[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Diano, naprawdę nie obchodzi mnie, ilu miałaś
kochanków - powiedział, chociaż niezupełnie było to prawdą.
Choć sam deklarował się raczej jako zwolennik swobody
seksualnej, to jednak nie darzył specjalnym szacunkiem
nikogo - kobiety czy mężczyzny - kto wikłał się w
przypadkowe przygody. Nie był aniołem i sam miewał takie
przygody, ale potem nie mógł patrzeć na samego siebie w
lustrze. - Ale od kobiety, która jest ze mną związana,
wymagam jedynie, aby była mi wierną.
- No cóż, skoro wyjaśniliśmy już sobie wszystkie zasady,
to czy stwierdzisz, że jestem z tobą związana? A może
wczorajsza wspólna noc była jedynie ze względu na stare
dobre czasy?
Tym razem to on położył dłoń na jej udzie.
- Jesteś związana - powiedział, ściskając ją lekko.
Wyraznie czuł pod swymi palcami jej napięte mięśnie. Była w
doskonałej formie jak na dyrektora dużej firmy. Wspomnienie
jej nagiego, wijącego się pod nim ciała wprawiło go w
chwilową dekoncentrację. Tak, to rzeczywiście było bardzo
dobre ciało. - Bardzo zdecydowanie związana. A zasady są
proste: jeżeli jeszcze raz zdradzisz mnie z innym mężczyzną,
to dam ci taką nauczkę, po której nawet meksykański macho
wyda ci się niewinnym dziecięciem.
- Ach, daj spokój - zachichotała. - Jeżeli już chcesz mnie
straszyć, to powinieneś wysilić się na coś bardziej
konkretnego. Czy masz zamiar mnie potraktować
rewolwerem? A może nożem - to bardziej w stylu macho,
prawda? Czy po prostu starym, tradycyjnym batem?
Francis nachylił się ku niej i szepnął jej coś do ucha.
- Nie odważysz się! - jęknęła i zakryła usta dłonią w
udanym przerażeniu.
- Wiesz, ty naprawdę jesteś kimś, pani dyrektor.
- A ty się śmiejesz, bandido. Nie, nie zaprzeczaj,
doskonale znam ten twój dobroduszny, pewny siebie
uśmieszek.
- Myślałem właśnie o innych mężczyznach.
- Wiem. Nie zdradzę cię, - Szturchnęła go żartobliwie
stopą. - Wkrótce przekonasz się, iż jestem o wiele bardziej
godna zaufania, niż na to wyglądam.
Tym razem jego uśmiech był bez wątpienia szczery.
- Aby się o tym przekonać, moja droga, jestem gotowy
bardzo dużo zapłacić.
Było już popołudnie, kiedy pokonawszy ostatni górski
zakręt, ujrzeli w dole zatokę Acapulco. Diana widziała
białogrzywe fale, załamujące się tuż u stóp luksusowych
hoteli. Woda błyszczała, palmy kokosowe były świeże i
zielone, a z miejsca, w którym się znajdowali, piaszczyste
plaże sprawiały wrażenie bardzo, bardzo kuszących.
- Dokładnie tak samo, jak zapamiętałam! - wykrzyknęła.
- Często tu bywałaś?
- Nie. Jeden raz z matką, kiedy miałam dziesięć lat. Ale
od dawna tęskniłam, aby tu powrócić. Właściwie to jestem tu
po to, aby spróbować zrozumieć, co właściwie zaszło wtedy
pomiędzy moją matką a mną.
- Co masz na myśli? - zapytał ze zdziwieniem Francis.
Chciała mu powiedzieć, ale równocześnie nie była pewna, jak
na to zareaguje.
- Szukam czegoś; oczekuję, że może coś się wydarzy. Ale
jak na razie nic takiego nie zaszło.
- Nic? - żachnął się.
- Nie miałam na myśli tego - poprawiła się szybko. -
Chciałam jedynie powiedzieć, że nie stało się nic, czego
oczekiwałam, że się stanie. Nic, co miało się stać.
- Diano, o czym ty, u licha, mówisz?
- Powiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.
- Obiecuję.
- Widzisz, jeszcze w Bostonie spotkałam pewną wróżkę -
zaczęła i szybko opowiedziała mu o swoim spotkaniu z Iris
Carter. - Musisz powrócić do Meksyku", powiedziała mi
wtedy. A za kilka tygodni dowiedziałam się, że rzeczywiście
mam tu być. Wiem, że to zabrzmi głupio, ale wciąż czekam na
to spotkanie z wysokim ciemnym Meksykaninem z mojej
przeszłości - zakończyła swą opowieść. - Pamiętam, że kiedy
byłyśmy z matką w Acapulco, to strasznie kłóciłyśmy się o
pewnego mężczyznę, którego nie lubiłam. Teraz dopiero
rozumiem, że on był jej kochankiem. Miałam dziesięć lat, a
moja matka wdała się w romans prawie na moich oczach - to
mogło wypaczyć moją dziecięcą psychikę, nie sądzisz?
- Czy jesteś pewna, że właśnie to miało wtedy miejsce?
- Niezupełnie. Ale małżeństwo moich rodziców było
jednym pasmem nieustannych kłótni, Francis. Powinni się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
- Diano, naprawdę nie obchodzi mnie, ilu miałaś
kochanków - powiedział, chociaż niezupełnie było to prawdą.
Choć sam deklarował się raczej jako zwolennik swobody
seksualnej, to jednak nie darzył specjalnym szacunkiem
nikogo - kobiety czy mężczyzny - kto wikłał się w
przypadkowe przygody. Nie był aniołem i sam miewał takie
przygody, ale potem nie mógł patrzeć na samego siebie w
lustrze. - Ale od kobiety, która jest ze mną związana,
wymagam jedynie, aby była mi wierną.
- No cóż, skoro wyjaśniliśmy już sobie wszystkie zasady,
to czy stwierdzisz, że jestem z tobą związana? A może
wczorajsza wspólna noc była jedynie ze względu na stare
dobre czasy?
Tym razem to on położył dłoń na jej udzie.
- Jesteś związana - powiedział, ściskając ją lekko.
Wyraznie czuł pod swymi palcami jej napięte mięśnie. Była w
doskonałej formie jak na dyrektora dużej firmy. Wspomnienie
jej nagiego, wijącego się pod nim ciała wprawiło go w
chwilową dekoncentrację. Tak, to rzeczywiście było bardzo
dobre ciało. - Bardzo zdecydowanie związana. A zasady są
proste: jeżeli jeszcze raz zdradzisz mnie z innym mężczyzną,
to dam ci taką nauczkę, po której nawet meksykański macho
wyda ci się niewinnym dziecięciem.
- Ach, daj spokój - zachichotała. - Jeżeli już chcesz mnie
straszyć, to powinieneś wysilić się na coś bardziej
konkretnego. Czy masz zamiar mnie potraktować
rewolwerem? A może nożem - to bardziej w stylu macho,
prawda? Czy po prostu starym, tradycyjnym batem?
Francis nachylił się ku niej i szepnął jej coś do ucha.
- Nie odważysz się! - jęknęła i zakryła usta dłonią w
udanym przerażeniu.
- Wiesz, ty naprawdę jesteś kimś, pani dyrektor.
- A ty się śmiejesz, bandido. Nie, nie zaprzeczaj,
doskonale znam ten twój dobroduszny, pewny siebie
uśmieszek.
- Myślałem właśnie o innych mężczyznach.
- Wiem. Nie zdradzę cię, - Szturchnęła go żartobliwie
stopą. - Wkrótce przekonasz się, iż jestem o wiele bardziej
godna zaufania, niż na to wyglądam.
Tym razem jego uśmiech był bez wątpienia szczery.
- Aby się o tym przekonać, moja droga, jestem gotowy
bardzo dużo zapłacić.
Było już popołudnie, kiedy pokonawszy ostatni górski
zakręt, ujrzeli w dole zatokę Acapulco. Diana widziała
białogrzywe fale, załamujące się tuż u stóp luksusowych
hoteli. Woda błyszczała, palmy kokosowe były świeże i
zielone, a z miejsca, w którym się znajdowali, piaszczyste
plaże sprawiały wrażenie bardzo, bardzo kuszących.
- Dokładnie tak samo, jak zapamiętałam! - wykrzyknęła.
- Często tu bywałaś?
- Nie. Jeden raz z matką, kiedy miałam dziesięć lat. Ale
od dawna tęskniłam, aby tu powrócić. Właściwie to jestem tu
po to, aby spróbować zrozumieć, co właściwie zaszło wtedy
pomiędzy moją matką a mną.
- Co masz na myśli? - zapytał ze zdziwieniem Francis.
Chciała mu powiedzieć, ale równocześnie nie była pewna, jak
na to zareaguje.
- Szukam czegoś; oczekuję, że może coś się wydarzy. Ale
jak na razie nic takiego nie zaszło.
- Nic? - żachnął się.
- Nie miałam na myśli tego - poprawiła się szybko. -
Chciałam jedynie powiedzieć, że nie stało się nic, czego
oczekiwałam, że się stanie. Nic, co miało się stać.
- Diano, o czym ty, u licha, mówisz?
- Powiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.
- Obiecuję.
- Widzisz, jeszcze w Bostonie spotkałam pewną wróżkę -
zaczęła i szybko opowiedziała mu o swoim spotkaniu z Iris
Carter. - Musisz powrócić do Meksyku", powiedziała mi
wtedy. A za kilka tygodni dowiedziałam się, że rzeczywiście
mam tu być. Wiem, że to zabrzmi głupio, ale wciąż czekam na
to spotkanie z wysokim ciemnym Meksykaninem z mojej
przeszłości - zakończyła swą opowieść. - Pamiętam, że kiedy
byłyśmy z matką w Acapulco, to strasznie kłóciłyśmy się o
pewnego mężczyznę, którego nie lubiłam. Teraz dopiero
rozumiem, że on był jej kochankiem. Miałam dziesięć lat, a
moja matka wdała się w romans prawie na moich oczach - to
mogło wypaczyć moją dziecięcą psychikę, nie sądzisz?
- Czy jesteś pewna, że właśnie to miało wtedy miejsce?
- Niezupełnie. Ale małżeństwo moich rodziców było
jednym pasmem nieustannych kłótni, Francis. Powinni się [ Pobierz całość w formacie PDF ]