[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobrze, ale nie podoba mi się to. A jeśli tato naprawdę był zakochany w mamie Maxa? A jeśli on teraz
żałuje, że nie może być z nią?
- Ta kobieta nie żyje, Elizabeth. Nie ma powodu martwić się o to, czy tato chce z nią teraz być.
- Teraz nie, ale wcześniej.
- Elizabeth, przestań! Kładz się, zanim stracę cierpliwość.
Azy powróciły i Max czuł, jak spływają mu po policzkach. Nie chciał, żeby Elizabeth czy jej mama
widziały, jak płacze, więc pośpiesznie wycofał się do swojego pokoju z wielkim łóżkiem. Elizabeth i pani
Evans spierały się z jego powodu. Dobrze o tym wiedział. Nie rozumiał jednak, dlaczego. Dlaczego
rozmawiały takim tonem, jakby były złe na jego mamę? Jeśli mama i pan Evans przyjaznili się, chyba powinny
ją lubić, a nie odwrotnie.
W rozświetlanym blaskiem księżyca półmroku sięgnął pod poduszkę i wyciągnął spod niej swoją Biblię.
Ramey włożyła pomiędzy jej kartki cztery rzeczy: list do pani Evans, list przeznaczony dla niego, zdjęcie
Buddy'ego i zdjęcie mamy. Kopertę zaadresowaną do pani Evans odłożył na brzeg poduszki, po czym wziął do
ręki tę drugą i otworzył ją. Ramey napisała list dużym pismem, żeby mógł go przeczytać samodzielnie bez
niczyjej pomocy.
Mój drogi Maksiu!
Gdy będziesz smutny, przeczytaj ten list, a może wtedy poczujesz się lepiej. Kocham Cię bardzo i twoja
mama bardzo Cię kocha, i Pan Jezus także. Pamiętasz, jak mama śpiewała Ci pewną piosenkę? Jeśli masz
ochotę, możesz ją teraz zaśpiewać. Pamiętaj, że nie jesteś sam, Max.
Całuję Cię mocno.
Ramey
Max otarł łzy rękawem piżamy i pokiwał głową, wpatrując się w trzymany w ręku list. Ramey miała rację.
Powinien zaśpiewać piosenkę mamusi. Odchrząknął delikatnie i zaczął nucić półgłosem:
-  Nad życie kocham synka mojego, na śniadanie chcę zrobić mu coś pysznego...".
Chciał dokończyć, ale w tej samej chwili ścisnęło go za gardło. Wiedział, że to z powodu tęsknoty za mamą.
Właśnie dlatego. Tęskniło za nią nie tylko jego serce, nie tylko jego rączki i nóżki, ale też jego oczy. Było tak,
bo za każdym razem, gdy chciał ją zobaczyć, nie było jej w pobliżu. Brakowało mu jej tak bardzo, że niemal
czuł obok siebie jej obecność. W tym momencie przypomniał sobie, jak kończy się piosenka.  Choć rozdziela
nas ocean, w Twoim sercu jestem ja".
Tak! Pociągnął nosem i ponownie wytarł łzy. Przecież zawsze mu to powtarzała. A niebo jest co najmniej
tak samo daleko jak drugi brzeg oceanu. Max wziął kilka szybkich oddechów, a następnie starannie złożył list
od Ramey i wsunął go z powrotem do koperty. Wiedząc, że mama jest w jego sercu, mógł spokojnie przyjrzeć
się kolejnej cennej pamiątce. Było to zdjęcie przedstawiające Buddy'ego. Oczy psa zdawały się mówić:  Cześć,
Max. Stęskniłem się za tobą".
- Cześć Buddy... Ja też za tobą tęsknię. Mam nadzieję, że jesteś dobry dla Ramey.
Chłopiec przez chwilę liczył coś w myślach.
- Jeszcze tylko trzynaście dni i znowu się zobaczymy, Buddy. Postaram się przyjechać jak najszybciej.
Leciutko poklepał psa na fotografii i schował ją między kartki swojej Biblii.
W końcu sięgnął po zdjęcie mamy. Była najpiękniejszą mamusią na świecie. Miała miłe w dotyku dłonie,
pogodną twarz i roześmiane oczy. Lubiła grać z nim w piłkę i biegać po plaży. Nikt nie mógłby być piękniejszy
od niej. Przez dłuższą chwilę Max wpatrywał się w jej fotografię, a potem jeszcze raz przypomniał sobie koniec
ułożonej specjalnie dla niego piosenki.  Choć rozdziela nas ocean, w Twoim sercu jestem ja".
Ziewnął cichutko i wsunął się pod kołdrę. Biblię wraz z pozostałymi skarbami odłożył na stolik przy łóżku,
przypadkiem strącając na podłogę list do pani Evans. Nie przejął się tym. Postanowił, że podniesie go rano.
Zostawił sobie jedynie zdjęcie mamy. Zanim zasnął, pocałował ją w policzek, a jego buzię rozjaśnił
uśmiech.
- Kocham cię. Mam nadzieję, że Pan Bóg powie ci ode mnie cześć.
Przycisnął zdjęcie do serca, usiłując wyobrazić sobie mamę stojącą tuż obok, która mówi, że wszystko
będzie dobrze.  Bądz dzielny i silny, syneczku - niemal słyszał jej słowa. - Dzielny i silny. Zobaczysz,
wszystko będzie dobrze".
Wciąż tuląc do siebie zdjęcie mamy, Max zamknął oczy. Widział w myślach jej twarz i wsłuchiwał się w jej
głos. Zanim zmorzył go sen, prawie już zapomniał o pani Evans i jej córce Elizabeth, a także o tym, że być
może nie lubiły one ani jego samego, ani jego mamusi. Gdy zasypiał, myślał tylko o jednym: mama wcale nie
była gdzieś daleko. Wszystko to, o czym mu mówiła, było prawdą. Gdy tylko tego zapragnie, ona będzie przy
nim, w jego sercu, tam, gdzie zawsze.
ROZDZIAA XVIII
Układając Elizabeth do snu, Michele miała nadzieję, że tego wieczoru nie usłyszy już więcej trudnych pytań.
Nadzieja ta okazała się złudna.
- Naprawdę uważasz, że byli tylko dobrymi przyjaciółmi? Tato i mama Maxa?
Michele ciężko westchnęła i uklęknęła przy łóżku córki.
- To było dawno temu, kochanie. Wiem tylko, że się przyjaznili.
Oczywiste kłamstwo zaszczypało ją w język i wywołało kolejny potok myśli. Co powiedzą ich córki, gdy
usłyszą całą prawdę? Czy trudniej im będzie zrozumieć to, że ojciec dopuścił się zdrady, czy może to, że je
okłamywał? jak zareagują na wieść, że ten chłopiec, którego dziś poznały, to nie tylko dziecko znajomej ich
taty, ale również jego syn?
A co z zaplanowanym wyjazdem nad jezioro? Michele nie wyobrażała sobie, że przez tydzień będzie w
stanie udawać, że nic się nie stało, że ich życie jest takie jak dawniej. Nie potrafiła znalezć choćby jednego
powodu, dla którego powinna tam pojechać z Connorem. Zadając sobie w myślach te pytania, machinalnie
zaczęła masować ramiona Elizabeth. Czując pod palcami jej naprężone mięśnie, zorientowała się, że Elizabeth
jest bardzo spięta. Dziewczyny najwyrazniej coś podejrzewały, w szczególności Elizabeth, która była już na
tyle duża, żeby nie dać się omamić opowiastką o przyjazni taty z jakąś panią, której dziwnym trafem nikt nigdy
wcześniej nie widział.
- Położysz się przy mnie, mamo? Proszę... - Elizabeth chwyciła jej rękę i przytuliła ją do twarzy. - Nie mogę
zasnąć.
Zasypianie u boku Elizabeth lub Susan było jedną ze zmian, które zaszły w życiu Michele od czasu
pojawienia się Maxa. Wolała to niż kolejną bezsenną noc w małżeńskiej sypialni, strawioną na rozmyślaniach.
- No dobrze - zgodziła się z udawanym ociąganiem. - Posuń się.
Elizabeth przesunęła się, robiąc dla niej miejsce obok siebie. Michele położyła się na boku i masowała plecy
córki, dopóki nie poczuła, że mięśnie wzdłuż kręgosłupa Elizabeth rozluzniły się. Zgasiła lampkę nocną i przez
chwilę przyzwyczajała oczy do ciemności.
- Dlaczego nigdy wcześniej nam o niej nie powiedział? - zapytała Elizabeth, unosząc głowę znad poduszki.
Michele czuła się słaba i zmęczona i najchętniej zignorowałaby to pytanie.
- O kim?
- O mamie Maxa - w głosie Elizabeth pojawiła się nutka zniecierpliwienia. - Dlaczego powiedział nam o niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl