[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drgnął i zmru\ył oczy.
 Nie tylko woda.
Roześmiała się.
 Właz do wanny.
 Tak, proszę pani.  Zrzucił buty i wciągnął głęboko powietrze, kiedy ściągała
mu brudne d\insy z bioder.
Całkiem nagi, zanurzył się w parującej wodzie, nie odrywając wzroku od
zarumienionej twarzy Sarah Ann, która z mocno bijącym sercem uklękła obok
wanny.
Namydliła dłonie kawałkiem aromatycznego mydła i rozprowadziła pianę na
piersi i ramionach Gabe a, szyi i plecach, usługując mu niczym hurysa. Wydał z
siebie cichy pomruk rozkoszy.
Dla Sarah Ann było to równie podniecające doświadczenie. Z nadwra\liwością
niewidomego błądziła dłońmi po jego śliskiej skórze. Wcią\ było jej mało, chciała
wchłonąć go całego dotykiem.
Wreszcie, śmiała i odwa\na, zanurzyła ręce w wodzie i musnęła czubkami
palców wyrazny dowód jego podniecenia.
Tego ju\ było za wiele. Gabe chwycił gwałtownie jej rękę. W jego głosie
brzmiało chrapliwe ostrze\enie.
 Szukasz kłopotów. Uśmiechnęła się prowokująco.
 Owszem.
 Masz, czego chciałaś, moja pani.
Z szybkością, która zaparła jej dech w piersi, wciągnął ją do wanny i zamknął
jej usta gwałtownym pocałunkiem, odpinając jednocześnie pasek przemoczonych
szortów.
Pomagała mu ruchami bioder, a\ uwolniła się z ubrania, szczęśliwa, \e wreszcie
jest tu\ obok niego. Le\ała między jego nogami, czując twardy kształt przy
brzuchu, ramionami otaczając szyję Gabe a. Delektował się jej ustami wcią\ i
wcią\, a\ do zawrotu głowy.
Przesuwając szerokie dłonie po jej ciele, badał ka\de wra\liwe miejsce 
miękkość wewnętrznej strony ramienia, gładkość smukłych bioder, kształt kolana,
spojenie nóg. Sarah Ann jęknęła, pragnąc jeszcze większej bliskości.
Wilgotna skóra, stygnąca woda, gorące usta. Płomienne doznania. Oderwali się
od siebie gwałtownie. Gabe uniósł ją, pochylił głowę i wziął sutek w usta, spijając
wodę z wra\liwej skóry i wiodąc Sarah Ann ku granicy szaleństwa.
Kiedy myślała, \e nie zniesie tego ani chwili dłu\ej, obrócił ją tak, \e teraz
plecami dotykała jego torsu. Gładząc jej piersi i brzuch, szeptał coś niezrozumiale.
Zacisnęła kurczowo palce na jego nadgarstkach, a ciche słowa wirowały wokół niej
jak resztki piany unoszące się na wodzie.
Dziwny ból opanował to miejsce, które tylko Gabe mógł wypełnić. Wygięła się
ku niemu, dr\ąca z tęsknoty, zniecierpliwiona, dając mu odczuć swoje pragnienie i
bez tchu otworzyła się na rozkosz, przyjmując go w siebie.
Z ust Gabe a wyrwał się jęk.
Zdyszana, z głową opartą na szerokim ramieniu Gabe a, z zamkniętymi oczami,
upajała się uczuciem zjednoczenia z ukochanym. Nigdy nie czuła się tak chroniona,
tak bezpieczna, a zarazem tak niewiarygodnie podniecona. Z tym mę\czyzną
mogła doświadczyć wszystkiego.
Zdziwiona tym cudem, wyszeptała jego imię.
 Gabrielu.
Wziął jej westchnienie za sygnał i zaczął się poruszać. Obsypywał jej szyję
pocałunkami, które sprawiały, \e skóra jej płonęła, a krew płynęła szybciej.
Tempo, które ustalił, było wolne, ruchy łagodne, ale zdecydowane, prowadzące
oboje ku nieuniknionemu wyzwoleniu.
 Och, co ty ze mną wyprawiasz  powiedział cicho.  Mo\esz mieć wszystko,
co zechcesz.
Poruszając się wraz z nim, odpowiadając skwapliwie na coraz szybsze ruchy,
szepnęła:
 Ciebie. Chcę ciebie.
 Och, Sarah. Mnie ju\ masz.
Te ochrypłe słowa sprawiły, \e rzuciła się gwałtownie w jego ramionach, ale
powstrzymał ją, pozwalając, by uniesienie narastało powoli, stopniowo.
Kiedy napięcie okazało się zbyt wielkie równie\ dla niego, rytmiczne tempo
osłabło, stając się coraz bardziej nierówne. To podnieciło Sarah Ann jeszcze
bardziej. Poruszyła biodrami. W rewan\u pogładził palcami pulsujący pączek.
Wydała z siebie okrzyk, dr\ąc, gdy i ona doznała spełnienia.
Le\ała w jego ramionach, słaba i wyczerpana, ale wyjątkowo spokojna.
Powietrze chłodziło jej wilgotną skórę. Woda była ju\ zimna, wanna
niewiarygodnie ciasna, ale Sarah Ann nie miała ochoty się ruszyć. Urywany
oddech Gabe a łaskotał jej piersi. Sutki skurczyły się, a najbardziej sekretna część
jej ciała  ta, którą Gabe wcią\ władał  dr\ała w szokującej odpowiedzi.
 To nie wystarczy  wychrypiał Gabe.
 Nie.
 Z siłą, która ją zaskoczyła, rozdzielił ich i wstał, nie wypuszczając jej z
ramion. Jego oczy płonęły.
 A więc zobaczymy, co wystarczy.
Dzielili łó\ko, ale nigdy w ten sposób.
Zwiatło dnia przesączało się przez firanki, rzucając delikatne cienie na
alabastrową skórę Sarah Ann. Jej oczy były tajemnicze i uwa\ne. Gabe podziwiał
ją, rozciągniętą nago na pościeli w ró\e, pora\ony jej całkowitym oddaniem, które
pozwalało jej le\eć spokojnie pod jego czujnym wzrokiem po wielu godzinach
szalonej rozkoszy.
To był dar, na który nie zasługiwał.
Lecz w tej chwili liczyło się tylko to, \e znów pragnął ją obejmować.
Z \alem zauwa\ył obrzmiały zarys ust, ró\owe otarcia od jego zarostu, które
skaziły jedwabistą skórę policzków, szyi, piersi. Przesunął czubkiem palca po
czerwonym śladzie na jej piersi.
 Sprawiłem ci ból. Przepraszam.
Uśmiechnęła się zmysłowo.
 Warto było.
Zacisnął lędzwie. Ta kobieta wywierała na niego magiczny wpływ,
niewiarygodny w swej intensywności. Pobudzała go jednym spojrzeniem, jednym
słowem. Odetchnął głęboko.
 Kiedy mówisz takie rzeczy, niszczysz moje dobre intencje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl