[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wczoraj był tu niejaki p. Konarski. Były powstaniec, demokrata i psycholog
chłopski. Miejscowy savoir vivre nie pozwalał mi z nim mówić szczerze. Zresztą
jechać wkrótce stąd muszę. Dziś może posłaniec z poczty list od Heli przy-
DZIENNIKI, TOMIK XII
iii
niesie... Zabawne marzenie. Kiedyś śniło mi się o niej... i o mojej nieznajomej
z Warszawy. Ostatnią całowałem po ustach. Słodkie były te usta, bardzo słodkie.
Czy kocham
HelenÄ™?
"
13 IV (środa).
Tę, której przysiągłem na wierność i szczęście, sam strąciłem do rzędu
potępionych już na tym świecie. Wszystko, czego się dotknąłem, zniszczyłem i
siebie samego zniszczę w końcu. Czyż na to piekło mię wypuściło, bym trochę
dłużej był jego żywym obrazem na ziemi?
Na jakiejże poduszce ona dziś głowę ułoży? Jakież dzwięki otoczą ją w nocy?
Skowyczenia i śpiewy obłąkanych! Widzę ją! Czoło, na którym zawsze myśl
spokojna, witająca, uprzejma przezierała, pochylone trzyma, a myśl dobrą swoją
posłała w nieznane obszary może za mną * i błąka się biedna, i płacze.
GAOS SKDSIS:
Dramat układasz.
M%7Å‚:
Ha!... mój szatan się odzywa.
Nlebi'nhn *
I mój szatan się odzywa, kiedy Nieboską czytam. Nie darmo Krasiński napisał w
dewizie: [To] b
/Piekielne jest to: Dramat układasz..." Układaniem dramatu są moje wycieczki ku
ideom, ku poezji, ku wzniosłościom
.wszelkim. Mały, znikomy, robaczywy człowieczek wzniosłości te imaginuje sobie.
Robaczywy człowieczek... toteż i marzenia
i robaczywe bywajÄ….
Zresztą nie ma człowieka, który by nie krył w sobie tego dramaturga. Czy Jeż nim
także nie jest? Już tu nie o... rozwagę" Hamleta idzie, ale o tę dwoistość,
dwulicowość naszą, o to, [że] wierzymy w naszą mniemaną wielkość, w 2',łudzenie
samo wierzymy, choć wiemy, że złudzeniem jest, nie prawdą.
GÓRNO, 1887
251
Parę razy na dzień w pole idę. Ogarnia mię trawiąca gorączka pisania. Powieści,
szkice wypychają mi całą głowę. Układam je, idąc nad rowem gościńca kraińskiego
*. Wyżeł Trezor buja po zredlonym polu z wywieszonym językiem. Skowronki płoszy
a skowronków moc wielka. Wrzawę w powietrzu podnoszą. Rano otworzywszy okno
słyszę ich!
Pierwszy dziś fiołek znalazłem...
Dobrzy wujostwo prześladują mnie Adelą *, a ją mną. Mam humor złoty, bywam aż
dowcipny czasami. Za nikim nie tęsknię. Chyba za nocami w moim pokoju, za
Hamletem, za gwarem tego drogiego mi już dziś miasta za włosami nieznanej...
14 IV (czwartek).
Oj, szlachto polska, szlachto polska! Jakie ja tu nieraz słyszę zdania! Milczę,
bo musiałbym im ubliżać. %7ładen z tej znanej mi szlachty nie wygłosił jeszcze
zdania, w którym chłop znaczyłby tyle, co Polak. Według nich Polak to
szlachcic. CzytajÄ…c Warszawskij Dniewnik" burzÄ™ siÄ™, gdy szykanujÄ… szlachtÄ™ a
przyjrzawszy się ostatniej muszę przyznać, że prawdę mówią.
Nikczemny jest ten naród polski! Samowiedzy nie ma dziś ani w szlachcie, ani w
chłopie. Widzę tylko olbrzymią moralną nędzę.
Godzina 12. Na Górze Wilkowskiej.
Widać stąd moją wioskę, Wilków, Sw. Katarzynę, wszystkie góry moje, wszystkie
lasy. Odróżniam każdy krzak, każde jeziorko, chaty. Ta sama dzika, straszna,
niema leśna głusz, pustynia. Zwięta pustyniaK Mój staw* błyszczy jak stal,
~olcrly~~na~ grobli T"EIa!y dwór, i drogę białą do WUkowa widać.
Jakżem szczęśliwy!
252
DZIENNIKI, TOMIK XII
Godzina 6 po płd.
Ostatni raz może w życiu widzę cię, pustynio moja. Bądz zdrowa. Dymy i mgły
mojej okolicy widzą w tym zmroku. Dwór znikł jak mara wyśniona. Azy zalewają
oczy idzmy... Addio\
Może już nigdy...
15 IV (piÄ…tek).
Wczoraj piechotą poszedłem do Wilkowa. Z Góry Wilkow-skiej objąłem okiem całą
moją dolinę. Dziki obraz, szary, poszarpany, różnokolorowy, ale nade wszystko
dziki. Aańcuch gór: Masłów, Kamień, Radostowa, Kamień drugi, Wilków, Aysica
dzieli tę dolinę od świata niejako. Z przeciwnej strony zatacza widnokrąg
olbrzymi łan lasów: Gózd, Klonów, Bukowa Góra, Psary, Strawczana Góra. Zlewają
się one w Aysicy. Płaszczyzna leży foremnie, jakby wygnieciona rękami ,
olbrzyma. Zrodkiem jej płynie moja rzeka, rozlewając się w staw Ciekot i drugi
Międzyrzecza; dalej rzuca się w przecudowny wąwóz między górami Radostowa i
Kamieniem, płynie ku Leszczynom i aż w Nidzie z.oika. Ku rze>;e tulą się łąki,
za łąkami kawałki, skrawki, kwadraciki pól i pólek.
Na całym tym widnokręgu dominują dwa > 5 wory: mój i Wilków. Z lasu wychyla się
klasztor Zwiętej Katarzyny. Wsie tulą się ku lasom i niewiele ich tam: trzy
zaledwie. Zresztą tu i ówdzie widnieje maleńka chatyna czarna, bo tu chat nie
bielą, w kępę drzew wsunięta, niema. Wszędzie płaty jałowcu. Góry z tej strony
nim pokryte i płaszczyznie za upiększenie on służy. Brzezina zresztą tu i ówdzie
świeci białą koszulą. Za to las ci jodłowy niebieści się wszędzie.
Las! Nie ma pojęcia, co to jest las, kto Aysicy nie widział. Ten ciemny granat,
który jest jakby wilgotny wiecznie, bo wiecznie tam mgła po drzewach się wiesza,
i milczÄ…ca jego
GÓRNO, 1887
253
groza... Duma i duma stara Aysica, straszna, grozna, kamienista a ponura.
Wracałem, gdy zachodziło słońce. Z mego białego dworu wił się słupem dym, białe
ściany świeciły... Trzeba bo widzieć białą ścianę dworu wśród niebieskości czy
zieleni jodeł i sosen. Ten kontrast i tę harmonią dwu kolorów Polak mógł
wymyśleć. A gdy jeszcze ten dwór był nasz, wydał cię na świat i wydał ze siebie
na cmentarz dwoje twoich rodziców, dał ci się lubować długo sobą *, szczęściem
rodzinnym, matką się lubować, matką a potem odepchnął cię od siebieł i
pozostał taki sam, taki niezmiennie cudowny nad szybą szerokiego stawu, i każe
ci iść, iść, i odwraca ci oczy ku sobie i mówi: byłem twoim domem, byłem twoim
gniazdem, twojego ojca znałem a teraz jesteś mi obojętny, nie znam cię, jest
mi wszystko jedno, że ty domu nie masz, gniazda nie masz, rodziny nie masz...
Trzeba zrozumieć tę mowę starego domu, gdy się nie ma domu i trzeba sobie
przebaczyć te łzy gorzkie i tę otchłań tęsknoty za tym, co już nigdy, nigdy nie
wróci...
Powoli zapadł mrok, wiatr się zerwał poszedłem do Górna.
O moim ojcu zostało śród chłopów przecudowne wspomnienie. Wszyscy o nim mówią:
nas stokrotny pan". Chciałbym, by i o mnie mówiono po śmierci tak, jak mówią
wszyscy o moim ojcu.
W Wilkowie trzech chłopów umie czytać. Jeden (Koło-mański Franciszek) *
prenumeruje Gazetę Zwiąteczną". We wsi Psary jest jeden tylko chłop, który
trzyma cztery pisma. Nazywa się Kozieł. Lepszy on pod tym względem od szlachty
okolicznej, gdyż z tej p. sędzia prenumeruje Kraj", pan wójt Gazetę Kielecką"
i basta cosil *
1 W autografie omyłkowo: od ciebie.
SSH.',",;.-
254______________________________________________ DZIENNIKI, TOMIK XII
Uczciwa szlachta! Pan w Krajnie postępuje dzielnie. Opowiadano mi o nim wczoraj,
że za nic prawie, za maleńkie przewinienie palnął w pysk" karbowego, w tej
chwili kazał z gratami i dziećmi wyrzucić w zimie z mieszkania, zanim zdołał
gdzieś znalezć pomieszczenie dla dzieci.
Zauważyłem na to, że jest on tylko tradycyjnie, po szla-checku uczciwy.
Dobrze robi! zawołali moi dwaj wujowie.
Aby mu tylko nie przyszło kiedyś na spiczasty koniec... i nie potrzebował u
tegoż karbowego przytułku szukać. Zmierzono mię zjadliwymi oczyma.
Karpiński mieszka w Wilkowie lat 29. Gdyby nie te straszne rany, jakie mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Wczoraj był tu niejaki p. Konarski. Były powstaniec, demokrata i psycholog
chłopski. Miejscowy savoir vivre nie pozwalał mi z nim mówić szczerze. Zresztą
jechać wkrótce stąd muszę. Dziś może posłaniec z poczty list od Heli przy-
DZIENNIKI, TOMIK XII
iii
niesie... Zabawne marzenie. Kiedyś śniło mi się o niej... i o mojej nieznajomej
z Warszawy. Ostatnią całowałem po ustach. Słodkie były te usta, bardzo słodkie.
Czy kocham
HelenÄ™?
"
13 IV (środa).
Tę, której przysiągłem na wierność i szczęście, sam strąciłem do rzędu
potępionych już na tym świecie. Wszystko, czego się dotknąłem, zniszczyłem i
siebie samego zniszczę w końcu. Czyż na to piekło mię wypuściło, bym trochę
dłużej był jego żywym obrazem na ziemi?
Na jakiejże poduszce ona dziś głowę ułoży? Jakież dzwięki otoczą ją w nocy?
Skowyczenia i śpiewy obłąkanych! Widzę ją! Czoło, na którym zawsze myśl
spokojna, witająca, uprzejma przezierała, pochylone trzyma, a myśl dobrą swoją
posłała w nieznane obszary może za mną * i błąka się biedna, i płacze.
GAOS SKDSIS:
Dramat układasz.
M%7Å‚:
Ha!... mój szatan się odzywa.
Nlebi'nhn *
I mój szatan się odzywa, kiedy Nieboską czytam. Nie darmo Krasiński napisał w
dewizie: [To] b
/Piekielne jest to: Dramat układasz..." Układaniem dramatu są moje wycieczki ku
ideom, ku poezji, ku wzniosłościom
.wszelkim. Mały, znikomy, robaczywy człowieczek wzniosłości te imaginuje sobie.
Robaczywy człowieczek... toteż i marzenia
i robaczywe bywajÄ….
Zresztą nie ma człowieka, który by nie krył w sobie tego dramaturga. Czy Jeż nim
także nie jest? Już tu nie o... rozwagę" Hamleta idzie, ale o tę dwoistość,
dwulicowość naszą, o to, [że] wierzymy w naszą mniemaną wielkość, w 2',łudzenie
samo wierzymy, choć wiemy, że złudzeniem jest, nie prawdą.
GÓRNO, 1887
251
Parę razy na dzień w pole idę. Ogarnia mię trawiąca gorączka pisania. Powieści,
szkice wypychają mi całą głowę. Układam je, idąc nad rowem gościńca kraińskiego
*. Wyżeł Trezor buja po zredlonym polu z wywieszonym językiem. Skowronki płoszy
a skowronków moc wielka. Wrzawę w powietrzu podnoszą. Rano otworzywszy okno
słyszę ich!
Pierwszy dziś fiołek znalazłem...
Dobrzy wujostwo prześladują mnie Adelą *, a ją mną. Mam humor złoty, bywam aż
dowcipny czasami. Za nikim nie tęsknię. Chyba za nocami w moim pokoju, za
Hamletem, za gwarem tego drogiego mi już dziś miasta za włosami nieznanej...
14 IV (czwartek).
Oj, szlachto polska, szlachto polska! Jakie ja tu nieraz słyszę zdania! Milczę,
bo musiałbym im ubliżać. %7ładen z tej znanej mi szlachty nie wygłosił jeszcze
zdania, w którym chłop znaczyłby tyle, co Polak. Według nich Polak to
szlachcic. CzytajÄ…c Warszawskij Dniewnik" burzÄ™ siÄ™, gdy szykanujÄ… szlachtÄ™ a
przyjrzawszy się ostatniej muszę przyznać, że prawdę mówią.
Nikczemny jest ten naród polski! Samowiedzy nie ma dziś ani w szlachcie, ani w
chłopie. Widzę tylko olbrzymią moralną nędzę.
Godzina 12. Na Górze Wilkowskiej.
Widać stąd moją wioskę, Wilków, Sw. Katarzynę, wszystkie góry moje, wszystkie
lasy. Odróżniam każdy krzak, każde jeziorko, chaty. Ta sama dzika, straszna,
niema leśna głusz, pustynia. Zwięta pustyniaK Mój staw* błyszczy jak stal,
~olcrly~~na~ grobli T"EIa!y dwór, i drogę białą do WUkowa widać.
Jakżem szczęśliwy!
252
DZIENNIKI, TOMIK XII
Godzina 6 po płd.
Ostatni raz może w życiu widzę cię, pustynio moja. Bądz zdrowa. Dymy i mgły
mojej okolicy widzą w tym zmroku. Dwór znikł jak mara wyśniona. Azy zalewają
oczy idzmy... Addio\
Może już nigdy...
15 IV (piÄ…tek).
Wczoraj piechotą poszedłem do Wilkowa. Z Góry Wilkow-skiej objąłem okiem całą
moją dolinę. Dziki obraz, szary, poszarpany, różnokolorowy, ale nade wszystko
dziki. Aańcuch gór: Masłów, Kamień, Radostowa, Kamień drugi, Wilków, Aysica
dzieli tę dolinę od świata niejako. Z przeciwnej strony zatacza widnokrąg
olbrzymi łan lasów: Gózd, Klonów, Bukowa Góra, Psary, Strawczana Góra. Zlewają
się one w Aysicy. Płaszczyzna leży foremnie, jakby wygnieciona rękami ,
olbrzyma. Zrodkiem jej płynie moja rzeka, rozlewając się w staw Ciekot i drugi
Międzyrzecza; dalej rzuca się w przecudowny wąwóz między górami Radostowa i
Kamieniem, płynie ku Leszczynom i aż w Nidzie z.oika. Ku rze>;e tulą się łąki,
za łąkami kawałki, skrawki, kwadraciki pól i pólek.
Na całym tym widnokręgu dominują dwa > 5 wory: mój i Wilków. Z lasu wychyla się
klasztor Zwiętej Katarzyny. Wsie tulą się ku lasom i niewiele ich tam: trzy
zaledwie. Zresztą tu i ówdzie widnieje maleńka chatyna czarna, bo tu chat nie
bielą, w kępę drzew wsunięta, niema. Wszędzie płaty jałowcu. Góry z tej strony
nim pokryte i płaszczyznie za upiększenie on służy. Brzezina zresztą tu i ówdzie
świeci białą koszulą. Za to las ci jodłowy niebieści się wszędzie.
Las! Nie ma pojęcia, co to jest las, kto Aysicy nie widział. Ten ciemny granat,
który jest jakby wilgotny wiecznie, bo wiecznie tam mgła po drzewach się wiesza,
i milczÄ…ca jego
GÓRNO, 1887
253
groza... Duma i duma stara Aysica, straszna, grozna, kamienista a ponura.
Wracałem, gdy zachodziło słońce. Z mego białego dworu wił się słupem dym, białe
ściany świeciły... Trzeba bo widzieć białą ścianę dworu wśród niebieskości czy
zieleni jodeł i sosen. Ten kontrast i tę harmonią dwu kolorów Polak mógł
wymyśleć. A gdy jeszcze ten dwór był nasz, wydał cię na świat i wydał ze siebie
na cmentarz dwoje twoich rodziców, dał ci się lubować długo sobą *, szczęściem
rodzinnym, matką się lubować, matką a potem odepchnął cię od siebieł i
pozostał taki sam, taki niezmiennie cudowny nad szybą szerokiego stawu, i każe
ci iść, iść, i odwraca ci oczy ku sobie i mówi: byłem twoim domem, byłem twoim
gniazdem, twojego ojca znałem a teraz jesteś mi obojętny, nie znam cię, jest
mi wszystko jedno, że ty domu nie masz, gniazda nie masz, rodziny nie masz...
Trzeba zrozumieć tę mowę starego domu, gdy się nie ma domu i trzeba sobie
przebaczyć te łzy gorzkie i tę otchłań tęsknoty za tym, co już nigdy, nigdy nie
wróci...
Powoli zapadł mrok, wiatr się zerwał poszedłem do Górna.
O moim ojcu zostało śród chłopów przecudowne wspomnienie. Wszyscy o nim mówią:
nas stokrotny pan". Chciałbym, by i o mnie mówiono po śmierci tak, jak mówią
wszyscy o moim ojcu.
W Wilkowie trzech chłopów umie czytać. Jeden (Koło-mański Franciszek) *
prenumeruje Gazetę Zwiąteczną". We wsi Psary jest jeden tylko chłop, który
trzyma cztery pisma. Nazywa się Kozieł. Lepszy on pod tym względem od szlachty
okolicznej, gdyż z tej p. sędzia prenumeruje Kraj", pan wójt Gazetę Kielecką"
i basta cosil *
1 W autografie omyłkowo: od ciebie.
SSH.',",;.-
254______________________________________________ DZIENNIKI, TOMIK XII
Uczciwa szlachta! Pan w Krajnie postępuje dzielnie. Opowiadano mi o nim wczoraj,
że za nic prawie, za maleńkie przewinienie palnął w pysk" karbowego, w tej
chwili kazał z gratami i dziećmi wyrzucić w zimie z mieszkania, zanim zdołał
gdzieś znalezć pomieszczenie dla dzieci.
Zauważyłem na to, że jest on tylko tradycyjnie, po szla-checku uczciwy.
Dobrze robi! zawołali moi dwaj wujowie.
Aby mu tylko nie przyszło kiedyś na spiczasty koniec... i nie potrzebował u
tegoż karbowego przytułku szukać. Zmierzono mię zjadliwymi oczyma.
Karpiński mieszka w Wilkowie lat 29. Gdyby nie te straszne rany, jakie mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]