[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usiadła, popatrzyła na zmiętą pościel. Dlaczego wyszedł bez słowa? Czy tak się dzieje, gdy
kochankowie nie mówią o miłości, gdy łączy ich jedynie namiętność? Odchodzą, by nie obciążać
drugiej osoby swoimi problemami? Wystarczy jeden telefon, by po prostu zniknąć?
Nie, w ich przypadku było inaczej. Aączyło ich coś naprawdę wyjątkowego...
Nawet nie mogła go szukać, bo nie miała pojęcia, dokąd poszedł. Włożyła jasnoszare
spodnie, do nich ciemnoczerwony sweter. Zaparzyła kawę. Usiadła, czekając na Jonno.
Nie wiedziała, ile minęło czasu, nim wreszcie usłyszała klucz przekręcany w zamku. Zerwała
się, pobiegła na powitanie.
Był blady, wyglądał na wykończonego. Unikał jej wzroku. Serce biło jej niespokojnie, gdy w
milczeniu czekała. Nic nie mówił. Zaczerpnęła powietrza, zrobiła krok w jego stronę.
Jonno, proszę. Nie mogę znieść niepewności. Czy stało się coś z Gabe em lub Piper? Może
ich dzieciom?
Nie odparł bezbarwnym głosem. Nic im nie jest. Przesunął po niej spojrzeniem,
popatrzył, na walizkę.
Była coraz bardziej zdenerwowana. I miała przykre uczucie, że jest zupełnie bezużyteczna.
Może... może zadzwonię i zamówię coś do jedzenia? Chcesz?
Uśmiechnął się blado.
Co my byśmy zrobili bez twojej hotelowej praktyki? Uhm, kawa by się przydała.
Sięgnęła po słuchawkę. Gdy składała zamówienie, Jonno stał nieruchomo na środku pokoju.
Jedną rękę wcisnął w kieszeń dżinsów, drugą z roztargnieniem pocierał kark.
Kiedy skończyła, powiedział:
Jak już się pewnie domyśliłaś, obstałem złe wiadomości. Westchnął ciężko. Zdarzył się
wypadek. Zmiertelny.
Och, to straszne!
To jeszcze nie wszystko. Chrząknął, jakby zbierając się na odwagę. Wygląda na to, że
zostałem ojcem. Właśnie się dowiedziałem, że mam syna.
To spadło na nią jak grom z jasnego nieba. Nie mogła złapać tchu, nie potrafiła wydobyć z
siebie głosu. Jonno wpatrywał się w kwiatowy wzór na dywanie.
Miałem dziewczynę, Suzanne Heath ciągnął drewnianym głosem. To był beznadziejny,
chory układ. Teraz to nieważne. Suzanne zaszła w ciążę. Zapewniała mnie, że ojcem jest ktoś
inny, Charles Kiłgour.
Camille skinęła głową. Jak na razie wszystko pokrywało się z tym, co wiedziała od Piper.
Suzanne uciekła z Kilgourem. Pobrali się i osiedlili w jego rodzinnej posiadłości kilkaset
kilometrów od Mullinjim, w pobliżu Wattle Park. Urwał, nabrał powietrza, otarł oczy.
Suzanne i Charles nie żyją. Zginęli w wypadku.
Nie! wykrzyknęła mimowolnie. Nie mogła się poruszyć.
Jonno uderzył pięścią w otwartą dłoń.
Jechali po pijaku. Wracali z całonocnej imprezy. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte
zęby. Chłopiec... ich syn, był u rodziny Charlesa w Wattle Park.
Znowu urwał. Na mgnienie podniósł na nią oczy, ale szybko odwrócił wzrok.
Po śmierci Suzanne i Charlesa, jego rodzina zdecydowała, że nie chcą chłopca u siebie.
Twierdzą, że to mój syn.
To wszystko spadło na nią nieoczekiwanie. Sama nie wiedziała, co na to powiedzieć.
To musi być dla ciebie szok.
Skinął głową, skrzywił twarz w grymasie i zamknął oczy, jakby sam nie mógł poradzić sobie
z tym, co przeżywał. Kiedy je otworzył, rozległo się pukanie do drzwi.
To pewnie nasze śniadanie powiedziała Camille. Odebrała tacę i postawiła ją na stoliku
przy kanapie.
Nalała do filiżanek aromatyczną kawę, podała ją Jonno.
Usiądz i wypij.
Wziął filiżankę, wymamrotał podziękowanie i usiadł.
Camille postawiła przed nim talerz z croissantami nadziewanymi dżemem, przysiadła obok
niego. W milczeniu pili kawę. Odezwała się dopiero po kilku minutach.
Myślisz, że ten mały to na pewno twój syn? Popatrzył na nią spojrzeniem pełnym smutku.
Trwało to krótko i znowu wbił wzrok w dywan.
To bardzo prawdopodobne. Przez pewien czas byłem przekonany, że tak właśnie jest. Nie
miałem pojęcia, że poza mną spotykała się z tym Kilgourem.
Widziałeś kiedyś to dziecko?
Nie, nigdy.
Znowu zapadła cisza. Bolesna, pełna napięcia. Camille chciała mu zadać tyle pytań, ale
milczała. Czy rozpacza po Suzanne?
W jakim on teraz jest wieku?
Popatrzył na nią błędnie.
Dwa lata. Właściwie chyba dwa i pół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Usiadła, popatrzyła na zmiętą pościel. Dlaczego wyszedł bez słowa? Czy tak się dzieje, gdy
kochankowie nie mówią o miłości, gdy łączy ich jedynie namiętność? Odchodzą, by nie obciążać
drugiej osoby swoimi problemami? Wystarczy jeden telefon, by po prostu zniknąć?
Nie, w ich przypadku było inaczej. Aączyło ich coś naprawdę wyjątkowego...
Nawet nie mogła go szukać, bo nie miała pojęcia, dokąd poszedł. Włożyła jasnoszare
spodnie, do nich ciemnoczerwony sweter. Zaparzyła kawę. Usiadła, czekając na Jonno.
Nie wiedziała, ile minęło czasu, nim wreszcie usłyszała klucz przekręcany w zamku. Zerwała
się, pobiegła na powitanie.
Był blady, wyglądał na wykończonego. Unikał jej wzroku. Serce biło jej niespokojnie, gdy w
milczeniu czekała. Nic nie mówił. Zaczerpnęła powietrza, zrobiła krok w jego stronę.
Jonno, proszę. Nie mogę znieść niepewności. Czy stało się coś z Gabe em lub Piper? Może
ich dzieciom?
Nie odparł bezbarwnym głosem. Nic im nie jest. Przesunął po niej spojrzeniem,
popatrzył, na walizkę.
Była coraz bardziej zdenerwowana. I miała przykre uczucie, że jest zupełnie bezużyteczna.
Może... może zadzwonię i zamówię coś do jedzenia? Chcesz?
Uśmiechnął się blado.
Co my byśmy zrobili bez twojej hotelowej praktyki? Uhm, kawa by się przydała.
Sięgnęła po słuchawkę. Gdy składała zamówienie, Jonno stał nieruchomo na środku pokoju.
Jedną rękę wcisnął w kieszeń dżinsów, drugą z roztargnieniem pocierał kark.
Kiedy skończyła, powiedział:
Jak już się pewnie domyśliłaś, obstałem złe wiadomości. Westchnął ciężko. Zdarzył się
wypadek. Zmiertelny.
Och, to straszne!
To jeszcze nie wszystko. Chrząknął, jakby zbierając się na odwagę. Wygląda na to, że
zostałem ojcem. Właśnie się dowiedziałem, że mam syna.
To spadło na nią jak grom z jasnego nieba. Nie mogła złapać tchu, nie potrafiła wydobyć z
siebie głosu. Jonno wpatrywał się w kwiatowy wzór na dywanie.
Miałem dziewczynę, Suzanne Heath ciągnął drewnianym głosem. To był beznadziejny,
chory układ. Teraz to nieważne. Suzanne zaszła w ciążę. Zapewniała mnie, że ojcem jest ktoś
inny, Charles Kiłgour.
Camille skinęła głową. Jak na razie wszystko pokrywało się z tym, co wiedziała od Piper.
Suzanne uciekła z Kilgourem. Pobrali się i osiedlili w jego rodzinnej posiadłości kilkaset
kilometrów od Mullinjim, w pobliżu Wattle Park. Urwał, nabrał powietrza, otarł oczy.
Suzanne i Charles nie żyją. Zginęli w wypadku.
Nie! wykrzyknęła mimowolnie. Nie mogła się poruszyć.
Jonno uderzył pięścią w otwartą dłoń.
Jechali po pijaku. Wracali z całonocnej imprezy. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte
zęby. Chłopiec... ich syn, był u rodziny Charlesa w Wattle Park.
Znowu urwał. Na mgnienie podniósł na nią oczy, ale szybko odwrócił wzrok.
Po śmierci Suzanne i Charlesa, jego rodzina zdecydowała, że nie chcą chłopca u siebie.
Twierdzą, że to mój syn.
To wszystko spadło na nią nieoczekiwanie. Sama nie wiedziała, co na to powiedzieć.
To musi być dla ciebie szok.
Skinął głową, skrzywił twarz w grymasie i zamknął oczy, jakby sam nie mógł poradzić sobie
z tym, co przeżywał. Kiedy je otworzył, rozległo się pukanie do drzwi.
To pewnie nasze śniadanie powiedziała Camille. Odebrała tacę i postawiła ją na stoliku
przy kanapie.
Nalała do filiżanek aromatyczną kawę, podała ją Jonno.
Usiądz i wypij.
Wziął filiżankę, wymamrotał podziękowanie i usiadł.
Camille postawiła przed nim talerz z croissantami nadziewanymi dżemem, przysiadła obok
niego. W milczeniu pili kawę. Odezwała się dopiero po kilku minutach.
Myślisz, że ten mały to na pewno twój syn? Popatrzył na nią spojrzeniem pełnym smutku.
Trwało to krótko i znowu wbił wzrok w dywan.
To bardzo prawdopodobne. Przez pewien czas byłem przekonany, że tak właśnie jest. Nie
miałem pojęcia, że poza mną spotykała się z tym Kilgourem.
Widziałeś kiedyś to dziecko?
Nie, nigdy.
Znowu zapadła cisza. Bolesna, pełna napięcia. Camille chciała mu zadać tyle pytań, ale
milczała. Czy rozpacza po Suzanne?
W jakim on teraz jest wieku?
Popatrzył na nią błędnie.
Dwa lata. Właściwie chyba dwa i pół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]