[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to umiałem już czytać, a jeszcze nie chodziłem do szkoły. W tych czasach (omal
nie napisałem  szczęśliwych czy  złotych , choć tak naprawdę były one smutne
i niespokojne) lubiłem jeszcze wiele innych rzeczy  niektóre tak samo, a inne
nawet bardziej niż baśnie: historię, astronomię, botanikę, gramatykę i etymolo-
gię. Jeśli miałem coś wspólnego z owym Langowskim uogólnionym dzieckiem,
to tylko z czystego przypadku. Byłem na przykład niewrażliwy na poezję i zawsze
opuszczałem wiersze wprowadzone do opowiadań. Odkryłem ją dopiero pózniej,
za pośrednictwem greki i łaciny i poprzez własne próby przekładu z języków kla-
sycznych. Natomiast prawdziwy apetyt na baśnie obudziła we mnie filologia na
progu dorosłości, a wojna przyspieszyła jego wzrost.
Myślę, że powiedziałem na ten temat więcej niż potrzeba. W każdym razie
nie ma już chyba żadnych wątpliwości co do tego, że nie można kojarzyć baśni
jedynie z dziećmi. Jeśli dostrzega się jakiś związek między nimi, to jest on: (a)
8
Sygurd z rodu Wolsungów jest bohaterem m.in. staroskandynawskiej Sagi o Wolsungach i
kilku pieśni z Eddy Poetyckiej. Z jego ręki zginął Fafnir  królewski syn, który pod postacią
smoka strzegł zagrabionego przez siebie złota karłów. Notabene o fascynacji Tolkiena światem
nordyckich sag i podań świadczy choćby fakt, iż krasnoludy z Hobbita noszą imiona karłów wy-
mienionych w Eddzie  także imię Gandalfa pochodzi z tego poematu  przyp. tłum.
27
naturalny, gdyż dzieci są ludzmi, a baśnie mieszczą się w naturalnych ludzkich
(choć nie uniwersalnych) gustach; (b) przypadkowy, gdyż baśnie stanowią lwią
część literackich rupieci, które Europa ostatnich lat upchnęła do lamusa; (c) nie-
naturalny, gdyż na młode pokolenie spogląda się z fałszywym sentymentalizmem,
który wyraznie rośnie wraz ze spadkiem liczby dzieci.
To prawda, że wiek sentymentalnego stosunku do dzieciństwa wytworzył wie-
le czarujących książeczek (choć oczarowały one przede wszystkim dorosłych) 
baśni albo pokrewnych jej gatunków  ale spowodował także straszliwe skarle-
nie opowiadań pisywanych bądz adaptowanych na użytek zakładanego poziomu
dziecięcych umysłów i potrzeb. Zamiast ograniczyć zasięg dawnych opowieści,
uładzono je i wycięto z nich co bardziej drastyczne szczegóły. Adaptacje zaś są
często albo głupawe w Pigwiggenowskim stylu i w dodatku pozbawione jakiejkol-
wiek intrygi, albo traktują dzieci z góry, albo (i to jest najgorsze) skrycie naigra-
wają się z samych siebie, z okiem zwróconym na innych dorosłych. Nie oskarżał-
bym Andrew Langa o nieprzystojny rechocik, ale na pewno zbyt często uśmiechał
się pod wąsem, zerkając porozumiewawczo na innych mądrych ludzi ponad gło-
wami swych młodocianych czytelników i doprowadzając choćby do poważnego
okaleczenia Kronik Pantoflii (Chronicles of Pantouflia).
Dasent z wigorem i poczuciem sprawiedliwości odpierał pruderyjną krytykę
swych przekładów z ludowych opowieści skandynawskich. Jednak popełnił zdu-
miewające szaleństwo, zabraniając dzieciom czytać dwa ostatnie opowiadania ze
swego zbioru. To wręcz niewiarygodne, by ktoś mógł prowadzić studia nad ba-
śniami i niczego się przy tym nie nauczyć. Ani krytyka, ani repliki, ani zakazy nie
byłyby potrzebne, gdyby nie uznano dzieci za nieuchronnych czytelników zbioru
Dasenta.
Nie przeczę, że jest pewna prawda w słowach Langa (jakkolwiek sentymen-
talnie by one brzmiały):  Ten, kto wejdzie do Królestwa Baśni, musi mieć serce
małego dziecka . Jest to przecież cecha niezbędna, by uczestniczyć w podniosłych
przygodach rozgrywających się w królestwach i mniejszych, i o wiele potężniej-
szych niż Królestwo Czarów. Ale pokora i niewinność  to, co w tym kontekście
oznacza  serce małego dziecka  nie muszą koniecznie łączyć się z bezkry-
tycznym zachwytem, a na pewno nie z bezmyślną czułostkowością. Chesterton
wspominał ongiś, że dzieci, z którymi oglądał Błękitnego ptaka Maeterlincka, by-
ły rozczarowane, bo  sztuka nie skończyła się dniem sądu i para bohaterów nigdy
nie dowiedziała się o wierności Psa i zdradzie Kota .  Albowiem dzieci  pi-
sze Chesterton  są niewinne i kochają sprawiedliwość; podczas gdy większość
z nas, dorosłych, jest niegodziwa i dlatego wolimy miłosierdzie .
Z kolei Andrew Langowi coś się pomieszało. Uparcie broni księcia Ricar-
da, bohatera jednej ze swych baśni, gdy ten zabija %7łółtego Karła.  Nienawidzę
okrucieństwa  oświadcza Lang  [. . . ] lecz była to uczciwa walka, z mieczem
w ręku, a karzeł  pokój jego prochom  zginął w zbroi . Nie jest wcale oczy-
28
wiste, że  uczciwa walka jest mniej okrutna od  uczciwego sądu albo że przebi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl