[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Burke oddychał ciężko. Jeszcze chwila i gotów był
rzucić się do jej stóp. Sprawiała, że zachowywał się
niczym zakochany młodzieniaszek. Z rozkoszą zerwał
by z niej sukniÄ™ i wziÄ…Å‚ jÄ… tutaj, teraz.
- Jak sobie życzysz, moja droga - odparł i jeszcze
raz obrzucił Sabrinę zachwyconym spojrzeniem. Burke
nie pamiętał, by pocałunek kobiety wywarł na nim
tak silne wrażenie. - Czy nie powinienem cię prze
prosić?
76 " KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
Jasne oczy błysnęły ostrzegawczo.
- Nawet nie próbuj!
- Bien. Nie będę - zgodził się nadspodziewanie
łatwo. - Czy poczujesz się pewniej, jeśli obiecam, że
takie zachowanie już się nie powtórzy?
- Być może - odpowiedziała z wahaniem, choć
wiedziała, że może mu ufać. Tak, Burke nie rzucał słów
na wiatr. Ale czy mogła zaufać sobie?
Kończyli kolację, kiedy Burke zaskoczył ją po raz
kolejny.
- Madame Darling - zwrócił się do Dixie siedzącej
obok księcia Eduarda. - Zdaje się, że przygotowania do
koronacji tak mnie ostatnio zaabsorbowały, że zapom
niałem o roli dobrego gospodarza. Byłoby mi niezmiernie
miło towarzyszyć pani i pani uroczym córkom do
naszego kasyna. Słyszałem, że lubi pani ryzyko.
- Ależ, Wasza Wysokość, z największą przyjem
nością - odparła Dixie.
Raven i Ariel również ucieszyły się z tej propozycji.
Tylko Sabrina milczała ponuro, wiedząc, że dla niej ten
wieczór nie będzie okazją do rozrywki.
- A ty, Sabrino? Nie chcesz spróbować szczęścia
w ruletkę? - uśmiechnął się Burke.
- Nie znam zasad tej gry.
- To żaden problem. Nasi krupierzy chętnie służą
pomocÄ….
Teraz nie miała już wyjścia.
- No cóż, może rzeczywiście powinnam i tego
spróbować.
- Parfait - rozjaśnił się Burke.
Podobnie jak pałac i teatr, książęce kasyno przypo
minało ilustrację z dziecięcych książek z bajkami.
KSI%7Å‚ I AKTORECZKA " 77
U stóp marmurowych schodów pysznił się imponujący
pomnik mężczyzny w zbroi na koniu.
- To książę Leon - poinformował Burke. - Złoś
liwi twierdzą, że Montacroix posiada więcej jego
pomników, anieżeli liczy mieszkańców. To oczywiście
przesada, ale z tego co wiem, podczas panowania
Leona wzniesiono ponad dwieście podobnych po
mników.
- Gołębie muszą go kochać - zamruczała pod no
sem Sabrina.
- One z pewnością - zgodził się z nią Burke. - Lu
dzie mówią, że dotykając końskiej nogi przed wejściem
do kasyna, zapewnisz sobie szczęśliwą passę.
- Naprawdę? - zawołała Ariel, wyciągając dłoń.
- Muszę spróbować.
Dixie, naśladując córkę, potarła kopyto kamien
nego wierzchowca. Raven również oddała hołd miejs
cowym zwyczajom, choć po jej minie widać było, że
uważa to jedynie za dobrą zabawę.
- A ty? - Książę uśmiechnął się do Sabriny.
- Zawsze byłam zdania, że człowiek jest kowalem
własnego losu - odparła przekornie.
- Masz racjÄ™ - przytaknÄ…Å‚ Burke.
Eleganckie wnętrze kasyna w Montacroix odbiega
ło atmosferą i wyglądem od hałaśliwych sal gry w Las
Vegas czy Atlantic City, do których czasem zabie
rał ją ojciec. Kryształowe żyrandole, tłumiące kroki
miękkie dywany, dyskretny urok wielkich pieniędzy.
Nad pokrytymi zielonym suknem stołami czuwały
krupierki w długich czarnych sukniach. Również
goście różnili się od stałych bywalców amerykańs
kich przybytków hazardu w Newadzie czy New Jersey.
Tam można było ujrzeć zarówno zarośniętego włó-
78 » KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
częgę w wypłowiałych dżinsach, jak i elegancką damę
w sukni od najdroższego krawca. Tu królowała arysto
kracja i finansjera całej Europy. Miliony dolarów
zmieniały właściciela w trakcie prowadzonej przyci
szonymi głosami rozmowy o bankach, hotelach, fab
rykach. Kobiety z dumą i bez obawy prezentowały
olśniewające klejnoty. Przechodząc przez kolejne sale,
Sabrina dostrzegła wiele znanych twarzy. Nikt tu nie
skakał z radości ani też nie rwał włosów z głowy.
- To Salon Prive - oznajmił Burke, wprowadzając
swych gości do nieco mniejszej, acz równie wykwintnej
sali.
Sabrina skrzywiła się nieznacznie, kiedy piękna
blondynka o bujnych kształtach powitała księcia sze
rokim uśmiechem.
- Wasza Wysokość! - zawołała, śpiesząc im na
spotkanie. - Przygotowałam wszystko tak, jak książę
sobie życzył.
- Bien. Dziękuję, Dominique - odwzajemnił jej
uśmiech Burke.
Sabrina w jednej chwili znienawidziła piękną Domi
nique.
- Otworzyłem każdej z pań kredyt w naszym banku
- poinformował swe towarzyszki książę.
Dixie, Raven i Ariel oniemiały z zachwytu. Tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Burke oddychał ciężko. Jeszcze chwila i gotów był
rzucić się do jej stóp. Sprawiała, że zachowywał się
niczym zakochany młodzieniaszek. Z rozkoszą zerwał
by z niej sukniÄ™ i wziÄ…Å‚ jÄ… tutaj, teraz.
- Jak sobie życzysz, moja droga - odparł i jeszcze
raz obrzucił Sabrinę zachwyconym spojrzeniem. Burke
nie pamiętał, by pocałunek kobiety wywarł na nim
tak silne wrażenie. - Czy nie powinienem cię prze
prosić?
76 " KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
Jasne oczy błysnęły ostrzegawczo.
- Nawet nie próbuj!
- Bien. Nie będę - zgodził się nadspodziewanie
łatwo. - Czy poczujesz się pewniej, jeśli obiecam, że
takie zachowanie już się nie powtórzy?
- Być może - odpowiedziała z wahaniem, choć
wiedziała, że może mu ufać. Tak, Burke nie rzucał słów
na wiatr. Ale czy mogła zaufać sobie?
Kończyli kolację, kiedy Burke zaskoczył ją po raz
kolejny.
- Madame Darling - zwrócił się do Dixie siedzącej
obok księcia Eduarda. - Zdaje się, że przygotowania do
koronacji tak mnie ostatnio zaabsorbowały, że zapom
niałem o roli dobrego gospodarza. Byłoby mi niezmiernie
miło towarzyszyć pani i pani uroczym córkom do
naszego kasyna. Słyszałem, że lubi pani ryzyko.
- Ależ, Wasza Wysokość, z największą przyjem
nością - odparła Dixie.
Raven i Ariel również ucieszyły się z tej propozycji.
Tylko Sabrina milczała ponuro, wiedząc, że dla niej ten
wieczór nie będzie okazją do rozrywki.
- A ty, Sabrino? Nie chcesz spróbować szczęścia
w ruletkę? - uśmiechnął się Burke.
- Nie znam zasad tej gry.
- To żaden problem. Nasi krupierzy chętnie służą
pomocÄ….
Teraz nie miała już wyjścia.
- No cóż, może rzeczywiście powinnam i tego
spróbować.
- Parfait - rozjaśnił się Burke.
Podobnie jak pałac i teatr, książęce kasyno przypo
minało ilustrację z dziecięcych książek z bajkami.
KSI%7Å‚ I AKTORECZKA " 77
U stóp marmurowych schodów pysznił się imponujący
pomnik mężczyzny w zbroi na koniu.
- To książę Leon - poinformował Burke. - Złoś
liwi twierdzą, że Montacroix posiada więcej jego
pomników, anieżeli liczy mieszkańców. To oczywiście
przesada, ale z tego co wiem, podczas panowania
Leona wzniesiono ponad dwieście podobnych po
mników.
- Gołębie muszą go kochać - zamruczała pod no
sem Sabrina.
- One z pewnością - zgodził się z nią Burke. - Lu
dzie mówią, że dotykając końskiej nogi przed wejściem
do kasyna, zapewnisz sobie szczęśliwą passę.
- Naprawdę? - zawołała Ariel, wyciągając dłoń.
- Muszę spróbować.
Dixie, naśladując córkę, potarła kopyto kamien
nego wierzchowca. Raven również oddała hołd miejs
cowym zwyczajom, choć po jej minie widać było, że
uważa to jedynie za dobrą zabawę.
- A ty? - Książę uśmiechnął się do Sabriny.
- Zawsze byłam zdania, że człowiek jest kowalem
własnego losu - odparła przekornie.
- Masz racjÄ™ - przytaknÄ…Å‚ Burke.
Eleganckie wnętrze kasyna w Montacroix odbiega
ło atmosferą i wyglądem od hałaśliwych sal gry w Las
Vegas czy Atlantic City, do których czasem zabie
rał ją ojciec. Kryształowe żyrandole, tłumiące kroki
miękkie dywany, dyskretny urok wielkich pieniędzy.
Nad pokrytymi zielonym suknem stołami czuwały
krupierki w długich czarnych sukniach. Również
goście różnili się od stałych bywalców amerykańs
kich przybytków hazardu w Newadzie czy New Jersey.
Tam można było ujrzeć zarówno zarośniętego włó-
78 » KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
częgę w wypłowiałych dżinsach, jak i elegancką damę
w sukni od najdroższego krawca. Tu królowała arysto
kracja i finansjera całej Europy. Miliony dolarów
zmieniały właściciela w trakcie prowadzonej przyci
szonymi głosami rozmowy o bankach, hotelach, fab
rykach. Kobiety z dumą i bez obawy prezentowały
olśniewające klejnoty. Przechodząc przez kolejne sale,
Sabrina dostrzegła wiele znanych twarzy. Nikt tu nie
skakał z radości ani też nie rwał włosów z głowy.
- To Salon Prive - oznajmił Burke, wprowadzając
swych gości do nieco mniejszej, acz równie wykwintnej
sali.
Sabrina skrzywiła się nieznacznie, kiedy piękna
blondynka o bujnych kształtach powitała księcia sze
rokim uśmiechem.
- Wasza Wysokość! - zawołała, śpiesząc im na
spotkanie. - Przygotowałam wszystko tak, jak książę
sobie życzył.
- Bien. Dziękuję, Dominique - odwzajemnił jej
uśmiech Burke.
Sabrina w jednej chwili znienawidziła piękną Domi
nique.
- Otworzyłem każdej z pań kredyt w naszym banku
- poinformował swe towarzyszki książę.
Dixie, Raven i Ariel oniemiały z zachwytu. Tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]