[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złamał jej serce.
W tym momencie Nataniel włączył silnik i odjechał
z szybkością rajdowca.
- Niedobrze. Najwyrazniej cię zostawił. Utknęłaś
tutaj - mruknÄ…Å‚ Ryan.
- Wcale nie. Zawsze mogę wezwać taksówkę - od
parła Aleksa.
Odkąd powtórnie wtargnął do jej życia, wiedziała,
że w jego obecności powinna zachowywać zimną krew.
- Oczywiście. Budka telefoniczna jest parę kilomet
rów stąd, przy stacji benzynowej.
- Widziałam ją po drodze. Na szczęście piękna noc
zachęca do spaceru. - Podniosła wysoko głowę i za
częła schodzić z ganku.
- Bardzo byłabyś zaskoczona, gdybym pozwolił ci
dalej blefowac i nie nalegał, byś wróciła? - Ryan szedł
kilka kroków za Aleksą.
Dwa susy i z łatwością mógłby ją dogonić, gdyby
tylko chciał. Gdyby! Porzuciła fałszywą nadzieję.
- A ty byłbyś zaskoczony, jeślibym jednak poszła
pieszo do tej budki i wezwała taksówkę? - odpaliła.
- Tak - odrzekł, zatrzymując się na ganku. - Nic
dobrego nie przyjdzie twemu bratu z tego, że rozezlisz
mnie jeszcze bardziej.
- Nie odpowiadam na grozby - rzuciła przez ra
miÄ™, nie zatrzymujÄ…c siÄ™.
- Ale sama lubisz grozić, prawda?
Ton wyzwania w głosie Ryana kazał jej przystanąć,
lecz nie odwróciła się do niego.
- Nikomu nie grożę - rzekła z pogardą.
- Nie? A kto mnie straszył potęgą Tremaine'ów?
Cały czas wiedziałem, że to blef.
- A to, co teraz robisz, to nie blef? - spytała
gwałtownie i odwróciła się twarzą do Ryana. - Zgo
dzisz się więc ze mną porozmawiać czy nie?
- Czemu nie wejdziemy do domu?
Patrzyła, jak zawracał do drzwi, które cały czas
stały otworem. Czy powinna wejść do środka i podjąć
walkÄ™, czy uciec stÄ…d w jakieÅ› bezpieczne miejsce?
A jeśli odejdzie, to czy Ryan ruszy za nią? Wcześniej
zostawił ją samotną na tak długo!
- Alekso, chodz tutaj! - z tarasu rozległ się głos
Ryana.
- Myślę, że jednak sobie pójdę, a sprawę Bena
przedyskutujesz z jego adwokatem - odpowiedziała
Aleksa pod wpływem nagłego impulsu.
Szumiało jej w uszach, puls raptownie przyspieszył
tempo. Odwróciła się dumnie i skierowała ku podjaz
dowi.
W chwilę potem Ryan był już przy niej. Gwałtownie
chwycił dziewczynę za przeguby rąk.
- Zacznijmy od nowa, dobrze? Powiem: wejdz ze
mną do środka, Alekso", a ty odpowiesz... - przerwał
z wyczekiwaniem.
- A jeśli nic nie powiem? - spytała prowokacyjnie.
- Jeśli jednak sobie pójdę?
- Spróbuj. Zobaczymy, czy ci się to uda - za
proponował łagodnie.
Popatrzyła na niego i ruszyła z miejsca. Ale ode
szła najwyżej na długość ramienia. Na nic więcej nie
pozwalały przeguby rąk uwięzione w uścisku Rya
na.
- Niedaleko. - Ryan uśmiechnął się tak podnieca
jąco, że dziewczyna poczuła ogarniający ją dreszcz
rozkoszy. - Pójdziesz ze mną, Alekso. Na własnych
nogach albo cię zaniosę. Wybieraj - powiedział lekko
zachrypłym głosem i rzucił jej płomienne spojrzenie.
- Wolę pójść sama - odparła z godnością.
