[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bieżących, sądowych i gospodarczych, uładzić należało zabezpieczenia świeżo odzyskanych
ziem Podlasia. Wstrząsana wojną domową Litwa na razie nie była grozna, ale po zostawał
drapieżny Swarno, który nie omieszkałby skorzystać ze sposobności, by rozszerzyć swą
dzielnicę.
Sprawa była trudna, zawiła i drażliwa. Książę uradzał nad jej rozwiązaniem z wojewodą
Piotrem i kasztelanem Tomkiem, na którego barki spaść miała troska o bezpieczeństwo i
zagospodarowanie odzyskanych ziem.
Bolesław miał własne zdanie, wolał jednak, by się wypowiedział kasztelan; chciał mieć
pewność, czego się po nim może spodziewać. Już poprzednio bowiem, zarówno wśród
możnowładców, jak i rodowego rycerstwa, szemrano, że książę zachęca chłopów do
zbiegostwa, nie ściga przestępców i pospolituje stan rycerski nowymi ludzmi. Teraz trzeba
będzie to czynić na szeroką skalę, i to w obecności zebranego rycerstwa, które mimo że
nadszedł żniwny czas, nie rozjeżdżało się do domów, czekając na wynagrodzenie szkód i
nagrody, z doświadczenia wiedząc, że jeśli nie otrzyma ich zaraz, lata na wyrównanie czekać
przyjdzie. Dołączało się rozgoryczenie krwawymi stratami i Bolesław rad by był zaspokoić i
odprawić buntowniczy żywioł. Tymczasem jednak całą gotowiznę, jaką miał pod ręką, wydał
na wyrównanie należności najemników, bo nie zapłaceni już rabować zaczęli, a wysłany
podskarbi Bestrzyk z poleceniem ściągnięcia pieniędzy skąd się da, choćby zastawić kopalnie
i żupy, nie wracał.
Bolesław polecił też wezwać do Aukowa kanclerza z pieczęcią i skrybami, by choć w
części zaspokoić rycerstwo przywilejami i nadaniami. Niedawno jeszcze starczyło
zatwierdzenie przy świadkach, teraz  wzorem kościołów i klasztorów  każdy pergaminu
się domaga z książęcą pieczęcią, by prawa swe i przywileje stanu zabezpieczyć, a bodaj i
sfałszować.
Kasztelan Tomko sam rozumiał, że nie ma innego sposobu zasiedlenia i obrony
odzyskanego kraju, wojewoda Piotr jednak powiedział:
 Nie wiem, zali nie ważniejsze, by ład i prawo nie naruszone ostały. Stanowi
rycerskiemu służy prawo swych zbiegłych chłopów dochodzić, a występnych kuznic, i
odebrać go sobie nie zwoli. Nie będą kasztelanowie zbiegów chwytać i wydawać, rycerstwo
samo to czynić zacznie. Chcecie tego czy innego włodyczkę czy ścierciałkę do stanu
rycerskiego podnieść, wasza sprawa. Ale w czambuł to czynić?! Dość się rycerstwo krzywi,
że obcym przybłędom w miastach przywileje nadajecie, jakie drzewiej jeno rycerskiemu
stanowi służyły. Naruszenia swoich praw siłą gotowi dochodzić.
Bolesław, który słuchał z rosnącym rozdrażnieniem odparł:
 Jeszcze w moim ręku przywileje, i temu je na dam, kto zasłuży. I jam jeszcze sędzią
najwyższym. Wiem ci, że wielu takich, co książęcia jeno na pieniądzu lubo pieczęci oglądać
radzi, a moje prawo łaski jeno dla buntowników. I ja swoich praw siłą będę bronić, bo już
zadość je okroili.
Wojewoda, zaskoczony wybuchem łagodnego i po wolnego zazwyczaj księcia, rzekł:
 Nie miejcie mi za złe, co mówię, bo nie grożę jeno przestrzegam, i bogdajbym się
mylił.
Szemranie istotnie zaczynało już przechodzić w wrzenie, hamowane jeszcze przez
rozsądniejszą część rycerstwa, które rozumiało trudności księcia, gdy nad jechał skarbnik z
pieniędzmi, a wraz z nim kanclerz Paweł z pieczęcią i kancelarią. Nie czekając nawet na
powrót Leszka, książę polecił spisywanie szkód i strat oraz wystawianie dokumentów, gdy
wreszcie nadciągnął i Leszko z Sieradzanami, a wraz z nim rycerz Gozdawa z ozdrowieńcami
z Brańska, i można już było przystąpić do rozwiązania wyprawy.
Książę z dworem i kancelarią stał gospodą przy placu targowym pośrodku grodu, w
obszernym domu, który mu kasztelan na czas pobytu ustąpił, sam przenosząc się do
podmiejskiego dworku, gdzie od wiosny bawiła Sławka, tu oczekując ustalenia swego losu.
Czas spędzała na samotnych wędrówkach, cisza i spokój panujący w dworku udzielały się jej,
mimo że wiedziała, iż z wojny nie wszyscy wracają. Ale wiedziała też, że Jasiek wraz z
Wojanem i zebraną przez j niego gromadą służyć mają za przewodników, a nie udział brać w
walkach, on zaś wie, że los jej leży i w jego ręku. Gdy czasem nachodził ją niepokój,
wspominała wspólnie przeżyte niebezpieczeństwa, sprawność i obrotność Jaśka, krzepiąc tym
nadzieję.
Spokój jej i cierpliwość skończyły się, gdy gród i podgrodzie zaroiły się powracającym
wojskiem. Natychmiast pobiegła, by dopytać się, czy Jasiek nie wrócił, ale spotkał ją zawód.
Mimo iż od kasztelana dowiedziała się, że pociągnął z księciem Leszkiem, codziennie teraz
tkwiła w mieście, nie zważając na niezbyt przystojne zaloty swawolników. Raz napotkała
stryja Radosława, który jednak jej nie poznał lub udał, że nie poznaje  innym razem %7łegotę
Toporczyka. Wraz z bratem Ottonem, podkomorzym krakowskim, i rodowym hufcem stali
obozem opodal kasztelańskiego dworku. %7łegota powitał ją życzliwie, ale ostrzegł zaraz na
wstępie:
 Po mieście się nie kręć, bo przyjechał ów lubieżnik w sutannie. I innych nie brak, a
takoż wszetecznych dziewek, które zawsze do wojska ściągają jako muchy do krwie. Po cóż
ci się na zaczepki wystawiać? Wiem ci ja, kogo upatrujesz, najdziesz go bez szukania, gdy
książę zasłużonych nagradzać będzie, bo znaczną usługę oddał, książęciu Leszkowi wieści
przenosząc. Skoro to już, bo Leszka ino patrzeć, a onże junoszka ani chybi sam ciebie
poszuka, skoro pewnikiem od rycerza Gozdawy wie, żeś aże tu za nim zjechała.
Sławka rozumiała, że rada jest rozsądna, niemniej z trudem hamowała niecierpliwość.
Nie była też wolna od niepokoju, nie tylko, czy Jasiek nie poniósł szwanku, ale jaki wróci.
Pożegnała go wyrostkiem, teraz to już dojrzały młodzian. Wówczas ich skłonność ku sobie
była jeszcze dziecinna, jak dziecinny był pocałunek, którym ją pożegnał. Teraz płoniła się na
to wspomnienie. I ona się zmieniła. W jednym tylko nie zmieniło się nic: nie wyobrażała
sobie życia bez niego. Tylko przy nim znajdzie spokój i poczucie bezpieczeństwa i tylko to
jest ważne. Nie potrafiła się nawet cieszyć wiadomością, że Jasiek przysługę oddał księciu, za
którą zapewne do rycerskiego stanu będzie podniesiony, że będzie ją mógł pojąć wedle
obyczaju, a potomstwo w prawach nie będzie upośledzone. Czas miała przemyśleć. Gdyby to
było najważniejsze, mogła się już ustalić oddając rękę Krystynowi Gozdawie. Też niemałą
przysługę jej oddał, gdyby nie Jasiek, nie wahałaby się posłuchać rady starej Bogusławy.
Doświadczona była i życzliwa, ale to właśnie wspomnienie budziło w Sławce niepokój.
Bogusława mówiła, że tylko rodzicielskie miłowanie każdej burzy się oprze, nawet czasowi i
śmierci. Ale Jasiek pamiętał o przyrzeczeniu, skoro z wieścią przysłał Wojana, z krwawej
bitwy pod Brańskiem wyszedł cało, a oczyszczanie kraju ze zbiegów i niedobitków nie kryło
większego niebezpieczeństwa.
Tym się uspokajała, ale jakiś nieokreślony niepokój nurtował ją nadal.
O powrocie reszty wojsk dowiedziała się zaraz i w pierwszym odruchu biec chciała do
miasta, ale powstrzymał ją rozsądek. Odszukanie kogoś w tłumie kilkudziesięciu tysięcy ludzi
:
nie było łatwe, dzień zresztą miał się już ku schyłkowi, a %7łegota miał słuszność mówiąc, że
Jasiek niewątpliwie sam się znajdzie.
W dworku spało już wszystko, ale Sławka czuła, że nie zaśnie. Usiadła na podcieniu i
wpatrzyła siej w ciemność, rozjaśnianą chwilami przez letnie błyskawice na nieboskłonie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl