[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzieć Abramyczowi. Szkoda go widziałem go w telewizji, normalny facet. Znam naszych
chłopaków.
Wiem, czym się zajmują. Jeśli postanowili Abramycza walnąć, to i walną".
Zanim miałem powiedzieć o tym Bieriezowskiemu, postanowiłem jednak porozmawiać z
Kowaliowem. Nie chciało mi się wierzyć,
że on o tym wie i jest faktycznie współuczestnikiem. Kilka razy próbowałem dostać się do niego na
rozmowę, ale nigdy mi się nie udało. Wcześniej mogłem się do niego dostać, ale teraz z jakiegoś
powodu nie? Być może, Kowaliow umyślnie nie chciał się ze mną spotkać? Jeśli podwładni informują
o czymś szefa, ten staje się zakładnikiem tej informacji i powinien podjąć jakieś kroki. A tak nie
wiedział, nie słyszał.
Można było go poinformować na piśmie?
Jak można takie rzeczy przekazywać przez osoby trzecie? Ja w ogóle nie chciałem z
Kowaliowem grać w otwarte karty w gabinecie. Chciałem napisać i osobiście mu oddać, tak żeby
przeczytał przy mnie.
Nie wykluczasz, że nawet gabinet dyrektora FSB był na podsłuchu?
Wiem, że podsłuchiwało go FAPSI (Federalna Służba Aączności Rządowej i Informacji).
Spotkanie osobiste było dla mnie ważne, chciałem spojrzeć w oczy Kowaliowowi. Po oczach, po
wyrazie twarzy, po reakcji człowieka można się zorientować wie czy nie wie.
Nie dotarłszy do Kowaliowa, zdecydowałem się na rozmowę z Bieriezowskim. Powinienem był go
ostrzec. Uważam, że każdy oficer organów ścigania powinien chronić życie ludzkie wszystkimi
możliwymi sposobami. Innego wyjścia w tym momencie nie widziałem. Zadzwoniłem, dowiedziałem
się, że Borys Abramowicz jest w szpitalu, Z telewizji dowiedziałem się, że miał jakiś wypadek na
skuterze śnieżnym. Tak więc nie udało mi się z nim spotkać poleciał na kurację do Szwajcarii.
Dopiero gdzieś tak w marcu, dwa dni przed zdjęciem Czernomyrdina, w sobotę, przyjechałem do
Bieriezowskiego na daczę. Powiedziałem mu: Borysie Abramowiczu, dostałem rozkaz zabicia
pana". On na to: Z głową u ciebie w porządku? Dobra, nie żartuj". I patrzy na mnie jak na idiotę.
To jest poważna sprawa" powiedziałem. Wszystko mu opowiedziałem. Twoi koledzy to
potwierdzą?" zapytał. Nie wiem, nie pytałem. Myślę, że potwierdzą".
Powiedział wtedy: Idę do prokuratora generalnego. Zaraz jutro". Nie radzę panu iść do niego.
Skuratow to były RGB-owiec. Co mu powie Kowaliow, on to zrobi" zacząłem go mitygować. A
ty, co proponujesz?" Iść do Kowaliowa. Po co od razu hałas? O co nam chodzi: narobić hałasu, czy
żeby pan pozostał przy życiu? Musimy pilnie ustalić, kto stoi za tym zleceniem". Byłem
przekonany, że samemu Kamysznikowowi w tym momencie nie zależało na Bieriezowskim.
Nasze zadanie to ustalić, od kogo Kamysznikow dostał zlecenie. Albo działał na polecenie
kierownictwa, albo dostał lewe zlecenie za pieniądze".
Musiałeś ustalić, czy to zlecenie wyszło ze sfer rządowych, czy jest to lewizna?
Ustalenie tego było bardzo ważne, żeby podjąć odpowiednie działania. Upierałem się przy
wizycie u Kowaliowa. Mogę powołać się na ciebie?" zapytał Bieriezowski. Oczywiście, jakże
inaczej? Jeśli nie powoła się pan na mnie, to niby skąd pan wie? Jak dyrektor da polecenie
Wydziałowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego, skoro nie ma informatora?".
Po kilku dniach Bieriezowski pojechał do Kowaliowa i dosłownie po godzinie zostałem do niego
wezwany. Siedział w skórzanym płaszczu, przy biurku, ewidentnie gdzieś się spieszył, był piątek.
Powiedział do mnie: Był u mnie Bieriezowski i powiedział o zleceniu na zabicie go, czy to
prawda?". Odpowiedziałem: Tak, prawda".
Przed wizytą Bieriezowskiego u Kowaliowa porozmawiałem z Szebalinem i Pońkinem czy są
gotowi wszystko potwierdzić? Powiedzieli, że tak. Poszliśmy razem do Bieriezowskiego i wszystko
potwierdzili.
Poczekaj. Szebalin starszy oficer, tak jak ty. Nie podlegał ci. Tak?
Tak jest. Ale był na tym zebraniu 27 grudnia i słyszał rozkaz Kamysznikowa. Dlatego poszedłem
do niego, a on się zgodził.
Nasza rozmowa z Bieriezowskim została nagrana. Dlaczego? Może to nie było właściwe, ale
powiedziałem Bieriezowskiemu: Trzeba to nagrać ukrytą kamerą". Wiedziałem, że jeśli zacznie
się
poważna rozgrywka, będą na nich naciskać, i wtedy oni zaczną się wycofywać. Uważam, że
jestem czysty wobec nich, ponieważ również byłem na tej taśmie.
Potem wszystko odbyło się według scenariusza chłopaków zaczęto przyduszać. Pońkin
powiedział mi: Ty masz swoje życie, ja swoje". Szebalin po prostu zaczął kłamać (na taśmie
wszystko powiedzieli, że FSB przekształciło się w bandę i przyjmuje zlecenia).
Kowaliow mnie zapytał: Dokładnie to słyszałeś, może to były żarty?". Nie byłem sam
odpowiadam nikt nie potraktował tego jako żart".
Kowaliow nie wziął ode mnie żadnego raportu, niczego: Dobrze, odejdz, pózniej
porozmawiamy".
Zadzwonił do mnie w środę do domu (chorowałem): Możesz do mnie przyjechać?"
Zaproponowałem: Nie przyjadę sam, ale razem z pozostałymi, którzy tam byli. Gusak też
przyjedzie, jemu Chocholkow też dawał taki rozkaz".
Przyjechaliśmy do Kowaliowa do gabinetu: ja, Gusak, Aatyszonok, Pońkin i Szebalin, wszystko
powiedzieliśmy. Kowaliow kilka razy pytał: Nagraliście to na dyktafon czy nie? Takie rzeczy
trzeba nagrywać".
Powiedziałeś mu, że Bieriezowski nagrał taśmę?
Nie, nie mogłem przewidzieć działań przeciwnika. Już czułem się jak na wojennej ścieżce i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
powiedzieć Abramyczowi. Szkoda go widziałem go w telewizji, normalny facet. Znam naszych
chłopaków.
Wiem, czym się zajmują. Jeśli postanowili Abramycza walnąć, to i walną".
Zanim miałem powiedzieć o tym Bieriezowskiemu, postanowiłem jednak porozmawiać z
Kowaliowem. Nie chciało mi się wierzyć,
że on o tym wie i jest faktycznie współuczestnikiem. Kilka razy próbowałem dostać się do niego na
rozmowę, ale nigdy mi się nie udało. Wcześniej mogłem się do niego dostać, ale teraz z jakiegoś
powodu nie? Być może, Kowaliow umyślnie nie chciał się ze mną spotkać? Jeśli podwładni informują
o czymś szefa, ten staje się zakładnikiem tej informacji i powinien podjąć jakieś kroki. A tak nie
wiedział, nie słyszał.
Można było go poinformować na piśmie?
Jak można takie rzeczy przekazywać przez osoby trzecie? Ja w ogóle nie chciałem z
Kowaliowem grać w otwarte karty w gabinecie. Chciałem napisać i osobiście mu oddać, tak żeby
przeczytał przy mnie.
Nie wykluczasz, że nawet gabinet dyrektora FSB był na podsłuchu?
Wiem, że podsłuchiwało go FAPSI (Federalna Służba Aączności Rządowej i Informacji).
Spotkanie osobiste było dla mnie ważne, chciałem spojrzeć w oczy Kowaliowowi. Po oczach, po
wyrazie twarzy, po reakcji człowieka można się zorientować wie czy nie wie.
Nie dotarłszy do Kowaliowa, zdecydowałem się na rozmowę z Bieriezowskim. Powinienem był go
ostrzec. Uważam, że każdy oficer organów ścigania powinien chronić życie ludzkie wszystkimi
możliwymi sposobami. Innego wyjścia w tym momencie nie widziałem. Zadzwoniłem, dowiedziałem
się, że Borys Abramowicz jest w szpitalu, Z telewizji dowiedziałem się, że miał jakiś wypadek na
skuterze śnieżnym. Tak więc nie udało mi się z nim spotkać poleciał na kurację do Szwajcarii.
Dopiero gdzieś tak w marcu, dwa dni przed zdjęciem Czernomyrdina, w sobotę, przyjechałem do
Bieriezowskiego na daczę. Powiedziałem mu: Borysie Abramowiczu, dostałem rozkaz zabicia
pana". On na to: Z głową u ciebie w porządku? Dobra, nie żartuj". I patrzy na mnie jak na idiotę.
To jest poważna sprawa" powiedziałem. Wszystko mu opowiedziałem. Twoi koledzy to
potwierdzą?" zapytał. Nie wiem, nie pytałem. Myślę, że potwierdzą".
Powiedział wtedy: Idę do prokuratora generalnego. Zaraz jutro". Nie radzę panu iść do niego.
Skuratow to były RGB-owiec. Co mu powie Kowaliow, on to zrobi" zacząłem go mitygować. A
ty, co proponujesz?" Iść do Kowaliowa. Po co od razu hałas? O co nam chodzi: narobić hałasu, czy
żeby pan pozostał przy życiu? Musimy pilnie ustalić, kto stoi za tym zleceniem". Byłem
przekonany, że samemu Kamysznikowowi w tym momencie nie zależało na Bieriezowskim.
Nasze zadanie to ustalić, od kogo Kamysznikow dostał zlecenie. Albo działał na polecenie
kierownictwa, albo dostał lewe zlecenie za pieniądze".
Musiałeś ustalić, czy to zlecenie wyszło ze sfer rządowych, czy jest to lewizna?
Ustalenie tego było bardzo ważne, żeby podjąć odpowiednie działania. Upierałem się przy
wizycie u Kowaliowa. Mogę powołać się na ciebie?" zapytał Bieriezowski. Oczywiście, jakże
inaczej? Jeśli nie powoła się pan na mnie, to niby skąd pan wie? Jak dyrektor da polecenie
Wydziałowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego, skoro nie ma informatora?".
Po kilku dniach Bieriezowski pojechał do Kowaliowa i dosłownie po godzinie zostałem do niego
wezwany. Siedział w skórzanym płaszczu, przy biurku, ewidentnie gdzieś się spieszył, był piątek.
Powiedział do mnie: Był u mnie Bieriezowski i powiedział o zleceniu na zabicie go, czy to
prawda?". Odpowiedziałem: Tak, prawda".
Przed wizytą Bieriezowskiego u Kowaliowa porozmawiałem z Szebalinem i Pońkinem czy są
gotowi wszystko potwierdzić? Powiedzieli, że tak. Poszliśmy razem do Bieriezowskiego i wszystko
potwierdzili.
Poczekaj. Szebalin starszy oficer, tak jak ty. Nie podlegał ci. Tak?
Tak jest. Ale był na tym zebraniu 27 grudnia i słyszał rozkaz Kamysznikowa. Dlatego poszedłem
do niego, a on się zgodził.
Nasza rozmowa z Bieriezowskim została nagrana. Dlaczego? Może to nie było właściwe, ale
powiedziałem Bieriezowskiemu: Trzeba to nagrać ukrytą kamerą". Wiedziałem, że jeśli zacznie
się
poważna rozgrywka, będą na nich naciskać, i wtedy oni zaczną się wycofywać. Uważam, że
jestem czysty wobec nich, ponieważ również byłem na tej taśmie.
Potem wszystko odbyło się według scenariusza chłopaków zaczęto przyduszać. Pońkin
powiedział mi: Ty masz swoje życie, ja swoje". Szebalin po prostu zaczął kłamać (na taśmie
wszystko powiedzieli, że FSB przekształciło się w bandę i przyjmuje zlecenia).
Kowaliow mnie zapytał: Dokładnie to słyszałeś, może to były żarty?". Nie byłem sam
odpowiadam nikt nie potraktował tego jako żart".
Kowaliow nie wziął ode mnie żadnego raportu, niczego: Dobrze, odejdz, pózniej
porozmawiamy".
Zadzwonił do mnie w środę do domu (chorowałem): Możesz do mnie przyjechać?"
Zaproponowałem: Nie przyjadę sam, ale razem z pozostałymi, którzy tam byli. Gusak też
przyjedzie, jemu Chocholkow też dawał taki rozkaz".
Przyjechaliśmy do Kowaliowa do gabinetu: ja, Gusak, Aatyszonok, Pońkin i Szebalin, wszystko
powiedzieliśmy. Kowaliow kilka razy pytał: Nagraliście to na dyktafon czy nie? Takie rzeczy
trzeba nagrywać".
Powiedziałeś mu, że Bieriezowski nagrał taśmę?
Nie, nie mogłem przewidzieć działań przeciwnika. Już czułem się jak na wojennej ścieżce i [ Pobierz całość w formacie PDF ]