To były tylko pozory. Kręciło się jej w głowie
i ledwie mogła się poruszać. Ryan uwolnił przeguby jej
rąk, ale przesunął palce niżej. W gorącym uścisku
zamknął je na dłoniach Aleksy. Szli do domu w mil
czeniu. Przy wejściu przepuścił ją przed sobą, zo
stawiając tak mało miejsca, że musiała się o niego
otrzeć. Oboje odczuli z tego powodu dreszcz pod
niecenia.
Całe ciało Aleksy zareagowało falą gorąca na
bliskość Ryana. Przez chwilę stali w drzwiach, przyciś
nięci do siebie. Dziewczyna czuła na wargach ciepło
jego oddechu, przywracające pamięć pocałunków
i pieszczot.
- Czy Ben prosił, żebyś tu przyszła? - przerwał
ciszÄ™ Ryan.
- SÅ‚ucham? - Niezbyt przytomna Aleksa zamruga
Å‚a powiekami.
Czuła na sobie wzrok Ryana. Sprawiał, że nie
potrafiła zebrać myśli.
- Mówię o Benie, o twoim nieznośnym bracie.
Ryan odczuwał przyjemność na widok reakcji Alek
sy. Cieszyło go, że samym spojrzeniem doprowadził ją
do takiego stanu. Ona również zdawała sobie z tego
sprawę. Drżąc na całym ciele, szybko weszła do
ogromnego przedpokoju.
- Ben o nic mnie nie prosił - wyjaśniła. - Sama
chciałam... przeprosić cię w jego imieniu. Wiem, że to
co zrobił, było okropne, ale...
- Pragnęłaś zemsty, a twój brat pomógł ci jej
dokonać - dokończył Ryan.
Stał teraz naprzeciw niej, pełen żaru i napięcia.
- O wszystkim dowiedziałam się dopiero po fakcie.
Podobnie jak Carrie. Kiedy rzecz wyszła na jaw, byłyśmy
przerażone. Prosiłyśmy Bena, żeby z tym skończył.
Sądziłeś, że to ja kryję się za jego wyczynami, prawda?
- Owszem, coś takiego przemknęło mi przez myśl.
- To wyjaśnia twoje zachowanie się na pokazie
samochodów.
- Chciałem zabrać stamtąd Kelsey, a z tobą omó
wić wszystko pózniej, ale najpierw musiałem oswoić się
z myślą, że wreszcie wiem, kto jest sprawcą tego...
szczególnego łańcucha incydentów.
- Szczególnego łańcucha incydentów - powtórzyła
Aleksa. - Tak eufemistycznie lubisz się wyrażać
w swoich historyjkach obrazkowych.
- Myślałem, że te przykrości spotykają mnie ze
strony jakichś fanatyków urażonych treścią komik
sów. - Ryan skrzywił się. - Czekałem na listy żądają
ce jej zmiany. A to twój brat, Ben!
- Ben wykazuje... zaangażowanie w sprawach, któ
re dotyczą Carrie i mnie. Równie gorliwie zaspokaja
własne ambicje - dodała zakłopotana.
- Wściekał się na mnie za to, że cię zraniłem
- powiedział Ryan.
Aleksa potakująco skinęła głową i odwróciła
wzrok.
- Ale ja nie chciałam się mścić. Pragnęłam po
prostu... - Głos jej się załamał.
- Czego pragnęłaś? - zapytał cicho.
- Ciebie- szepnęła patrząc w dywan. - Chciałam,
żebyś wrócił.
- A teraz? Ciągle chcesz, żebym wrócił? A może,
jak powiedziałaś, już mnie nie kochasz?
- Kiedy to mówiłam, naprawdę tak myślałam
- wyznała i nerwowo przesunęła ręką po włosach.
- Ze mną było podobnie, gdy oświadczyłem, że nie
chcę wiązać się z tobą na serio. Następstwa tej decyzji
męczyły mnie potem przez dwa nieznośnie długie,
nieszczęśliwe lata.
- Masz na myśli, oczywiście, paskudne kawały
Bena?
- Chodzi mi o to, że byłem bez ciebie, a nie
o wybryki Bena - rzekł ponuro Ryan. - Porzućmy te
gry słowne, Alekso. Powiedz otwarcie. Chcesz, żebyś
my byli razem, czy nie?
Zadrżała się w obawie, że zastawia na nią pułapkę,
chcąc zmusić, by wyznała miłość, a potem jeszcze raz
odrzucić jej uczucie. Byłaby to najlepsza zemsta za
wszystkie postępki Bena. Jadąc tutaj, uświadomiła
sobie, że kocha Ryana, a miłość łączyła się z zaufa
niem. Jeśli więc go kocha, to powinna wierzyć, że nie
zechce jej powtórnie zranić. Mówił przecież, jak bar
dzo żałuje tego, co kiedyś zrobił. Gdyby kiedykolwiek
mieli być razem, powinna zapomnieć o poczuciu
krzywdy i dać mu szansę.
- Chcę, żebyśmy byli ze sobą - powiedziała z błys
kiem emocji w oczach. - Nigdy nie przestałam cię
kochać, nawet wtedy, kiedy myślałam, że cię nienawi
dzę. Jeśli więc ciągle jeszcze mnie pragniesz...
- Jeśli?
Błyskawicznie znalazł się przy Aleksie, objął ją
mocno i uniósł w górę. Bezwiednie zarzuciła mu ręce
na szyję. Zamknął oczy. Potężna fala pożądania
o mało nie zwaliła go z nóg. Przytulił mocniej dziew
czynÄ™.
- Pragnę cię, maleńka - powiedział schrypniętym
ze wzruszenia głosem - tak bardzo, że chcę zapomnieć
o przeszłości, o naszym zerwaniu i o zemście Bena.
Pragnę iść z tobą przez życie. Kocham cię, Alekso.
Mam zamiar przekonywać cię o tym przez resztę
swoich dni.
Odchyliła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- To brzmi jak oświadczyny - szepnęła cicho.
- Bo to są oświadczyny. Spóznione o dwa lata.
Dotknął wargami jej ust, drażniąc je i kusząc.
- Powiedz tak", Alekso. Powiedz, że wyjdziesz za [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
złamał jej serce.
W tym momencie Nataniel włączył silnik i odjechał
z szybkością rajdowca.
- Niedobrze. Najwyrazniej cię zostawił. Utknęłaś
tutaj - mruknÄ…Å‚ Ryan.
- Wcale nie. Zawsze mogę wezwać taksówkę - od
parła Aleksa.
Odkąd powtórnie wtargnął do jej życia, wiedziała,
że w jego obecności powinna zachowywać zimną krew.
- Oczywiście. Budka telefoniczna jest parę kilomet
rów stąd, przy stacji benzynowej.
- Widziałam ją po drodze. Na szczęście piękna noc
zachęca do spaceru. - Podniosła wysoko głowę i za
częła schodzić z ganku.
- Bardzo byłabyś zaskoczona, gdybym pozwolił ci
dalej blefowac i nie nalegał, byś wróciła? - Ryan szedł
kilka kroków za Aleksą.
Dwa susy i z łatwością mógłby ją dogonić, gdyby
tylko chciał. Gdyby! Porzuciła fałszywą nadzieję.
- A ty byłbyś zaskoczony, jeślibym jednak poszła
pieszo do tej budki i wezwała taksówkę? - odpaliła.
- Tak - odrzekł, zatrzymując się na ganku. - Nic
dobrego nie przyjdzie twemu bratu z tego, że rozezlisz
mnie jeszcze bardziej.
- Nie odpowiadam na grozby - rzuciła przez ra
miÄ™, nie zatrzymujÄ…c siÄ™.
- Ale sama lubisz grozić, prawda?
Ton wyzwania w głosie Ryana kazał jej przystanąć,
lecz nie odwróciła się do niego.
- Nikomu nie grożę - rzekła z pogardą.
- Nie? A kto mnie straszył potęgą Tremaine'ów?
Cały czas wiedziałem, że to blef.
- A to, co teraz robisz, to nie blef? - spytała
gwałtownie i odwróciła się twarzą do Ryana. - Zgo
dzisz się więc ze mną porozmawiać czy nie?
- Czemu nie wejdziemy do domu?
Patrzyła, jak zawracał do drzwi, które cały czas
stały otworem. Czy powinna wejść do środka i podjąć
walkÄ™, czy uciec stÄ…d w jakieÅ› bezpieczne miejsce?
A jeśli odejdzie, to czy Ryan ruszy za nią? Wcześniej
zostawił ją samotną na tak długo!
- Alekso, chodz tutaj! - z tarasu rozległ się głos
Ryana.
- Myślę, że jednak sobie pójdę, a sprawę Bena
przedyskutujesz z jego adwokatem - odpowiedziała
Aleksa pod wpływem nagłego impulsu.
Szumiało jej w uszach, puls raptownie przyspieszył
tempo. Odwróciła się dumnie i skierowała ku podjaz
dowi.
W chwilę potem Ryan był już przy niej. Gwałtownie
chwycił dziewczynę za przeguby rąk.
- Zacznijmy od nowa, dobrze? Powiem: wejdz ze
mną do środka, Alekso", a ty odpowiesz... - przerwał
z wyczekiwaniem.
- A jeśli nic nie powiem? - spytała prowokacyjnie.
- Jeśli jednak sobie pójdę?
- Spróbuj. Zobaczymy, czy ci się to uda - za
proponował łagodnie.
Popatrzyła na niego i ruszyła z miejsca. Ale ode
szła najwyżej na długość ramienia. Na nic więcej nie
pozwalały przeguby rąk uwięzione w uścisku Rya
na.
- Niedaleko. - Ryan uśmiechnął się tak podnieca
jąco, że dziewczyna poczuła ogarniający ją dreszcz
rozkoszy. - Pójdziesz ze mną, Alekso. Na własnych
nogach albo cię zaniosę. Wybieraj - powiedział lekko
zachrypłym głosem i rzucił jej płomienne spojrzenie.
- Wolę pójść sama - odparła z godnością.
To były tylko pozory. Kręciło się jej w głowie
i ledwie mogła się poruszać. Ryan uwolnił przeguby jej
rąk, ale przesunął palce niżej. W gorącym uścisku
zamknął je na dłoniach Aleksy. Szli do domu w mil
czeniu. Przy wejściu przepuścił ją przed sobą, zo
stawiając tak mało miejsca, że musiała się o niego
otrzeć. Oboje odczuli z tego powodu dreszcz pod
niecenia.
Całe ciało Aleksy zareagowało falą gorąca na
bliskość Ryana. Przez chwilę stali w drzwiach, przyciś
nięci do siebie. Dziewczyna czuła na wargach ciepło
jego oddechu, przywracające pamięć pocałunków
i pieszczot.
- Czy Ben prosił, żebyś tu przyszła? - przerwał
ciszÄ™ Ryan.
- SÅ‚ucham? - Niezbyt przytomna Aleksa zamruga
Å‚a powiekami.
Czuła na sobie wzrok Ryana. Sprawiał, że nie
potrafiła zebrać myśli.
- Mówię o Benie, o twoim nieznośnym bracie.
Ryan odczuwał przyjemność na widok reakcji Alek
sy. Cieszyło go, że samym spojrzeniem doprowadził ją
do takiego stanu. Ona również zdawała sobie z tego
sprawę. Drżąc na całym ciele, szybko weszła do
ogromnego przedpokoju.
- Ben o nic mnie nie prosił - wyjaśniła. - Sama
chciałam... przeprosić cię w jego imieniu. Wiem, że to
co zrobił, było okropne, ale...
- Pragnęłaś zemsty, a twój brat pomógł ci jej
dokonać - dokończył Ryan.
Stał teraz naprzeciw niej, pełen żaru i napięcia.
- O wszystkim dowiedziałam się dopiero po fakcie.
Podobnie jak Carrie. Kiedy rzecz wyszła na jaw, byłyśmy
przerażone. Prosiłyśmy Bena, żeby z tym skończył.
Sądziłeś, że to ja kryję się za jego wyczynami, prawda?
- Owszem, coś takiego przemknęło mi przez myśl.
- To wyjaśnia twoje zachowanie się na pokazie
samochodów.
- Chciałem zabrać stamtąd Kelsey, a z tobą omó
wić wszystko pózniej, ale najpierw musiałem oswoić się
z myślą, że wreszcie wiem, kto jest sprawcą tego...
szczególnego łańcucha incydentów.
- Szczególnego łańcucha incydentów - powtórzyła
Aleksa. - Tak eufemistycznie lubisz się wyrażać
w swoich historyjkach obrazkowych.
- Myślałem, że te przykrości spotykają mnie ze
strony jakichś fanatyków urażonych treścią komik
sów. - Ryan skrzywił się. - Czekałem na listy żądają
ce jej zmiany. A to twój brat, Ben!
- Ben wykazuje... zaangażowanie w sprawach, któ
re dotyczą Carrie i mnie. Równie gorliwie zaspokaja
własne ambicje - dodała zakłopotana.
- Wściekał się na mnie za to, że cię zraniłem
- powiedział Ryan.
Aleksa potakująco skinęła głową i odwróciła
wzrok.
- Ale ja nie chciałam się mścić. Pragnęłam po
prostu... - Głos jej się załamał.
- Czego pragnęłaś? - zapytał cicho.
- Ciebie- szepnęła patrząc w dywan. - Chciałam,
żebyś wrócił.
- A teraz? Ciągle chcesz, żebym wrócił? A może,
jak powiedziałaś, już mnie nie kochasz?
- Kiedy to mówiłam, naprawdę tak myślałam
- wyznała i nerwowo przesunęła ręką po włosach.
- Ze mną było podobnie, gdy oświadczyłem, że nie
chcę wiązać się z tobą na serio. Następstwa tej decyzji
męczyły mnie potem przez dwa nieznośnie długie,
nieszczęśliwe lata.
- Masz na myśli, oczywiście, paskudne kawały
Bena?
- Chodzi mi o to, że byłem bez ciebie, a nie
o wybryki Bena - rzekł ponuro Ryan. - Porzućmy te
gry słowne, Alekso. Powiedz otwarcie. Chcesz, żebyś
my byli razem, czy nie?
Zadrżała się w obawie, że zastawia na nią pułapkę,
chcąc zmusić, by wyznała miłość, a potem jeszcze raz
odrzucić jej uczucie. Byłaby to najlepsza zemsta za
wszystkie postępki Bena. Jadąc tutaj, uświadomiła
sobie, że kocha Ryana, a miłość łączyła się z zaufa
niem. Jeśli więc go kocha, to powinna wierzyć, że nie
zechce jej powtórnie zranić. Mówił przecież, jak bar
dzo żałuje tego, co kiedyś zrobił. Gdyby kiedykolwiek
mieli być razem, powinna zapomnieć o poczuciu
krzywdy i dać mu szansę.
- Chcę, żebyśmy byli ze sobą - powiedziała z błys
kiem emocji w oczach. - Nigdy nie przestałam cię
kochać, nawet wtedy, kiedy myślałam, że cię nienawi
dzę. Jeśli więc ciągle jeszcze mnie pragniesz...
- Jeśli?
Błyskawicznie znalazł się przy Aleksie, objął ją
mocno i uniósł w górę. Bezwiednie zarzuciła mu ręce
na szyję. Zamknął oczy. Potężna fala pożądania
o mało nie zwaliła go z nóg. Przytulił mocniej dziew
czynÄ™.
- Pragnę cię, maleńka - powiedział schrypniętym
ze wzruszenia głosem - tak bardzo, że chcę zapomnieć
o przeszłości, o naszym zerwaniu i o zemście Bena.
Pragnę iść z tobą przez życie. Kocham cię, Alekso.
Mam zamiar przekonywać cię o tym przez resztę
swoich dni.
Odchyliła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- To brzmi jak oświadczyny - szepnęła cicho.
- Bo to są oświadczyny. Spóznione o dwa lata.
Dotknął wargami jej ust, drażniąc je i kusząc.
- Powiedz tak", Alekso. Powiedz, że wyjdziesz za [ Pobierz całość w formacie PDF ]