[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i ciężka praca; jednakże córka króla Orodretha, Finduilas, poznała go i przywitała
mile, gdyż kochała Gwindora, zanim poszedł walczyć w bitwie Nirnaeth, on zaś
tak był rozmiłowany w jej piękności, że nazywał ją Faelivrin, czyli Odblaskiem
Słońca na rozlewiskach Ivrin. Przez wzgląd na Gwindora przyjęto do Nargoth-
rondu Turina i traktowano go tam z wszelkimi honorami. Ale gdy Gwindor chciał
wyjawić jego imię, Turin powstrzymał go:
Jestem Agarwaen, syn Umartha, to znaczy Splamiony Krwią, syn Złego
Losu, myśliwy z lasów powiedział, a elfowie z Nargothrondu nie wypytywali
go o nic więcej.
Z czasem Turin zyskał wielkie łaski króla Orodretha i życzliwość wszystkich
mieszkańców Nargothrondu. Zdobiła go bowiem młodość, zaledwie wchodził
w wiek męski, a będąc synem Morweny Eledhwen odziedziczył po niej urodę:
ciemne włosy, jasną cerę, szare oczy i rysy piękniejsze, niż mieli na ogół ludzie
śmiertelni żyjący za Dawnych Dni. Mową i sposobem bycia przypominał miesz-
kańców prastarego Królestwa Doriathu i nawet wśród elfów mógł uchodzić za
syna najznamienitszego rodu Noldorów, toteż wielu nazywało go Adanedhelem,
Człowiekiem-Elfem. Biegli w swym rzemiośle płatnerze Nargothrondu przekuli
dla niego na nowo miecz, a chociaż Anglachel pozostał czarny, ostrze jego lśniło
teraz jasnym blaskiem i przezwano go Gurthangiem, to znaczy %7łelazem Zmierci.
Turin dawał dowody tak
wielkiego męstwa i znajomości sztuki wojennej w walkach na pograniczach
Strzeżonej Równiny, że zasłynął pod mianem Mormegila, czyli Czarnego Miecza,
a elfowie mówili:
Mormegila nikt zabić nie może, chyba nieszczęśliwym przypadkiem albo
strzałą wypuszczoną z daleka.
Toteż ofiarowali mu zbroję krasnoludzkiej roboty, aby go chroniła, on zaś sam,
w chwili posępnego nastroju, znalazł sobie w zbrojowni krasnoludzką maskę całą
pozłacaną i gdy ją kładł przed bitwą, wrogowie pierzchali na widok tak groznego
194
oblicza.
I stało się, że Finduilas odwróciwszy się od Gwindora pokochała Turina, a by-
ło to silniejsze od jej woli; Turin wszakże nic o tym nie wiedział. Finduilas w roz-
terce uczuć posmutniała, zmizerniała i przycichła. Lecz Gwindor, nękany czarny-
mi myślami, powiedział jej wreszcie:
Córko rodu Finarfina, niech nas nie rozdzieli uraza, bo chociaż Morgoth
zniszczył moje życie, nie przestałem cię kochać. Idz za głosem serca, lecz ostrze-
gam cię: nie godzi się, aby Pierworodne Dzieci Iluvatara łączyły się małżeństwem
z młodszym pokoleniem.
Rozum też tego wzbrania, gdyż ludzie żyją krótko i przemijają, pozostawia-
jąc nas we wdowieństwie aż do końca świata. Los też takich związków nie do-
puszcza, chyba w przypadkach wyjątkowych, z woli wyższego przeznaczenia, dla
nas niepojętego. Lecz ten człowiek to nie Beren. Owszem, ciąży nad nim wyrok
przeznaczenia, oczy widzących łatwo to odczytają patrząc na niego, lecz jest to
przeznaczenie posępne. Nie wiąż się z nim! Miłość ta ściągnie na ciebie gorzki
zawód i śmierć. Słuchaj mnie, Finduilas! Zaiste zasługuje on na miano Agarwa-
ena , syna Umartha , ale prawdziwe jego imię brzmi Turin, syn Hurina, którego
Morgoth więzi w Angbandzie
i na którego ród rzucił klątwę. Nie lekceważ potęgi Morgotha Bauglira! Czy
nie widzisz we mnie jej świadectwa?
Finduilas długo się namyślała i wreszcie odpowiedziała krótko:
Turin, syn Hurina, nie kocha mnie i nie pokocha nigdy. Kiedy Turin dowie-
dział się od Finduilas o tej rozmowie, zawrzał gniewem i rzekł do Gwindora:
Zachowam dla ciebie miłość, boś mnie ocalił i podzwignął, ale teraz zle
postąpiłeś, przyjacielu, że zdradziłeś moje prawdziwe imię i ściągnąłeś na mnie
zły los, przed którym chciałem się ukryć.
Na to Gwindor odparł:
Zły los ciąży nad tobą, nie nad twoim imieniem.
Orodreth, dowiedziawszy się, że Mormegil jest w rzeczywistości synem Hu-
rina Thaliona, zaczął go obsypywać zaszczytami, tak że Turin wkrótce zyskał
wysokie stanowisko i wielkie znaczenie wśród ludu Nargothrondu. Lecz nie po-
chwalał sposobu, w jaki ten lud wojował z nieprzyjacielem, zastawiając zasadzki,
stosując podstępy i puszczając strzały z ukrycia. Turin bowiem pragnął jawnych
i śmiałych czynów, otwartej walki. Król Orodreth coraz chętniej słuchał rad Tu-
rina. Elfowie z Nargothrondu porzucili wówczas swoje sekretne sposoby obrony,
stanęli do otwartej walki i nagromadzili wielkie zasoby oręża; za radą Turina zbu-
dowali na Narogu most tuż przed Drzwiami Felagunda, żeby w razie potrzeby
wojska mogły się szybko przeprawiać. Wypędzono w tym czasie orków z całego
kraju leżącego między Narogiem a Sirionem na wschód i zachód aż po Nenning
i spustoszone wybrzeże Falas.
Gwindor w Radzie Królewskiej sprzeciwiał się zdaniu Turina, sądząc, że taka
195
polityka jest błędna, lecz utracił wśród elfów szacunek i nikt go nie chciał słuchać,
skoro nie miał wiele sił i nie przodował w bitwach. W ten sposób Nargothrond zo-
stał ujawniony i wydany na pastwę gniewu i nienawiści Morgotha, lecz na prośbę
Turina nie wymawiano głośno jego prawdziwego imienia, a chociaż sława jego
męstwa dotarła aż do uszu króla Thingola, mówiono o nim tylko jako o Czarnym
Mieczu z Nargothrondu.
Nastąpił okres ulgi i nadziei, bo dzięki męstwu Mormegila napór sił Morgotha
na zachodnie brzegi Sirionu został zahamowany; korzystając więc z tego, Mor-
wena wraz z córką Nienor uciekła z Dor-lominu i podjęła ryzykowną podróż do
stolicy Thingola. Tam czekało ją nowe strapienie, bo dowiedziała się, że syn jej,
Turin, dawno opuścił Doriath i że słuch o nim zaginął, odkąd Smoczy Hełm znik-
nął z krain położonych na zachód od Sirionu. Morwena jednak została w Doriath
wraz z córką jako gość Thingola i Meliany, traktowana z wszelkimi honorami.
Gdy czterysta dziewięćdziesiąt pięć lat upłynęło od pierwszego wschodu księ-
życa, pewnego wiosennego dnia zjawili się w Nargothrondzie dwaj elfowie, Gel-
mir i Arminas; pochodzili ze szczepu Angroda, lecz po Dagor Bragollach osiedli-
li się na południu, w kraju Kirdana, Budowniczego Okrętów. Z dalekiej podróży
przynieśli wiadomości o gromadzeniu się wielkich wojsk orków i złych stworów
pod górami Ered Wethrin i w Przełomie Sirionu; mówili też, że Ulmo odwiedził
Kirdana i ostrzegł go o strasznym niebezpieczeństwie grożącym Nargothrondowi.
Oto słowa Władcy Wód oznajmili królowi Orodrethowi. Tak rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
i ciężka praca; jednakże córka króla Orodretha, Finduilas, poznała go i przywitała
mile, gdyż kochała Gwindora, zanim poszedł walczyć w bitwie Nirnaeth, on zaś
tak był rozmiłowany w jej piękności, że nazywał ją Faelivrin, czyli Odblaskiem
Słońca na rozlewiskach Ivrin. Przez wzgląd na Gwindora przyjęto do Nargoth-
rondu Turina i traktowano go tam z wszelkimi honorami. Ale gdy Gwindor chciał
wyjawić jego imię, Turin powstrzymał go:
Jestem Agarwaen, syn Umartha, to znaczy Splamiony Krwią, syn Złego
Losu, myśliwy z lasów powiedział, a elfowie z Nargothrondu nie wypytywali
go o nic więcej.
Z czasem Turin zyskał wielkie łaski króla Orodretha i życzliwość wszystkich
mieszkańców Nargothrondu. Zdobiła go bowiem młodość, zaledwie wchodził
w wiek męski, a będąc synem Morweny Eledhwen odziedziczył po niej urodę:
ciemne włosy, jasną cerę, szare oczy i rysy piękniejsze, niż mieli na ogół ludzie
śmiertelni żyjący za Dawnych Dni. Mową i sposobem bycia przypominał miesz-
kańców prastarego Królestwa Doriathu i nawet wśród elfów mógł uchodzić za
syna najznamienitszego rodu Noldorów, toteż wielu nazywało go Adanedhelem,
Człowiekiem-Elfem. Biegli w swym rzemiośle płatnerze Nargothrondu przekuli
dla niego na nowo miecz, a chociaż Anglachel pozostał czarny, ostrze jego lśniło
teraz jasnym blaskiem i przezwano go Gurthangiem, to znaczy %7łelazem Zmierci.
Turin dawał dowody tak
wielkiego męstwa i znajomości sztuki wojennej w walkach na pograniczach
Strzeżonej Równiny, że zasłynął pod mianem Mormegila, czyli Czarnego Miecza,
a elfowie mówili:
Mormegila nikt zabić nie może, chyba nieszczęśliwym przypadkiem albo
strzałą wypuszczoną z daleka.
Toteż ofiarowali mu zbroję krasnoludzkiej roboty, aby go chroniła, on zaś sam,
w chwili posępnego nastroju, znalazł sobie w zbrojowni krasnoludzką maskę całą
pozłacaną i gdy ją kładł przed bitwą, wrogowie pierzchali na widok tak groznego
194
oblicza.
I stało się, że Finduilas odwróciwszy się od Gwindora pokochała Turina, a by-
ło to silniejsze od jej woli; Turin wszakże nic o tym nie wiedział. Finduilas w roz-
terce uczuć posmutniała, zmizerniała i przycichła. Lecz Gwindor, nękany czarny-
mi myślami, powiedział jej wreszcie:
Córko rodu Finarfina, niech nas nie rozdzieli uraza, bo chociaż Morgoth
zniszczył moje życie, nie przestałem cię kochać. Idz za głosem serca, lecz ostrze-
gam cię: nie godzi się, aby Pierworodne Dzieci Iluvatara łączyły się małżeństwem
z młodszym pokoleniem.
Rozum też tego wzbrania, gdyż ludzie żyją krótko i przemijają, pozostawia-
jąc nas we wdowieństwie aż do końca świata. Los też takich związków nie do-
puszcza, chyba w przypadkach wyjątkowych, z woli wyższego przeznaczenia, dla
nas niepojętego. Lecz ten człowiek to nie Beren. Owszem, ciąży nad nim wyrok
przeznaczenia, oczy widzących łatwo to odczytają patrząc na niego, lecz jest to
przeznaczenie posępne. Nie wiąż się z nim! Miłość ta ściągnie na ciebie gorzki
zawód i śmierć. Słuchaj mnie, Finduilas! Zaiste zasługuje on na miano Agarwa-
ena , syna Umartha , ale prawdziwe jego imię brzmi Turin, syn Hurina, którego
Morgoth więzi w Angbandzie
i na którego ród rzucił klątwę. Nie lekceważ potęgi Morgotha Bauglira! Czy
nie widzisz we mnie jej świadectwa?
Finduilas długo się namyślała i wreszcie odpowiedziała krótko:
Turin, syn Hurina, nie kocha mnie i nie pokocha nigdy. Kiedy Turin dowie-
dział się od Finduilas o tej rozmowie, zawrzał gniewem i rzekł do Gwindora:
Zachowam dla ciebie miłość, boś mnie ocalił i podzwignął, ale teraz zle
postąpiłeś, przyjacielu, że zdradziłeś moje prawdziwe imię i ściągnąłeś na mnie
zły los, przed którym chciałem się ukryć.
Na to Gwindor odparł:
Zły los ciąży nad tobą, nie nad twoim imieniem.
Orodreth, dowiedziawszy się, że Mormegil jest w rzeczywistości synem Hu-
rina Thaliona, zaczął go obsypywać zaszczytami, tak że Turin wkrótce zyskał
wysokie stanowisko i wielkie znaczenie wśród ludu Nargothrondu. Lecz nie po-
chwalał sposobu, w jaki ten lud wojował z nieprzyjacielem, zastawiając zasadzki,
stosując podstępy i puszczając strzały z ukrycia. Turin bowiem pragnął jawnych
i śmiałych czynów, otwartej walki. Król Orodreth coraz chętniej słuchał rad Tu-
rina. Elfowie z Nargothrondu porzucili wówczas swoje sekretne sposoby obrony,
stanęli do otwartej walki i nagromadzili wielkie zasoby oręża; za radą Turina zbu-
dowali na Narogu most tuż przed Drzwiami Felagunda, żeby w razie potrzeby
wojska mogły się szybko przeprawiać. Wypędzono w tym czasie orków z całego
kraju leżącego między Narogiem a Sirionem na wschód i zachód aż po Nenning
i spustoszone wybrzeże Falas.
Gwindor w Radzie Królewskiej sprzeciwiał się zdaniu Turina, sądząc, że taka
195
polityka jest błędna, lecz utracił wśród elfów szacunek i nikt go nie chciał słuchać,
skoro nie miał wiele sił i nie przodował w bitwach. W ten sposób Nargothrond zo-
stał ujawniony i wydany na pastwę gniewu i nienawiści Morgotha, lecz na prośbę
Turina nie wymawiano głośno jego prawdziwego imienia, a chociaż sława jego
męstwa dotarła aż do uszu króla Thingola, mówiono o nim tylko jako o Czarnym
Mieczu z Nargothrondu.
Nastąpił okres ulgi i nadziei, bo dzięki męstwu Mormegila napór sił Morgotha
na zachodnie brzegi Sirionu został zahamowany; korzystając więc z tego, Mor-
wena wraz z córką Nienor uciekła z Dor-lominu i podjęła ryzykowną podróż do
stolicy Thingola. Tam czekało ją nowe strapienie, bo dowiedziała się, że syn jej,
Turin, dawno opuścił Doriath i że słuch o nim zaginął, odkąd Smoczy Hełm znik-
nął z krain położonych na zachód od Sirionu. Morwena jednak została w Doriath
wraz z córką jako gość Thingola i Meliany, traktowana z wszelkimi honorami.
Gdy czterysta dziewięćdziesiąt pięć lat upłynęło od pierwszego wschodu księ-
życa, pewnego wiosennego dnia zjawili się w Nargothrondzie dwaj elfowie, Gel-
mir i Arminas; pochodzili ze szczepu Angroda, lecz po Dagor Bragollach osiedli-
li się na południu, w kraju Kirdana, Budowniczego Okrętów. Z dalekiej podróży
przynieśli wiadomości o gromadzeniu się wielkich wojsk orków i złych stworów
pod górami Ered Wethrin i w Przełomie Sirionu; mówili też, że Ulmo odwiedził
Kirdana i ostrzegł go o strasznym niebezpieczeństwie grożącym Nargothrondowi.
Oto słowa Władcy Wód oznajmili królowi Orodrethowi. Tak rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]