[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nad toaletką. - Dobranoc, Lucianie.
W milczeniu zbli\ył się i stanął tu\ za jej plecami. On równie\ obserwował jej odbicie
w lustrzanej tafli. W niepojęty dla siebie sposób Ariana wyczuła jego pragnienie. Zdumiało
ją, \e potrafi wychwycić jego emocje. I \e na nie reaguje. Jej ciało natychmiast odpowiedziało
na sygnał; krew zaczęła w niej \ywiej krą\yć i przyjemnie rozgrzewać ją od środka. Nie
mogła oderwać oczu od Luciana, który z premedytacją przytrzymywał ją spojrzeniem.
- Naprawdę chcesz, \ebym poszedł?
- Tak. - Na wszelki wypadek zacisnęła palce na krawędzi toaletki. Nie miała odwagi
się poruszyć. I nie miała pojęcia, co zrobi, jeśli Lucian ją obejmie.
- Pragnę cię - szepnął, przesuwając dłońmi wzdłu\ linii jej ramion. - Bardzo.
Bez słowa pokręciła głową, próbując opanować dreszcz podniecenia. Nie pojmowała,
dlaczego właśnie Lucian działa na nią w taki sposób.
- Powiedz, \e wiesz, jak bardzo cię pragnę - poprosił. - śe zdajesz się sprawę z tego,
co między nami się dzieje.
- Posłuchaj, nie widzę sensu...
- Powiedz, i dam ci spokój - obiecał, nie pozwalając jej dokończyć zdania. - Chcę
usłyszeć, jak wypowiadasz te słowa.
- Dlaczego?
- Dlatego, \e słowa to magia. Są jak zaklęcie. - Z uśmiechem pocałował jej włosy. -
Nie wiesz o tym? A zaklęcie wtedy działa najsilniej, gdy wypowiadasz je na głos. Powiedz,
\e wiesz, co czuję. - Opuszkami palców pogładził jej ramię, budząc w niej przyjemny
dreszcz.
- Wiem... \e mnie pragniesz - przyznała, i natychmiast tego po\ałowała. Lucian mówił
prawdę. Słowa wypowiedziane na głos nabierają mocy. Ariana miała dziwne wra\enie, \e
wypowiedziawszy je, przyznała Lucianowi prawo do tego, by jej pragnął. - Tyle \e ja nie
pragnę ciebie! - zawołała, stając z nim twarzą w twarz. - Nie chcę się z tobą wiązać. Ile razy
mam ci to powtarzać?
- Tak długo, a\ mnie przekonasz, \e mówisz prawdę - odparł. - Dobranoc, Ariano.
Pamiętaj, \e jestem obok... To na wypadek, gdybyś jednak przestraszyła się burzy. -
Pocałował ją lekko w usta, zupełnie jakby chciał ją zaczarować, a potem wyszedł.
Potę\na błyskawica przecięła niebo akurat w chwili, gdy zamknął za sobą drzwi.
Ariana drgnęła wystraszona. Nagle naszła ją niespodziewana refleksja: jak to się dzieje, \e
słowa Luciana mają moc sprawczą, a jej słowa nie?
Zaczęła przygotowywać się do snu, aby zmusić się, \eby wreszcie przestać o nim
myśleć. Jak na jedno popołudnie i wieczór wydarzyło się zdecydowanie za wiele, pomyślała,
wkładając ozdobioną koronką nocną koszulę w kolorze brzoskwini. Po takim dniu miała
prawo czuć się wyczerpana nerwowo.
Wyczerpana nerwowo. Có\ za trafne staromodne określenie. I jak idealnie pasuje do
okoliczności, stwierdziła rozbawiona, rozglądając się po hotelowym pokoju, który wystrojem
nawiązywał do romantycznej wiktoriańskiej sypialni nale\ącej do damy. Stało w nim stylowe
ło\e z baldachimem, masywne meble, a ściany wyło\one były kwiecistą tapetą.
Parę chwil pózniej Ariana wdrapała się do wysokiego łó\ka. Chyba wreszcie pojęła,
dlaczego wiktoriańskie damy czasami dostawały spazmów. Otó\ są w \yciu kobiety takie
chwile, gdy nic innego nie pomaga! Pokrzepiona tą myślą, wyłączyła lampkę i le\ąc w
ciemności, wsłuchiwała się w pomruki nadciągającej burzy.
No có\, trudno o lepszą scenerię dla dzisiejszych zdarzeń, westchnęła i mimo woli
zaczęła wspominać seans, na którym objawił się Krayton. Nagle ogarnęła ją złość na
Fletchera Galena. Nie mogła mu darować, \e obna\ył jej słabość. Dlatego ona w odwecie
ujawni jego szachrajstwa. Zasłu\ył sobie na to!
Lunął deszcz. Gęste krople zadudniły o szyby przesuwanych drzwi wiodących na
taras. Ariana uło\yła się wygodnie na boku i patrząc na błyskawice, które co chwila
przecinały niebo, pomyślała o Lucianie.
Kto mu dał prawo jej pragnąć? I jeszcze zmuszać ją, \eby to prawo uznała i
potwierdziła? A tak w ogóle, to czemu tak posłusznie podporządkowała się jego \ądaniu?
W jej zmęczonej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, zaczynających się od  dlaczego" i
 a jeśli". Jedno z nich było szczególnie dokuczliwe i niewdzięczne. Dlaczego to właśnie
Lucian Hawk tak niesamowicie na nią działa, na jej duszę i ciało?
Przecie\ nie jest mę\czyzną dla niej. Zupełnie do niej nie pasuje.
Nawet się nie spostrzegła, kiedy powieki zaczęły jej cią\yć. Chciała ju\ zasnąć. Sen
uwolni ją od dręczących myśli i przyniesie upragniony spokój. Rankiem zamierzała odbyć
powa\ne rozmowy, zwłaszcza z ciotką. Musi jej uświadomić, \e wpadła w sidła oszusta.
Rano będę silniejsza i bardziej odporna, pomyślała sennie. Wierzyła, \e znów zacznie
myśleć racjonalnie i odzyska kontrolę nad sytuacją. Była głupia, \e tak się przestraszyła
sztuczek Galena. Co za szczęście, \e Lucian się zorientował, co się z nią dzieje, i zabrał ją z
tej przeklętej ciemnicy.
W snach znów była z Lucianem i, o dziwo, czuła się przy nim spokojna i bezpieczna.
A przecie\ na jawie było wręcz odwrotnie. Lucian Hawk nie mógł jej dać ani stabilizacji, ani
pewności, ani bezpieczeństwa. Nie miał do zaoferowania nic, co jej było potrzebne.
Za oknem szalała nawałnica. A Ariana, skulona w wielkim ło\u, śniła o czarnowłosym
magiku, który próbował zawładnąć jej duszą i ciałem.
Gdy dwie godziny pózniej obudził ją potę\ny piorun, zdawało jej się, \e Lucian stoi na
tarasie.
Nie zaskoczyło jej to, gdy\ była pewna, \e nadal śni. I w tym śnie widzi swego
czarodzieja, jak stoi nieruchomo - czarna postać na tle nieba jasnego od błyskawic - i
wpatruje się w nią przenikliwie.
I nagle sen okazał się jawą. Ariana nawet nie drgnęła, gdy Lucian rozsunął drzwi i
wśliznął się do pokoju. Zaczął iść w jej stronę, a ona miała niezachwianą pewność, \e dzieje
się to, co od początku było nieuniknione. śe wypełnia się jej przeznaczenie.
Lucian zatrzymał się przy łó\ku i spojrzał jej w oczy. I wtedy zrozumiała, \e jego
czary są tak potę\ne, i\ bez trudu złamią jej wolę. I \e właśnie wa\ą się jej przyszłe losy.
ROZDZIAA PITY
W taką noc magicy ruszają w świat, by odprawiać swe czary. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl