[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przycisnęło guzik w ścianie. Kwadratowa płyta zaczęła opadać wraz ze stojącymi na niej
ludzmi do ciemniejszego pomieszczenia, w którym nieustanny pomruk dynam zmieniał się w
rwący uszy ryk. Oczyma nawykłymi do słabego światła wodzili po czterech wielkich
prądnicach i wirujących twornikach. Na skórze poczuli powiew. Obok alternatorów
znajdowały się silniki chemiczne o dziwacznych powyginanych kształtach, czerpiące paliwo z
dużych cystern. Tylko dzięki reakcjom i procesom chemicznym wytwarzana była moc, która
stała między dwojgiem ludzi a mrozem, oznaczającym koniec. Złoża węgla dawno się
wyczerpały, jak również torf, drewno i wszelkie łatwopalne ciecze oraz gazy. %7ładna turbina
nie mogłaby pracować na zamarzniętych rzekach i morzach, żaden wiatrak nie obróciłby się
w powietrzu nieogrzewanym już przez dogasające słońce. Moc reakcji chemicznych,
przemiany i syntezy pierwiastków była ostatnim zródłem energii, jaka pozostała człowiekowi
u schyłku jego dni.
Po szybkim zerknięciu na pomieszczenie kobieta i mężczyzna zjechali na najniższą
kondygnację. Tutaj włączyły się niewielkie lampy i stłumiony blask zalśnił na jasnoczerwonej
metalicznej kuli zajmującej większość wolnego miejsca w sali. Oboje nieczęsto ją widywali.
Stanowiła zbyt silne przypomnienie o chwili, której nadejścia się obawiano.
Czerwona Kula zrobiona została z ręcznie wykonanych części, zapomnianych od miliona
lat i tak kłopotliwych oraz kosztownych w produkcji, że skonstruowano jedynie dwie takie
sfery. Zbudowano je pięćset lat przed urodzeniem się Alwyna i Celii. Powstały dla jednego
tylko celu - by umożliwić wybranym ocalonym ucieczkę z Ziemi, gdy moc chemicznych
reakcji przestanie wystarczać, aby stawić opór postępującemu zlodowaceniu. W Czerwonej
Kuli Alwyn i Celia mieliby odlecieć w przestrzeń - nie żeby szukać ciepła i światła na innych
światach Systemu Słonecznego, byłoby to bowiem bezużyteczne, lecz by dotrzeć do
najbliższej młodej i gorącej jeszcze gwiazdy. Wiadomo, że będzie to przerażające zadanie, o
wiele bardziej przerażające niż zwykłe podróże międzyplanetarne - przedsięwzięcie podobne
do próby przepłynięcia Atlantyku w czółnie, po tym jak nauczyło się nawigować tylko w
wąskich potokach i rzeczkach. Pozostawiono tę próbę na sam koniec, kiedy Ziemia nie będzie
mogła już zaoferować ludziom najmniejszych szans na przetrwanie.
- Ta Kula wygląda tak samo jak w dniu, gdy ujrzałam ją po raz pierwszy i poznałam jej
przeznaczenie. - Celię przeszedł dreszcz, którego nie umiała opanować. - Jesteś pewien,
Alwynie, że to urządzenie przeniesie nas bezpiecznie do celu? Jesteś pewien, że poradzisz
sobie z Instrukcją?
Przez pokolenia Czerwoną Kulę i wszystko, co się z nią wiązało, wspominano z
podziwem.
- Tym się nie kłopocz. Instrukcja jest prosta. Niezbędna aparatura i niepsujące się zapasy
żywności na dziesięć lat są już załadowane i zabezpieczone. Musimy jedynie na godzinę
podłączyć Czerwony Metal do prądu pod napięciem sześć tysięcy woltów, wsiąść do Kuli,
zamknąć właz i odciąć cumy. Naelektryzowany Czerwony Metal, jak wiesz, zacznie się
odpychać od sił grawitacji i zachowa tę właściwość przez rok i pół. Przez ten czas, zgodnie z
obliczeniami, będziemy podróżować z prędkością dwukrotnie większą niż światło i
pokonamy ponad połowę drogi do najbliższej gwiazdy, a wówczas znajdziemy się w zasięgu
jej grawitacji. Przy obecnej pozycji Ziemi, jeżeli wystartujemy za parę godzin, powinniśmy
dotrzeć do F 188, jas. 2, z trzeciego szeregu widmowego. Nasze Słońce - według zapisów -
należało do tego samego szeregu. A wiemy, że F188 posiada co najmniej dwie planety.
- Ale czy trafimy dokładnie do F 188, jak mamy nadzieję, a nie miniemy jej? Albo
miniemy ją tak blisko, że spali nas jej ciepło? Albo nie trafimy, miniemy gwiazdę i
wpadniemy na paraboliczną lub hiperboliczną orbitę w otwartej przestrzeni? A jeżeli nawet
uda się nam dokładnie wypośrodkować trasę i dotrzeć do celu, może się przecież okazać, że
na żadnej z planet układu nie ma i nigdy nie było życia? Albo będzie życie, ale wrogie. Co
wtedy?
- To nieuchronne ryzyko naszego przedsięwzięcia, Celio. Z równym
prawdopodobieństwem może się zdarzyć każda z tych rzeczy. Lecz nie ma absolutnej
pewności, zatem niemożliwe także może się zdarzyć.
- Owszem, Alwynie. Lecz... Przypominasz sobie, co mówi Instrukcja, jeżeli zdarzy się
jedna z tych gorszych możliwości?
- Jedna z...? Tak. W Czerwonej Kuli jest dość piorunianu i sterarium, by w okamgnieniu
rozerwać ją i nas na tysiące drobnych kawałeczków - jeżeli sobie zażyczymy. Zawsze
będziemy mieć tę możliwość. A teraz podłączę dynamo do Kuli. Zabierz swoje prywatne
drobiazgi i będziemy gotowi.
Celia podeszła do windy, a Alwyn po przyłączeniu kilku cienkich przewodów do
powierzchni Czerwonej Kuli ruszył za towarzyszką. Na górze oboje usiedli w ciemności i
czekali, aż minie godzina. Odzywali się od czasu do czasu urywanymi zdaniami.
- Będzie się robić zimniej podczas przygotowania kuli do lotu - odezwał się Alwyn.
- Tak, ale powinniśmy zostać razem, mój drogi, jak wcześniej przez długi czas.
Pamiętam, jaką czułam żałość, gdy dowiedziałam się o moim przeznaczeniu, ale kiedy
powiedziano mi, że zostałeś wybrany, by mi towarzyszyć, ucieszyłam się bardzo. Lecz ty nie
byłeś szczęśliwy, Alwynie. Kochałeś Amy?
- Tak.
- I kochasz ją nadal, prawda? Ale też kochasz mnie. Czy wiesz, dlaczego Amy nie została
wybrana?
- Tak, Celio, kocham cię, choć nie tak mocno, jak kochałem Amy. Wybrano ciebie, a nie
ją, ponieważ, jak mi powiedziano, masz silniejszą wolę i więcej fizycznego wigoru.
Niewielkie wzniesienie, jakie zauważymy podczas odlotu, to Ciepły Dom, do którego Amy i
jej drugi kochanek odeszli, gdy Decyzja została podjęta. Zapewne będziemy mogli się
przekonać, czy oboje naprawdę są martwi. Amy, jak pamiętam, miała umysł pełen
heretyckich pomysłów.
- Jeżeli nie umarli, to dziwne, że nie odpowiedzieli choćby po roku na nasze wiadomości
przesyłane falami Marconiego i telepatycznie. Chyba że, zgodnie z twoimi podejrzeniami,
schowali się w drugiej Czerwonej Kuli. Choć to dziwne, że właśnie tam ją pozostawiono!
Gdyby mieli dość jedzenia, mogliby żyć w Kuli do póznej starości, bezpieczni, jeżeli
przestrzegaliby rygorystycznych zasad, jednak cóż za miałki koniec - życie i śmierć w
więzieniu!
- Przerażające. Nie zniósłbym życia w Czerwonej Kuli - chyba że podczas podróży.
I tak minęła godzina. Celia i Alwyn podłączyli prąd do maszynerii wehikułu, który miał
ich zabrać w kosmos. Grzejniki ostygły, a światła zgasły, pozostawiając ludzi w absolutnej
ciemności i przejmującym zimnie. Celia i Alwyn przytulili się pod ścianą, gdzie wyczuwali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl