[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gościna u was nie zawiodła..
Jam ci jest Koszyczka synem odpowiedział Piastun żyję
swym obyczajem; drzwi moje nie zamykają się przed nikim, ale do-
statku, do jakiegoście może nawykli, nie znajdziecie u mnie. Kmieciem
jestem i bartnikiem, żyję jak ojcowie. Przy dawnym obyczaju stoję.
Dzikimi nas za to zowią, a my dzikimi zowiemy tych, co odzież nosząc
lepszą i oręż piękniejszy serca drapieżne mają... %7łe na gród was nie
puszczono, dziwić się nie powinniście, niepokój tam musi panować
wielki...
Cóż to się dzieje? spytał gość.
Między kmieciami a kneziem sprawa mówił Piastun. Niemki-
nię za żonę wziął i po niemiecku zażywać nas chce, a myśmy do swo-
body nawykli i obcego prawa ani obyczaju znać nie chcemy.
Gość się na to uśmiechnął.
Czy wiarę też nową spytał myślał zaprowadzać?
O tej my od niegośmy nie słyszeli odparł Piastun choć o niej
inni ludzie różne wieści głoszą... Obcego nic znać nie chcemy.
Dobrze czynicie rzekł gość ale nie wszystko cudze złym jest.
Z mowy naszej poznajecie, że my Niemcami nie jesteśmy, ani ja, ani
towarzysz mój, ale co dobrym mają, to od nich wziąć się godzi.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
81
A cóż dobrego stamtąd przywożą? mówił gospodarz. Nie
wiem. Jeśli oręż, co zabija zbójeckie to dobro, jeśli świecidła, co
niewiasty płochymi czynią trucizna to. Mamy ziemię swą, co nas ży-
wi, pieśni swe i dzieje, które karmią, bogi nasze... cudzego nic nie po-
trzebujemy.
Gość młodszy westchnął.
Wiele z Niemiec idzie rzekł ale przez Niemcy tylko przecho-
dzi i nie jest niemieckim. A gdyby przez ich kraj płynęło błogosławień-
stwo i pokój dla świata?
Pokój? Błogosławieństwo? spytał Piastun święte to rzeczy są,
ale jakżeby przez ręce ludzi, co łupieżą i morderstwem żyją, iść one
mogły?
Zamilkł na chwilę, a wtem weszła niewiasta Piastowa, Rzepica,
osłoniona po białogłowsku dawnym zwyczajem, z zawiniętym czołem i
usty, w bieli cała, sama przynosząc jadło: Za nią służebne dziewki
placki, miód i kubki niosły.
Pokłoniwszy się podróżnym i zastawiwszy stół ustąpiły zaraz na
stronę, gdyż tu, jak wszędzie, nie godziło się niewiastom pospołu z
mężczyznami siadać.
A gdy ich starzec do jedzenia zapraszał, obaj goście powstali ze
swoich miejsc, stanęli obróciwszy się ku wschodowi, ręce poskładali, z
głowy zdjęli nakrycie i poczęli coś szeptać, nad jadłem zastawionym
czyniąc znaki.
Piastun się uląkł nieco, widząc w tym czary jakieś.
Nie juści zapytał czarownikami jesteście? Na co te znaki czy-
nicie i dlaczego?
Nie obawiajcie się czarów odparł młodszy z gości siadając po
chwili. My czary odganiamy, ale ich nie czynimy. Zwyczajem jest u
nas, na Morawie, Boga wzywać przy każdej czynności i jego błogosła-
wieństwa.
Jakiego Boga? zapytał Piast słyszeliśmy, że Czechy i Moraw-
ce nowego Boga, którego Niemcy z zachodu przynieśli, u siebie też
wyznawać zaczęli.
My nie znamy innego Boga, tylko jednego na świat cały rzekł
powoli gość Boga, który jest ojcem wszystkich narodów i ludzi i pa-
nem całego świata a wszelkiego kraju... którego dziećmi wszyscy jeste-
śmy...
Piast, zdumiony nieco, słuchał.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
82
Takiego Boga i myśmy niegdyś wyznawali rzekł jednego i
najwyższego, wyznajemy go i teraz, choć pomniejszych duchów moc
jest wielka...
Goście spojrzeli po sobie i milczeli trochę, chleb łamali głód za-
spokajając.
O tej nowej wierze odezwał się Piastun myśmy też już wiele
słyszeli... są i u nas tacy, co dla niej swoje bogi porzucili. Jesteścież wy
też takimi ludzmi nowymi?
Tak, jesteśmy nimi, dziećmi Boga jedynego przerwał drugi
nie zapieramy się tego.
Piastun się zamyślił głęboko i odsunął nieco.
Mieczami i krwią nawracają ku niemu Niemcy za Aabą rzekł
chłodno a my z nimi jednego Boga mieć nie chcemy.
Przybyli goście znowu się zmierzyli oczyma i poszeptali cicho
między sobą. Piastun uprzejmie ich do jedzenia zapraszał. Widać było,
że go ciekawość i niepokój do pytań pobudzały, gdyż coraz wtrącał
coś, aby się o nowej wierze dowiedzieć.
Nie była już chrześcijańska wiara zupełnie obcą w Lechii, wciskała
się ona ze wszech stron, ale zarazem mieszała z dawną, i była tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
gościna u was nie zawiodła..
Jam ci jest Koszyczka synem odpowiedział Piastun żyję
swym obyczajem; drzwi moje nie zamykają się przed nikim, ale do-
statku, do jakiegoście może nawykli, nie znajdziecie u mnie. Kmieciem
jestem i bartnikiem, żyję jak ojcowie. Przy dawnym obyczaju stoję.
Dzikimi nas za to zowią, a my dzikimi zowiemy tych, co odzież nosząc
lepszą i oręż piękniejszy serca drapieżne mają... %7łe na gród was nie
puszczono, dziwić się nie powinniście, niepokój tam musi panować
wielki...
Cóż to się dzieje? spytał gość.
Między kmieciami a kneziem sprawa mówił Piastun. Niemki-
nię za żonę wziął i po niemiecku zażywać nas chce, a myśmy do swo-
body nawykli i obcego prawa ani obyczaju znać nie chcemy.
Gość się na to uśmiechnął.
Czy wiarę też nową spytał myślał zaprowadzać?
O tej my od niegośmy nie słyszeli odparł Piastun choć o niej
inni ludzie różne wieści głoszą... Obcego nic znać nie chcemy.
Dobrze czynicie rzekł gość ale nie wszystko cudze złym jest.
Z mowy naszej poznajecie, że my Niemcami nie jesteśmy, ani ja, ani
towarzysz mój, ale co dobrym mają, to od nich wziąć się godzi.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
81
A cóż dobrego stamtąd przywożą? mówił gospodarz. Nie
wiem. Jeśli oręż, co zabija zbójeckie to dobro, jeśli świecidła, co
niewiasty płochymi czynią trucizna to. Mamy ziemię swą, co nas ży-
wi, pieśni swe i dzieje, które karmią, bogi nasze... cudzego nic nie po-
trzebujemy.
Gość młodszy westchnął.
Wiele z Niemiec idzie rzekł ale przez Niemcy tylko przecho-
dzi i nie jest niemieckim. A gdyby przez ich kraj płynęło błogosławień-
stwo i pokój dla świata?
Pokój? Błogosławieństwo? spytał Piastun święte to rzeczy są,
ale jakżeby przez ręce ludzi, co łupieżą i morderstwem żyją, iść one
mogły?
Zamilkł na chwilę, a wtem weszła niewiasta Piastowa, Rzepica,
osłoniona po białogłowsku dawnym zwyczajem, z zawiniętym czołem i
usty, w bieli cała, sama przynosząc jadło: Za nią służebne dziewki
placki, miód i kubki niosły.
Pokłoniwszy się podróżnym i zastawiwszy stół ustąpiły zaraz na
stronę, gdyż tu, jak wszędzie, nie godziło się niewiastom pospołu z
mężczyznami siadać.
A gdy ich starzec do jedzenia zapraszał, obaj goście powstali ze
swoich miejsc, stanęli obróciwszy się ku wschodowi, ręce poskładali, z
głowy zdjęli nakrycie i poczęli coś szeptać, nad jadłem zastawionym
czyniąc znaki.
Piastun się uląkł nieco, widząc w tym czary jakieś.
Nie juści zapytał czarownikami jesteście? Na co te znaki czy-
nicie i dlaczego?
Nie obawiajcie się czarów odparł młodszy z gości siadając po
chwili. My czary odganiamy, ale ich nie czynimy. Zwyczajem jest u
nas, na Morawie, Boga wzywać przy każdej czynności i jego błogosła-
wieństwa.
Jakiego Boga? zapytał Piast słyszeliśmy, że Czechy i Moraw-
ce nowego Boga, którego Niemcy z zachodu przynieśli, u siebie też
wyznawać zaczęli.
My nie znamy innego Boga, tylko jednego na świat cały rzekł
powoli gość Boga, który jest ojcem wszystkich narodów i ludzi i pa-
nem całego świata a wszelkiego kraju... którego dziećmi wszyscy jeste-
śmy...
Piast, zdumiony nieco, słuchał.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
82
Takiego Boga i myśmy niegdyś wyznawali rzekł jednego i
najwyższego, wyznajemy go i teraz, choć pomniejszych duchów moc
jest wielka...
Goście spojrzeli po sobie i milczeli trochę, chleb łamali głód za-
spokajając.
O tej nowej wierze odezwał się Piastun myśmy też już wiele
słyszeli... są i u nas tacy, co dla niej swoje bogi porzucili. Jesteścież wy
też takimi ludzmi nowymi?
Tak, jesteśmy nimi, dziećmi Boga jedynego przerwał drugi
nie zapieramy się tego.
Piastun się zamyślił głęboko i odsunął nieco.
Mieczami i krwią nawracają ku niemu Niemcy za Aabą rzekł
chłodno a my z nimi jednego Boga mieć nie chcemy.
Przybyli goście znowu się zmierzyli oczyma i poszeptali cicho
między sobą. Piastun uprzejmie ich do jedzenia zapraszał. Widać było,
że go ciekawość i niepokój do pytań pobudzały, gdyż coraz wtrącał
coś, aby się o nowej wierze dowiedzieć.
Nie była już chrześcijańska wiara zupełnie obcą w Lechii, wciskała
się ona ze wszech stron, ale zarazem mieszała z dawną, i była tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]