[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy widziałeś któregoś z nich?
Tak. To zwyczajne bestie. Ordynarne, głupie i potężne. Wiele z nich było
niegdyś ludzmi, zanim zdecydowało się wejść w układy z Chaosem. A potem
zarówno psychicznie, jak i fizycznie upodobnili się do ohydnych demonów.
Słowa Rackhira nie spodobały się Elrykowi.
Czy tych, którzy dobijają targu z Chaosem, zawsze spotyka taki los?
zapytał.
PowinieneÅ› to wiedzieć, jeÅ›li pochodzisz z Melniboné. W Phum rzadko do
tego dochodzi. Wydaje się jednak, że im wyższa stawka wchodzi w grę, tym sub-
telniejsze zmiany zachodzą w człowieku, z którym Chaos zgadza się prowadzić
ten handel.
Elryk westchnÄ…Å‚.
Gdzie zasięgniemy informacji o naszym Tunelu Pod Moczarami?
Był taki starzec. . . zaczął Rackhir, ale przerwał, bo z tyłu dobiegło ich
chrząknięcie. I jeszcze jedno. Z cienia rzucanego przez zwaloną kamienną płytę
wynurzył się pysk z parą sterczących kłów. Chrząknął ponownie.
Kim jesteś? spytał Elryk, trzymając w pogotowiu miecz.
Zwinia odparła istota.
Elryk nie był pewien, czy to stworzenie go obraża, czy też wypowiada swoje
imię. Jeszcze dwa podobne pyski wyłoniły się z plamy cienia.
Zwinia powiedziała jedna z nich.
Zwinia powtórzyła druga.
Wąż odezwał się głos za Elrykiem.
106
Elryk odwrócił się; Rackhir nadal przyglądał się świniom. Tuż przed albi-
nosem stał młodzieniec. W miejscu, gdzie powinna się znajdować jego głowa,
wyrastały cielska piętnastu dużych węży. Ich oczy utkwione były w Elryku. Dłu-
gie, wąskie języki drgały szybko. Naraz w tym samym momencie wszystkie węże
otworzyły paszcze i powtórzyły:
Wąż.
Rzecz odezwał się nowy głos.
Elryk spojrzał w tym kierunku, zaczerpnął głęboko powietrza i wyszarpnął
z pochwy miecz. Poczuł, że ogarniają go mdłości.
Wówczas właśnie Zwinie, Wąż i Rzecz rzuciły się na nich. Rackhir zabił jedną
ze Zwiń, zanim zdążyła zrobić trzy kroki. W jednej sekundzie zerwał łuk z ple-
ców, napiął go i wypuścił strzałę o czerwonym drzewcu. Starczyło mu czasu,
by ustrzelić jeszcze jedno stworzenie. Potem rzucił łuk i dobył miecza. Wspar-
ci o siebie plecami, obydwaj z Elrykiem gotowali siÄ™ do obrony przed atakiem
demonów. Sam Wąż, ze swymi piętnastoma rzucającymi się do przodu głowami
i zębami, z których ściekał jad, był wystarczająco grozny. Rzecz wciąż zmieniała
swą postać. Z bezkształtnego pulsującego ciała, które nieubłaganie sunęło ku nim,
wynurzało się ramię, potem twarz.
Rzecz! zawołała istota i dwa miecze cięły w Elryka, który rozprawiał
się właśnie z ostatnią Zwinią. To sprawiło, że chybił i zamiast przebić jej serce,
ugodził ją w brzuch. Zwinia potoczyła się do tyłu i runęła w błoto. Czołgała się
jeszcze przez chwilę, zanim znieruchomiała zupełnie. Coś cisnęło teraz włócznią
i Elryk z łatwością odbił ten cios płazem miecza.
Wąż zaatakował Rackhira. Demony przysunęły się do mężczyzn, zdecydowa-
ne szybko skończyć z nimi. Już połowa głów węża leżała, wijąc się na ziemi, gdy
Elrykowi udało się odrąbać rękę drugiemu demonowi.
Jednakże Rzecz wciąż jeszcze miała trzy inne. Wydawało się, że tego demo-
na tworzy nie jedno, lecz kilka stworzeń. Elryk zastanawiał się, czy i jemu nie
przypadnie w udziale taki los; czy i on nie przemieni się w jakieś bezkształtne
monstrum. Układał się wszak z Ariochem. Czyż i teraz nie ma w sobie czegoś
z demona? Przecież tak często dostrzegano w nim demoniczne cechy. Te myśli
dodały mu sił.
Elryk! wrzasnÄ…Å‚.
Rzecz! odpowiedział natychmiast jego przeciwnik, pragnąc zabrać to,
co uważał za istotę swego istnienia.
Miecz Aubeca uderzył i na ziemię spadła jeszcze jedna ręka. Rzecz dzwignęła
znów włócznię, ale i ten cios Elryk odbił. Jeszcze jeden miecz spadł z ogromną
siłą na hełm Elryka. Oszołomiony młodzieniec zatoczył się na Rackhira, który
chybił ciosu i cztery głowy Węża omal go nie ukąsiły. Elryk uderzył w ramię
i mackę trzymającą miecz i wydawało mu się, że odrąbał je od ciała demona, ale
już po chwili Rzecz wchłonęła swoją kończynę z powrotem. Powróciły mdłości.
107
Elryk pchnął mieczem w bezkształtną masę, a ona wrzasnęła ponownie:
Rzecz! Rzecz! Rzecz!
Elryk pchnął raz jeszcze. Szczęknęły cztery miecze i dwie włócznie, próbujące
odeprzeć miecz Aubeca.
Rzecz!
To robota Yyrkoona, nie ma co do tego wątpliwości mruknął Elryk.
Dowiedział się, że go ścigam i korzystając z pomocy swych sprzymierzeńców
demonów, próbuje mnie zatrzymać.
Zacisnął zęby i syknął:
Chyba że jeden z nich to sam Yyrkoon! Czy jesteś moim kuzynem Yyrko-
onem, Rzecz?
Rzecz. . . zabrzmiał niemal żałośnie głos. Szczęknęła broń, ale nie go-
dziła już w Elryka tak gwałtownie.
A może jesteś jakimś innym starym, dobrym przyjacielem?
Rzecz. . .
Elryk raz po raz kłuł mieczem bezkształtną masę. Trysnęła gęsta, cuchnąca
krew i splamiła zbroję Elryka. Nie mógł zrozumieć, dlaczego demon pozwala się
tak łatwo atakować.
Teraz! zawołał jakiś głos nad głową Elryka. Szybko!
Elryk spojrzał w górę i ujrzał rumianą twarz, białą brodę i machającą rękę.
Nie patrz na mnie, głupcze! Uderzaj, teraz!
Elryk ujął rękojeść miecza w obie dłonie i wbił ostrze głęboko w ciało demona.
Stworzenie jęknęło, zaszlochało i szepnęło tylko jedno słowo:
Frank. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Czy widziałeś któregoś z nich?
Tak. To zwyczajne bestie. Ordynarne, głupie i potężne. Wiele z nich było
niegdyś ludzmi, zanim zdecydowało się wejść w układy z Chaosem. A potem
zarówno psychicznie, jak i fizycznie upodobnili się do ohydnych demonów.
Słowa Rackhira nie spodobały się Elrykowi.
Czy tych, którzy dobijają targu z Chaosem, zawsze spotyka taki los?
zapytał.
PowinieneÅ› to wiedzieć, jeÅ›li pochodzisz z Melniboné. W Phum rzadko do
tego dochodzi. Wydaje się jednak, że im wyższa stawka wchodzi w grę, tym sub-
telniejsze zmiany zachodzą w człowieku, z którym Chaos zgadza się prowadzić
ten handel.
Elryk westchnÄ…Å‚.
Gdzie zasięgniemy informacji o naszym Tunelu Pod Moczarami?
Był taki starzec. . . zaczął Rackhir, ale przerwał, bo z tyłu dobiegło ich
chrząknięcie. I jeszcze jedno. Z cienia rzucanego przez zwaloną kamienną płytę
wynurzył się pysk z parą sterczących kłów. Chrząknął ponownie.
Kim jesteś? spytał Elryk, trzymając w pogotowiu miecz.
Zwinia odparła istota.
Elryk nie był pewien, czy to stworzenie go obraża, czy też wypowiada swoje
imię. Jeszcze dwa podobne pyski wyłoniły się z plamy cienia.
Zwinia powiedziała jedna z nich.
Zwinia powtórzyła druga.
Wąż odezwał się głos za Elrykiem.
106
Elryk odwrócił się; Rackhir nadal przyglądał się świniom. Tuż przed albi-
nosem stał młodzieniec. W miejscu, gdzie powinna się znajdować jego głowa,
wyrastały cielska piętnastu dużych węży. Ich oczy utkwione były w Elryku. Dłu-
gie, wąskie języki drgały szybko. Naraz w tym samym momencie wszystkie węże
otworzyły paszcze i powtórzyły:
Wąż.
Rzecz odezwał się nowy głos.
Elryk spojrzał w tym kierunku, zaczerpnął głęboko powietrza i wyszarpnął
z pochwy miecz. Poczuł, że ogarniają go mdłości.
Wówczas właśnie Zwinie, Wąż i Rzecz rzuciły się na nich. Rackhir zabił jedną
ze Zwiń, zanim zdążyła zrobić trzy kroki. W jednej sekundzie zerwał łuk z ple-
ców, napiął go i wypuścił strzałę o czerwonym drzewcu. Starczyło mu czasu,
by ustrzelić jeszcze jedno stworzenie. Potem rzucił łuk i dobył miecza. Wspar-
ci o siebie plecami, obydwaj z Elrykiem gotowali siÄ™ do obrony przed atakiem
demonów. Sam Wąż, ze swymi piętnastoma rzucającymi się do przodu głowami
i zębami, z których ściekał jad, był wystarczająco grozny. Rzecz wciąż zmieniała
swą postać. Z bezkształtnego pulsującego ciała, które nieubłaganie sunęło ku nim,
wynurzało się ramię, potem twarz.
Rzecz! zawołała istota i dwa miecze cięły w Elryka, który rozprawiał
się właśnie z ostatnią Zwinią. To sprawiło, że chybił i zamiast przebić jej serce,
ugodził ją w brzuch. Zwinia potoczyła się do tyłu i runęła w błoto. Czołgała się
jeszcze przez chwilę, zanim znieruchomiała zupełnie. Coś cisnęło teraz włócznią
i Elryk z łatwością odbił ten cios płazem miecza.
Wąż zaatakował Rackhira. Demony przysunęły się do mężczyzn, zdecydowa-
ne szybko skończyć z nimi. Już połowa głów węża leżała, wijąc się na ziemi, gdy
Elrykowi udało się odrąbać rękę drugiemu demonowi.
Jednakże Rzecz wciąż jeszcze miała trzy inne. Wydawało się, że tego demo-
na tworzy nie jedno, lecz kilka stworzeń. Elryk zastanawiał się, czy i jemu nie
przypadnie w udziale taki los; czy i on nie przemieni się w jakieś bezkształtne
monstrum. Układał się wszak z Ariochem. Czyż i teraz nie ma w sobie czegoś
z demona? Przecież tak często dostrzegano w nim demoniczne cechy. Te myśli
dodały mu sił.
Elryk! wrzasnÄ…Å‚.
Rzecz! odpowiedział natychmiast jego przeciwnik, pragnąc zabrać to,
co uważał za istotę swego istnienia.
Miecz Aubeca uderzył i na ziemię spadła jeszcze jedna ręka. Rzecz dzwignęła
znów włócznię, ale i ten cios Elryk odbił. Jeszcze jeden miecz spadł z ogromną
siłą na hełm Elryka. Oszołomiony młodzieniec zatoczył się na Rackhira, który
chybił ciosu i cztery głowy Węża omal go nie ukąsiły. Elryk uderzył w ramię
i mackę trzymającą miecz i wydawało mu się, że odrąbał je od ciała demona, ale
już po chwili Rzecz wchłonęła swoją kończynę z powrotem. Powróciły mdłości.
107
Elryk pchnął mieczem w bezkształtną masę, a ona wrzasnęła ponownie:
Rzecz! Rzecz! Rzecz!
Elryk pchnął raz jeszcze. Szczęknęły cztery miecze i dwie włócznie, próbujące
odeprzeć miecz Aubeca.
Rzecz!
To robota Yyrkoona, nie ma co do tego wątpliwości mruknął Elryk.
Dowiedział się, że go ścigam i korzystając z pomocy swych sprzymierzeńców
demonów, próbuje mnie zatrzymać.
Zacisnął zęby i syknął:
Chyba że jeden z nich to sam Yyrkoon! Czy jesteś moim kuzynem Yyrko-
onem, Rzecz?
Rzecz. . . zabrzmiał niemal żałośnie głos. Szczęknęła broń, ale nie go-
dziła już w Elryka tak gwałtownie.
A może jesteś jakimś innym starym, dobrym przyjacielem?
Rzecz. . .
Elryk raz po raz kłuł mieczem bezkształtną masę. Trysnęła gęsta, cuchnąca
krew i splamiła zbroję Elryka. Nie mógł zrozumieć, dlaczego demon pozwala się
tak łatwo atakować.
Teraz! zawołał jakiś głos nad głową Elryka. Szybko!
Elryk spojrzał w górę i ujrzał rumianą twarz, białą brodę i machającą rękę.
Nie patrz na mnie, głupcze! Uderzaj, teraz!
Elryk ujął rękojeść miecza w obie dłonie i wbił ostrze głęboko w ciało demona.
Stworzenie jęknęło, zaszlochało i szepnęło tylko jedno słowo:
Frank. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]