[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cokolwiek on zrobi, nie będzie pokonana, nie będzie mu
uległa!
Pokonując ból, powoli podniosła się z kanapy. Nie
musiała oglądać pleców - wiedziała, że bat pozostawił trzy
grube pręgi na białej skórze osłoniętej jedynie przezroczystą
tkaniną koszuli. Z łatwością natomiast mogła zobaczyć na
ramieniu trzy krwawe ranki po ostrodze, które zaczynały
puchnąć.
Podeszła do toaletki, usiadła przed lustrem i wpatrywała
się w swoje odbicie. Przypuszczała, że po tym, co dziś
przeszła, coś zmieni się w jej wyglądzie. Lecz poza niezwykłą
bladością była piękna jak zawsze.
Poczuła szalone pragnienie okaleczenia własnej twarzy,
żeby Durstan Hayle musiał spędzić resztę życia w
towarzystwie szkaradnej żony, na której widok ludzie
odwracaliby głowy. Uznała jednak, iż nie może mu okazać, że
to, co zrobił, w jakikolwiek sposób ją dotknęło, ponieważ
właśnie tego pragnął.
Zrobił jej niespodziankę, bardzo dobrze, teraz ona go
zaskoczy!
- Nie poddam się! - powiedziała na głos. - Będę z nim
walczyła do ostatniego tchu, nawet gdybym miała to
przypłacić własnym życiem!
Kąpiel była torturą. Woda paliła pręgi na plecach i ranki
na ramieniu. Wydawało się, że ból rośnie z każdą upływającą
minutą.
Do kolacji wybrała specjalnie jedną z najatrakcyjniejszych
sukien, które przyszły z Londynu, a pokojówka ułożyła jej
włosy w nową, bardziej fantazyjną fryzurę. %7łałowała, że nie
ma żadnej biżuterii - na pewno jej wejście zrobiłoby wówczas
większe wrażenie.
Nagie plecy okryła wyszywaną chustą, a w ręku trzymała
pięknie malowany, kokieteryjny wachlarzyk.
Pięć minut przed kolacją powoli zeszła po schodach. Choć
sprawiała wrażenie opanowanej, serce waliło jej jak szalone.
Spotkanie z mężem i udawanie, że nic się nie stało, okazało
się wyzwaniem trudniejszym, niż sądziła. Każdym nerwem
pragnęła rzucić się na niego z wściekłością, wykrzyczeć mu,
co o nim myśli, w nadziei że go upokorzy.
Wtedy pomyślała, że sposób, który wybrała, jest znacznie
bardziej subtelny. Do tej pory na pewno już ochłonął i może
nawet wstydzi się swojego brutalnego ataku. Z pewnością
żaden mężczyzna, który uważa się za dżentelmena, nie
mógłby czuć się inaczej!
- Ale czy on jest dżentelmenem? - spytała pogardliwie.
Czy też jego dostojeństwo i wyróżniający się wygląd są tylko
powierzchowną ogładą? A w środku, tak jak przypuszczała,
jest po prostu plebejuszem, kupcem, który zapragnął
arystokratycznej żony?
Pogarda, jaką odczuwała, spowodowała, że poruszała się
dumnie, a jednak mimo wszystkich wcześniejszych
postanowień zdenerwowała się, kiedy lokaj otworzył przed nią
drzwi do salonu.
Ze zdziwieniem i z ulgą zobaczyła, że mąż nie jest sam.
Proboszcz, który udzielił im ślubu, stał razem z nim w końcu
pokoju, ze szklaneczką madery w ręku.
Lorinda podeszła do nich powoli.
- Obawiam się, Lorindo, że zapomniałem cię uprzedzić, iż
wielebny Augustine Trevagan jest dziś naszym gościem.
- Jak miło widzieć wielebnego ojca! - powiedziała
Lorinda, wyciągając rękę na przywitanie.
- Czuję się szczególnie zaszczycony, jaśnie pani,
ponieważ, jak słyszę, jestem pierwszym gościem państwa.
- Tak jest w istocie i cóż mogłoby być bardziej
stosownego, zważywszy, że to wielebny udzielił nam
błogosławieństwa? - zapytała.
Wypowiadając te słowa, zmusiła się do słodkiego
uśmiechu, którym obdarzyła Durstana Hayle'a. Miała nadzieję,
że wprawi go to w zakłopotanie, a może nawet poczuje się
zmieszany.
Zasiedli do kolacji i rozmowa cały czas toczyła się wokół
ulepszeń kościoła, za które Durstan miał zapłacić. Kolacja się
przeciągała i po którymś z kolei daniu Lorinda poczuła się
nagle bardzo zmęczona. Przekora, która przywiodła ją na dół,
żeby stawić czoło mężczyznie, który ją znieważył, wyraznie
osłabła od momentu, kiedy plecy jej zesztywniały, a ból
wzrastał z każdą minutą.
Rany od ostrogi na jej ramieniu dokuczały mocniej niż
pręgi od bata, lecz ból nakładający się z obu tych miejsc był [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl