[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wroga. Podłożona tam po to, by tacy łatwowierni głupcy jak Marcks dali się w nią złapać. A tak w
ogóle, to lądowania na pewno miały na celu wprowadzenie Niemców w błąd. Von Rundstedt miał
swoją własną teorię na ten temat. Z całą pewnością alianci planowali inwazję, ale lądowania w
Normandii wcale nie stanowiły preludium do niej. Użyto ich po to, by odwrócić uwagę wroga.
* Zwolnić generała Marcksa z funkcji głównodowodzącego * von Rundstedt nakazał poirytowany.
* To idiota i bajkopisarz, a jako taki nie ma prawa stać na czele armii. Pozbyć się go.
Rozdział 3
WZGÓRZE GOLGOTA
Była noc. Wracaliśmy główną drogą, w trzech kolumnach, do pozycji 112. Wilgotna mgła,
charakterystyczna dla Morza Północnego, wisiała nad ziemią, przedostając się pod ubrania i pod
skórę, wdzierała się nam do gardeł i docierała do szpiku kości. Maszerowaliśmy z tyłu jednej z
kolumn. Przód już dawno zniknął gdzieś we mgle. Minął już pewien czas od momentu, gdy ich
ostatnio widzieliśmy, i tak właściwie ich obecność na czele kolumny to była raczej kwestia naszej
wiary niż dowodów.
Porta choć raz w życiu przestał gadać o żarciu. Przerzucił się jednak na drugi ze swych ulubionych
tematów i właśnie opowiadał nam jedną ze swych niekończących się opowieści o kurewkach. Stary
osłaniał tyły, dziarsko maszerując z głową wtuloną w ramiona i nieodzowną fajką wciśniętą w kącik
ust, hełm zwisał przywieszony na pasku karabinowym. Zawsze zwracaliśmy się do niego po prostu
Stary. Od samego początku. W rzeczywistości jego godność to Feldwebel Willy Beier i był
dowódcą naszego oddzia
łu. Nie za bardzo przypominał swym wyglądem żołnierza idealnego wedle wyobrażeń armijnych.
Maszerował w czarnych buciorach wojskowych, które były na niego o kilka rozmiarów za duże,
nosił zniszczony mundur, a na twarzy tygodniowy zarost, ale i tak był najlepszym dowódcą, jakiego
w życiu spotkałem.
Zeszliśmy z głównej drogi i wkroczyliśmy do czegoś, co prawdopodobnie jeszcze kilka dni
wcześniej było całkiem gęstym lasem. Teraz jednak drzewa były przewrócone, ziemia rozgrzebana i
rozjechana przez kawalkady czołgów, wokół gęsto leżały spalone wraki, opuszczone jeepy,
przewrócone ciężarówki. Nie inaczej rzecz się miała z ogromną ilością szczątków ludzkich
porozrzucanych na drodze.
* Jezu, ci to dopiero dostali bęcki * mruknął Mały, który chyba po raz pierwszy w życiu zabrzmiał,
jak gdyby był w szoku.
Porta na jedną litościwą chwilkę zaprzestał swojej dramatycznej opowieści o najstarszym zawodzie
świata.
* Ciężkie pociski * powiedział.
* To nowy rodzaj pocisków mozdzierzowych * Heide przedstawił przeciwną interpretację jako
człowiek, który zawsze miał najświeższe dane. * Ich opary przenikają przez mundury i palą ciało.
* Och, to wręcz cudownie, cudownie! * zakrzyknął Porta, klaszcząc w dłonie. * Już się nie mogę
doczekać chwili, kiedy zobaczę je w działaniu.
Zwęglonych ciał faktycznie było bardzo dużo. I nie był to jedyny widok, który wywoływał ciarki na
grzbiecie. O jedno z drzew opierało się nagie ciało pozbawione nóg. Wokół nas zalegały
poodcinane kończyny. Mały znalazł na przykład odciętą głowę, nadal okutaną w hełm, i dał jej
zacnego kopa, jakby to była piłka do gry w nogę. Legionista, którego z reguły nic nie brzydziło,
przykrył usta dłonią i odwrócił się od nas.
* Są pewne rzeczy * wyjaśnił nam * od których po prostu robi mi się niedobrze. Akurat widok
głowy bez tułowia odbijającej się w ten sposób po ziemi to właśnie jedna z nich.
* Tu jest jak w sklepie rzeznickim * zauważył Gregor z rzadkim u niego przebłyskiem wyobrazni.
* Wszędzie wiszą półtusze mięcha.
* Mnie to bardziej przypomina jakąś kuchnię z piekła rodem * odparł Porta. * Założę się, że tu jest
tyle pieczystego, że można by przez tydzień karmić nim połowę niemieckiej armii.
* Zamknijcie te swoje parszywe jadaczki * warknÄ…Å‚ nagle Stary.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Porta właśnie zaczynał swoje pytanie. Czy mówiłem wam
kiedykolwiek o..., kiedy nagle ziemia zatrzęsła się nam pod nogami i usłyszeliśmy huk eksplozji.
Instynktownie padliśmy na kolana.
* Gasić fajki, rozproszyć się! Rozproszyliśmy się w pośpiechu. Strumień ognia
wystrzelił w powietrze nad naszymi głowami. Ogień pochodził prawdopodobnie z baterii Dora,
które składają się z dwunastu dział.
Pojedynczo, pochyleni, czołgaliśmy się wzdłuż muru bezzaprawowego, jakich wiele można było [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl