[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła na niego, nie zauważyła więc, jak na jego ustach pojawił się uśmieszek, a oczy
obserwowały ją z wielkim upodobaniem.
 Oczywiście, tak myślałem, że to koń wystraszył panią. Cieszę się, że to nie
mój widok zmusił panią do ucieczki. Co z pozwoleniem na nazwanie pani  ku-
zynką"? Czy pozwoli mi pani? Juttę i Sylwię nazywam również po imieniu.
Zaczerwieniła się.
 Nie mam nic przeciwko temu, panie baronie.
 O, w takim razie nie jestem baronem, lecz kuzynem Gregiem, kochana Ewo.
I aby zdać egzamin jako dobry kuzyn, przywiozłem z sobą kwiaty, których pani
w pośpiechu zapomniała.
R
L
T
Wzięła je drżącą ręką, wybąkała parę słów podziękowania i chciała przejść
obok niego.
On jednak zagrodził jej drogę jakby przypadkiem.
 Pozwoli pani, że potowarzyszę jej aż do dworu? I tak chcę odwiedzić Wol-
tersheim.
Nie odważyła się oponować, tylko lekko skinęła głową.
Ona niosła swoje kwiaty, a on przerzucił cugle konia przez swoje ramiona. Tak
szli powoli obok siebie.
Ciągle spoglądał badawczo na nią. Jeszcze nie mógł pojąć, że ta czarująca
dziewczyna u jego boku była małym monstrum, które w niej widział jeszcze
przed kilkoma tygodniami. Czy był ślepy? Te szlachetne linie pięknego młodo-
ścią dziewczęcego ciała powinien przecież był zauważyć w każdej sukience.
 Jak się pani podoba w Woltersheim?  spytał po chwili?
Spojrzała na niego rozpromieniona.
 O, przepięknie! Tutaj jest wszystko jak w bajce. Dwór, las, łąki i pola 
wszystko jest dla mnie nowe i czarowne, a najpiękniejsze to to, że mam tutaj tylu
kochających ludzi, którzy należą do mnie. Papa, Jutta i Fryderyk. Są tacy kochani
i dobrzy dla mnie. Jestem bardzo szczęśliwa.
Uśmiechnął się. Była uczciwa nawet w swoim zachwycie. Nie wymieniła ciot-
ki Heleny ani Sylwii. Te dwie z całą pewnością nie darzą jej wielką miłością.
 Lecz zła macocha i zła przyrodnia siostra również są obecne jak w bajce 
powiedział pół żartem pół serio, chcąc ją wybadać.
Spojrzała na niego wystraszona.
 O nie, mama jest dobra, podarowała mi ładne sukienki i zwraca mi uwagę
na moje błędy. To samo czyni Sylwia. To, że nie kochają mnie tak jak papa i Jut-
ta, to przecież zrozumiałe. Jestem tak potwornie niezdarna i popełniam tak wiele
błędów.
W jej słowach pobrzmiewało prawdziwe zmartwienie. Długo rozmyślając,
spoglądał na nią. Nie odpowiadał. Nagle uświadomiła sobie z przerażeniem, że
zbyt wiele mu opowiedziała, a być może wcale go to nie interesowało. Znowu
ogarnął ją paraliżujący strach, który rozbudził w niej spojrzeniem podczas pierw-
R
L
T
szego spotkania. Przyspieszyła kroku, by możliwie jak najszybciej znalezć się
poza zasięgiem jego wzroku. Wyczuł to bardzo dobrze, nie zrezygnował jednak
ze swojego spokojnego kroku, zmuszając ją w ten sposób do wytrwania przy
nim.
 Czy rzeczywiście ma pani tyle braków? spytał po chwili.
 Tak, bardzo wiele  odpowiedziała pospiesznie.
 Kilka z nich już znam. Spojrzała na niego pytająco.
 Tak, tak  powiedział przekornie.  Po pierwsze, jest pani bardzo bojaz-
liwa i ucieka przed niewinnym koniem. A po drugie, spuszcza pani oczy, gdy się
z panią rozmawia. Tego nie wolno robić. Ludziom należy patrzeć prosto w twarz.
Stała się purpurowo czerwona.
 Ja, ja mogę każdemu spojrzeć w oczy  wymknęło i się jej z ust.
Jakoś dziwnie drgnęły mu powieki.
 Tylko nie mnie? W tej samej chwili uświadomiła sobie, że wyraziła się nie-
zręcznie. Zmieszana patrzyła przed siebie, nie odpowiadając. Na szczęście
wkrótce dotarli do dworu.
Greg Herrenfelde pozostał na drugie śniadanie. Unikał jednak przy stole wzro-
ku Ewy. Wymienił z nią 1 również tylko kilka nic nie znaczących słów.
W następną niedzielę przybył znowu do Wolters-heim. I wbrew swoim starym
przyzwyczajeniom, pozostał do wieczora. Po południu grał z Fryderykiem, Syl- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl