tollivera z podziwem i odrobiną zdumienia. On
sam miał nieco oszołomioną minę. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc uciekłam w żart.
No to narobiłeś sobie bigosu. I to z własnej winy. Spojrzał na mnie sceptycznie. Jesteś tak
diabelsko pociągający, że babki nie mogą bez ciebie żyć. Wywrócił oczami.
Daruj sobie.
Nie wróciliśmy do tematu w pokoju, ale nie przestałam o tym myśleć. Tolliver na pewno wiedział,
że go nie zbyłam, tylko po prostu muszę się nad tym zastanowić. Kiedy włączył telewizor i zaczął
oglądać mecz koszykówki, zasiadłam na kanapie z książką. Po chwili tak wciągnęła mnie akcja
kryminału Margery Allingham Tygrys we mgle , że zapomniałam o bożym świecie, przenosząc się o
całe dziesięciolecia wstecz do Anglii. Kiedy zadzwonił telefon, zirytowana odłożyłam książkę i
podniosłam słuchawkę.
Cześć, możemy do was wpaść? usłyszałam męski głos.
Kto mówi?
Przepraszam. Tu Wiktor. Wiktor Morgenstern. Zmarszczyłam brwi.
My, to znaczy, kto? Jestem z przyjacielem.
Zakryłam dłonią słuchawkę i powtórzyłam wszystko Tolliverowi.
To dziwne. Kombinuję, jak tu z nim porozmawiać, a on sam zjawia się na progu powiedziałam.
Tolliver nie byt tym tak zachwycony. Właściwie zdawał się nieco rozdrażniony nieoczekiwaną
wizytą.
No, dobra. Machnął ręką. Myślałem, że wyskoczymy gdzieś na lunch. Ale okej, zobaczmy, o
co mu chodzi. Myślisz, że chce się popisać przed kumplem, czy coś w tym stylu?
Wzruszyłam ramionami i podałam chłopcu numer pokoju. Chwilę pózniej rozległo się niepewne
pukanie do drzwi.
Tolliver przywitał gości ponurą miną i niebezpiecznym błyskiem w oku. Nie był wściekły na nich,
tylko niezadowolony, że przerwano mu oglądanie meczu. Ale ponieważ ogólnie ma
powierzchowność twardziela, gdy jest rozdrażniony rzeczywiście wygląda trochę groznie. Gdyby
stojący w progu chłopcy byli psami, pewnie sierść zjeżyłaby im się na karkach. Jak wielu
nastolatków, Wiktor oraz jego przyjaciel robili wrażenie jednocześnie nieśmiałych i zadziornych.
Dopiero teraz, gdy Wiktor miał na sobie opiętą koszulkę, widać było, że rzeczywiście ostatnio
sporo ćwiczył. Nie odziedziczył po Joelu tego specyficznego magnetyzmu, ale uroku dodawały mu
bardzo duże, niebieskie oczy. Jego towarzysz, wysoki, szczupły blondyn, też niewątpliwie zasługiwał
na miano wyjątkowo atrakcyjnego młodzieńca. Obaj mieli na sobie szkolne kurtki, dżinsy i adidasy
oraz polo: Wiktor zielone, zaś drugi chłopiec miodowe.
Co u was? zaczął Wiktor. To mój przyjaciel, Barney.
Dziękuję, dobrze odparłam. Harper Connelly przedstawiłam się Barneyowi. A to mój
brat. Tolliver Lang.
Cześć. Barney obrzucił nas szybkim spojrzeniem, po czym wbił wzrok we własne buty.
Zaproszeni, usiedli na sofce. My zajęliśmy fotele.
Może się czegoś napijecie? zaproponowałam.
Nie, dzięki. Właśnie skończyliśmy colę rzekł Wiktor, po czym zapadła chwila niezręcznego
milczenia. Słuchaj, stary, chciałbym pogadać z twoją siostrą zwrócił się do Tollivera, usiłując
przybrać stanowczy wyraz twarzy, jak przystało na prawdziwego mężczyznę.
Mimo że ze wszystkich sił starałam się zachować powagę, czułam, jak drgnęły mi usta.
No to mów zachęcił go Tolliver, nie mrugnąwszy nawet okiem. Chyba że chcesz, żebym
wyszedł?
Nie, stary, nie trzeba zapewnił go Wiktor niecierpliwie i zerknął na Barneya, który poparł go
lekkim skinieniem głowy. Byłaś wtedy w Nashville, więc wiesz, jak to wyglądało zwrócił się do
mnie. Znaczy wiesz, że było naprawdę zle.
Przytaknęłam.
Matka... znaczy macocha, trochę świrowała.
Zwirowała? W jakim sensie? Wyprostowałam się, skupiając uwagę na chłopcu. Nie byłam
bardzo zaskoczona, gdy Barney ujął go za rękę. Przez oblicze Wiktora przemknął wyraz zdumienia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]