[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego ciałem wstrząsały dreszcze. Trudno było milczeć, mając ją przy sobie tak blisko. Chciał
wykrzyczeć swoją miłość prosto w niebo, oznajmiając ją całemu światu, a przede wszystkim
jej.
Na lotnisku czekał juŜ na nich jego teść. George zasiadł za kierownicą swojego
mercedesa. Cathy wygodnie rozgościła się na tylnym siedzeniu.
Wczesnym popołudniem przyjechali do Montrose i zatrzymali się przed jej domem.
George wyjął walizkę i postawił przed drzwiami.
– Przyjadę po ciebie jutro wieczorem o ósmej, dobrze? – powiedział cicho. – Pojedziemy
w jakieś spokojne miejsce.
– Dobrze.
Nawet jej nie dotknął na poŜegnanie. Pomachała ręką, gdy samochód zjechał z podjazdu i
skierował się w stronę Moreby Grange.
Gdy weszła do domu, zastała tylko matkę. Telefonowała wcześniej, Ŝe przyjeŜdŜa za
kilka dni, ale ani słowem nie wspomniała o wypadku. Swoją bladość i zmęczenie
wytłumaczyła kłopotami Ŝołądkowymi, męczącymi ją od kilku dni.
– No więc, co u was słychać? – Starała się, aby jej głos był wesoły.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała pani Clark. – Tyiko Sally ostatnio jakoś dziwnie
się zachowuje. Zrobiła się strasznie kapryśna, ciągle wybrzydza, nic jej nie smakuje. Nigdy
do końca nie poznam tej dziewczyny.
Cathy nie mogła znieść myśli o ponownym spotkaniu z siostrą. Wiedziała jednak, Ŝe musi
dowiedzieć się prawdy o niej i Kenie, chociaŜ nie była pewna, czy wystarczy jej sił, aby to
wszystko znieść.
Gdy zeszła na herbatę, Sally siedziała juŜ przy stole. Przez cały czas unikała wzroku
starszej siostry. Na szczęście, pozostali członkowie rodziny prowadzili oŜywioną rozmowę,
więc nikt nie zauwaŜył milczenia obu dziewcząt.
Po herbacie Salty wyszła z domu. Cathy odczuwała przeszywający ból na myśl, Ŝe siostra
mogła pójść na spotkanie z Kenem. Ona sama nie była w stanie ruszyć się tego wieczoru z
domu.
Następnego ranka po kąpieli ubrała się bardzo starannie. Umyte włosy zostawiła
rozpuszczone. WłoŜyła białą, bawełnianą sukienkę i przewiązała ją w talii czarnym,
skórzanym paskiem. Do tego dopasowała czarne buty na wysokich obcasach i czarną torebkę.
Przyjrzała się sobie w lustrze. Wyglądała wspaniale.
Zjadła z matką wczesny obiad i wyszła z domu. Po brukowanej ulicy zeszła na nabrzeŜe.
Natychmiast zauwaŜyła łódkę Kena stojącą w doku. Na pokładzie siedziały mewy i
wyjadały resztki złowionych ryb.
– Hej, Cathy! Jak się masz? – Odwróciła się na dźwięk męskiego głosu. NaleŜał do
szwagra Margot.
– Cześć, Jack! – Uśmiechnęła się. – DuŜo dzisiaj złowiłeś?
– Nie narzekam – odpowiedział z radosnym uśmiechem. – Ale w tym interesie nigdy nie
zbije się fortuny.
– Czy długo juŜ jest przy nabrzeŜu? – Wskazała łódź Dalrymple’ów kołyszącą się na
wodzie.
– Wrócili dziś rano. JeŜeli szukasz Kena, to znajdziesz go w magazynie w końcu doku. –
Spojrzał na nią przenikliwie i poczuła się zakłopotana, bo nie wiedzała, ile Margot mu
powiedziała.
– Dzięki. – Skinęła głową. – Chyba juŜ pójdę.
Odeszła szybko w kierunku przeciwnym do wskazanego przez Jacka. JeŜeli spotka się z
Kenem, to nie tak, aby mówiła o tym cała rybacka brać.
Jakiś czas spacerowała po okolicznych uliczkach, niezdolna do przejścia tych ostatnich
dwustu metrów.
W końcu, zdecydowanym krokiem ruszyła w kierunku magazynu.
Od razu go zauwaŜyła. Miał na sobie długie, gumowe buty i granatowy, rybacki sweter.
Układał w cięŜarówce skrzynki z rybami.
Przez kilka minut stała i obserwowała go uwaŜnie. Jego widok wciąŜ powodował szybsze
bicie serca. Chciała odwrócić się i uciec. Przyjście tutaj było szaleństwem. Co chciała przez to
osiągnąć? Czy miała zamiar oznajmić mu, Ŝe wie o ciąŜy Sally? A moŜe, Ŝe wciąŜ go kocha i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
jego ciałem wstrząsały dreszcze. Trudno było milczeć, mając ją przy sobie tak blisko. Chciał
wykrzyczeć swoją miłość prosto w niebo, oznajmiając ją całemu światu, a przede wszystkim
jej.
Na lotnisku czekał juŜ na nich jego teść. George zasiadł za kierownicą swojego
mercedesa. Cathy wygodnie rozgościła się na tylnym siedzeniu.
Wczesnym popołudniem przyjechali do Montrose i zatrzymali się przed jej domem.
George wyjął walizkę i postawił przed drzwiami.
– Przyjadę po ciebie jutro wieczorem o ósmej, dobrze? – powiedział cicho. – Pojedziemy
w jakieś spokojne miejsce.
– Dobrze.
Nawet jej nie dotknął na poŜegnanie. Pomachała ręką, gdy samochód zjechał z podjazdu i
skierował się w stronę Moreby Grange.
Gdy weszła do domu, zastała tylko matkę. Telefonowała wcześniej, Ŝe przyjeŜdŜa za
kilka dni, ale ani słowem nie wspomniała o wypadku. Swoją bladość i zmęczenie
wytłumaczyła kłopotami Ŝołądkowymi, męczącymi ją od kilku dni.
– No więc, co u was słychać? – Starała się, aby jej głos był wesoły.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała pani Clark. – Tyiko Sally ostatnio jakoś dziwnie
się zachowuje. Zrobiła się strasznie kapryśna, ciągle wybrzydza, nic jej nie smakuje. Nigdy
do końca nie poznam tej dziewczyny.
Cathy nie mogła znieść myśli o ponownym spotkaniu z siostrą. Wiedziała jednak, Ŝe musi
dowiedzieć się prawdy o niej i Kenie, chociaŜ nie była pewna, czy wystarczy jej sił, aby to
wszystko znieść.
Gdy zeszła na herbatę, Sally siedziała juŜ przy stole. Przez cały czas unikała wzroku
starszej siostry. Na szczęście, pozostali członkowie rodziny prowadzili oŜywioną rozmowę,
więc nikt nie zauwaŜył milczenia obu dziewcząt.
Po herbacie Salty wyszła z domu. Cathy odczuwała przeszywający ból na myśl, Ŝe siostra
mogła pójść na spotkanie z Kenem. Ona sama nie była w stanie ruszyć się tego wieczoru z
domu.
Następnego ranka po kąpieli ubrała się bardzo starannie. Umyte włosy zostawiła
rozpuszczone. WłoŜyła białą, bawełnianą sukienkę i przewiązała ją w talii czarnym,
skórzanym paskiem. Do tego dopasowała czarne buty na wysokich obcasach i czarną torebkę.
Przyjrzała się sobie w lustrze. Wyglądała wspaniale.
Zjadła z matką wczesny obiad i wyszła z domu. Po brukowanej ulicy zeszła na nabrzeŜe.
Natychmiast zauwaŜyła łódkę Kena stojącą w doku. Na pokładzie siedziały mewy i
wyjadały resztki złowionych ryb.
– Hej, Cathy! Jak się masz? – Odwróciła się na dźwięk męskiego głosu. NaleŜał do
szwagra Margot.
– Cześć, Jack! – Uśmiechnęła się. – DuŜo dzisiaj złowiłeś?
– Nie narzekam – odpowiedział z radosnym uśmiechem. – Ale w tym interesie nigdy nie
zbije się fortuny.
– Czy długo juŜ jest przy nabrzeŜu? – Wskazała łódź Dalrymple’ów kołyszącą się na
wodzie.
– Wrócili dziś rano. JeŜeli szukasz Kena, to znajdziesz go w magazynie w końcu doku. –
Spojrzał na nią przenikliwie i poczuła się zakłopotana, bo nie wiedzała, ile Margot mu
powiedziała.
– Dzięki. – Skinęła głową. – Chyba juŜ pójdę.
Odeszła szybko w kierunku przeciwnym do wskazanego przez Jacka. JeŜeli spotka się z
Kenem, to nie tak, aby mówiła o tym cała rybacka brać.
Jakiś czas spacerowała po okolicznych uliczkach, niezdolna do przejścia tych ostatnich
dwustu metrów.
W końcu, zdecydowanym krokiem ruszyła w kierunku magazynu.
Od razu go zauwaŜyła. Miał na sobie długie, gumowe buty i granatowy, rybacki sweter.
Układał w cięŜarówce skrzynki z rybami.
Przez kilka minut stała i obserwowała go uwaŜnie. Jego widok wciąŜ powodował szybsze
bicie serca. Chciała odwrócić się i uciec. Przyjście tutaj było szaleństwem. Co chciała przez to
osiągnąć? Czy miała zamiar oznajmić mu, Ŝe wie o ciąŜy Sally? A moŜe, Ŝe wciąŜ go kocha i [ Pobierz całość w formacie PDF ]